Historia Bęsia to historia wielu młodych ludzi, którzy mogli zmarnować życie. Wpadł w złe towarzystwo, brał narkotyki.

– Kiedy miałem 13 lat piłem i ćpałem. Mama pytała mnie co ja robię. A ja odpowiadałem: „Jak to co? Żyję!” – wspomina Bęsiu.

Wszystko zmieniło się w 2006 r., gdy dał się namówić mamie na wyjazd na Festiwal Młodych do Medjugorie.

– Myślałem, że jadę na plażę, a gdy wsiadłem do autobusu zobaczyłem babki z różańcem. Co ja tu robię?! Potem było jeszcze gorzej. 60 tys. młodych ludzi podskakiwało i krzyczało: „Jezus, Jezus, Alleluja!”. Jakie alleluja, a gdzie są palmy?! – opowiada.

– Podczas adoracji Najświętszego Sakramentu powiedziałem: jeśli Bóg istnieje, to niech przyjdzie i przybije mi „żółwia”. No daj mi znak! I nagle stało się coś dziwnego, zacząłem płakać. Bóg nie przybił mi „żółwia”, ale wziął kilof i rozbił moje kamienne serce – przekonuje raper.

Nie tylko przeżył nawrócenie, zerwał ze złym towarzystwem i narkotykami, ale również odkrył w sobie talent. Wykorzystuje go do ewangelizowania. Rapując chwali Boga i daje świadectwo o spotkaniu z Nim. Mówiąc językiem młodych zachęca ich do zerwania z narkotykami, kradzieżami, demoralizacją. Jego muzyka również broni rodziny i zachęca do odpowiedzialnego ojcostwa.

Swoje przesłanie kieruje przede wszystkim do ludzi zagubionych i poszukujących.

Jako pierwsi w Słupsku z Łukaszem Bęsiem spotkali się uczniowie Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 4. Nie tylko wysłuchali świadectwa muzyka, ale również dali się zaprosić do wspólnego rapowania o Bogu. – Chrystus jest królem, jeśli Go reprezentujesz podnieś łapę w górę – skandowali młodzi razem z Łukaszem Bęsiem.

Podobne spotkanie zaplanowano jeszcze w czterech szkołach oraz w słupskim areszcie.

Świadectwa Bęsia będzie można wysłuchać jeszcze dziś podczas słupskiego Wieczoru Chwały, który rozpocznie się o godz. 19.30 w kościele pw. św. Maksymiliana M. Kolbego. Zaś w sobotę 7 września raper da koncert w  hali słupskiej ciepłowni ul. Koszalińska 3d.