W Skrzatuszu członkowie Rodziny Przyjaciół Seminarium Koszalińskiego spotkali się z klerykami i przełożonymi.
Do diecezjalnego sanktuarium 8 stycznia przyjechało ponad 30 osób. Seminarium reprezentowali: rektor, ojciec duchowny oraz kilku alumnów.
Spotkanie było okazją do przekazania sobie nawzajem świątecznych życzeń, a także do szczerej rozmowy o życiu wspólnoty seminaryjnej. Klerycy przygotowali prezentację multimedialną, podsumowującą miniony rok. Rektor mówił m.in. o trudnej sytuacji jeśli chodzi o liczbę powołań w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej.
- Obecne czasy nie sprzyjają powołaniu kapłańskiemu. Świat oferuje różne "atrakcje", dlatego trudno jest podjąć decyzję o pójściu do seminarium. Ta wymaga bowiem rezygnacji z "ja", z realizacji tylko samego siebie - mówi Krzysztof Mrzygłód z RPSK przy parafii pw. św. Józefa w Połczynie-Zdroju. - Tym bardziej więc potrzeba naszej modlitwy - dodaje pan Krzysztof.
- Jeszcze nie jestem w RPSK. Dopiero chcę przystąpić do tej wspólnoty. Zachęciła mnie koleżanka. Śledzę losy seminarium. Widzę np., że na pierwszym roku było kilkunastu kleryków, ale sutannę przyjmuje już tylko kilku. Jest ich więc coraz mniej, a zatem modlitwy potrzeba coraz więcej. Taka sytuacja dopinguje mnie do tego, że ja też muszę coś zrobić w tej sprawie. Dlatego modlę się o powołania - mówi Mirosława Wójcik, również z Połczyna-Zdroju.
Jacek Sadowiak ze Świerczyny na małą liczbę powołań stara się patrzeć od pozytywnej strony. - Trzeba też modlić się, żeby księża byli dobrzy, a nie tylko, żeby ich było dużo. Co z tego, że będzie ich dużo, jak nie będą dobrzy? - pyta.
Rolę RPSK w funkcjonowaniu seminarium podkreśla rektor, ks. Wojciech Wójtowicz. - RPSK jest potężnym wsparciem, którego rozmiarów nie jesteśmy w stanie oszacować. Te osoby są najpierw ogromnym zapleczem modlitewnym. Po drugie, wiemy, że wielu członków RPSK ofiarowuje w intencji powołań swoje cierpienia. Są to często ludzie chorzy, przebywający w domach, z którymi mamy kontakt listowny. Po trzecie otrzymujemy od RPSK także wsparcie materialne. Wielu członków przysyła nam ofiary pieniężne. Często są to ewangeliczne "wdowie grosze", czyli dary od tych, którzy sami są ubodzy, co tym bardziej doceniamy. Podchodzimy do tych ofiar z wielką estymą, mając świadomość, że korzystamy z tego, co ktoś zaoszczędził na swoich codziennych wydatkach.
O ofiarowaniu cierpienia mówi m.in. Aleksandra Nizińska z Piły. - Codziennie odmawiam różaniec o powołania i za powołanych. W ten sposób staram się podtrzymać ręce kapłanów, żeby nie osłabły. Ofiarowuję też za nich wszystkie cierpienia. A miałam ich już sporo: dwa nowotwory, około 10 operacji.
Centralnym punktem spotkania RPSK w Skrzatuszu była Msza św. w sanktuarium. Podobne spotkanie odbędzie się 22 stycznia w Wyższym Seminarium Duchownym w Koszalinie.