Bóg na Sunrise

Justyna Tylman

|

Gość Koszaliński 32/2012

publikacja 09.08.2012 00:00

Ewangelizacja nadmorska 2012. W tym roku nie jedna, a trzy grupy wyruszały, żeby wypoczywającym nad Bałtykiem przypomnieć, że Jezus jest przyjacielem.

Kolejki po błogosławieństwo zaskakiwały nawet kapłanów Kolejki po błogosławieństwo zaskakiwały nawet kapłanów
Justyna Tylman

Forma się nie zmienia, nadal przemierzają wybrzeże Bałtyku „na żebraka”. Zaczynają podróż bez jedzenia i picia. Po pięciodniowych rekolekcjach w domu Wspólnoty Dzieci Łaski Bożej w Lipiu. Wyruszają, nie mając przy sobie pieniędzy, tylko ogromną wiarę w to, że Bóg zaopatrzy ich we wszystko, czego potrzebują.

Chwalą Pana na spontana

Grupa ewangelizatorów zatrzymała się przy kołobrzeskim dworcu PKP. Właśnie dostali pojemnik z zupą i miskę placków z jabłkami. – Jeszcze ciepłe – zapewnia Eliza Borkowska, jedna z ewangelizatorek. Zanim wezmą kolejną sztukę, upewniają się, że inni już dostali, bo musi starczyć dla każdego. Po obiedzie w plenerze zabierają się do roboty. Idą przez Kołobrzeg, robiąc pozytywne zamieszanie, zarażają radością. – Nie zabraniamy nikomu zabawy, tylko staramy się przekazać, że Bóg zawsze jest z nimi – mówi kl. Łukasz Dawidowicz. Śpiewają i tańczą, a każdego na swojej drodze zapraszają na Mszę św. Szczególna wprawę ma w tym Eliza Kita, drobna dziewczyna z dużym powerem. – Nikomu nie odpuszczam: jeżeli ktoś nie chce przyjść do kościoła, pytam, czy mogę się za niego pomodlić... rzadko słyszę odmowę – mówi dziarsko. Ewangelizatorzy spotykają grupę młodych kolonistów. – Zagrajcie coś wpadającego w ucho – pada propozycja. I za chwilę grupa dzieci, zachęcona przez „żebraków”, śpiewa „Taki duży, taki mały”. Oczywiście z odpowiednią choreografią. Postój nie trwa długo, muszą iść dalej. Zatrzymuje się przy nich małżeństwo z Sankt Augustin. – W Niemczech jest bardzo dużo świadków Jehowy, którzy potrafią przyjść do domu, zaczepić na ulicy i rozmawiać o Bogu. Zawsze zastanawiałam się, dlaczego w Kościele katolickim nie ma takiej swobody – mówi pani Maria. – To świetnie, jeżeli młodzi ludzie czują się na siłach, żeby podołać takim akcjom – dodaje pan Alfons. Oboje odchodzą pobłogosławieni przez księdza i zapewniają, że przyjdą na popołudniową Mszę św.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.