Trzy miasta, trzy modlitwy uwielbienia

xwp, kp, jl /GN

publikacja 06.09.2013 22:59

W Koszalinie, Słupsku i Pile odbyły się "Wieczory chwały". Setki ludzi przyszły na modlitwę uwielbienia, aby pobyć z Bogiem we wspólnocie Kościoła.

Charakterystycznym gestem podczas "Wieczorów chwały" są wzniesione do góry ręce. Charakterystycznym gestem podczas "Wieczorów chwały" są wzniesione do góry ręce.
ks. Wojciech Parfianowicz /GN

Koszaliński "Wieczór chwały" trwał ponad dwie godziny. Trudno było zakończyć radosne śpiewy przeplatane modlitwą spontaniczną.

Niektórzy zajęli ławki, inni musieli stać w przejściach, jeszcze inni w różnych zakamarkach świątyni siedzieli oparci o ścianę. Do kościoła św. Wojciecha przyszło prawie 700 osób.

- Pozwólmy, aby to Jezus zajął się dzisiaj nami. My często o Nim rozmawiamy, myślimy, robimy coś dla Niego. A dziś pozwólmy, aby to On pochylił się nad nami - mówił ks. Łukasz Gąsiorowski we wprowadzeniu do modlitwy uwielbienia.

Nawiązując do charakterystycznego gestu uniesionych rąk kapłan powiedział: - Dlaczego my podnosimy ręce do góry? A co robi małe dziecko, kiedy chce, żeby tata albo mama wzięli je na ręce? Podnosi swoje ręce w ich stronę. Zróbmy dzisiaj to samo. Pan Bóg chce się dzisiaj o nas zatroszczyć.

W czasie całego spotkania na ołtarzu wystawiony był Najświętszy Sakrament. Po około godzinnej modlitwie przeplatanej śpiewami, kapłan przechodził z monstrancją między ławkami. Zatrzymywał się przy każdej i błogosławił uczestników spotkania.

- Zawsze z radością przychodzę na takie spotkania, bo modlitwa uwielbienia jest piękna. Czuję się tutaj jak w swoim żywiole. Nie krępuję się, żeby podnieść do góry ręce. Przede wszystkim cieszę się, jak widzę, że tylu ludzi tak pięknie się modli - mówi s. Zofia Trzonkowska, pallotynka.

- Miałam dzisiaj raczej średni dzień. Byłam strasznie zmęczona, kiedy tu przyszłam. Przez te dwie godziny nabrałam takiej pogody ducha, radości, że czuję się zupełnie inaczej. Wychodzę jako inny człowiek. Co się stało? No cóż, Pan Jezus mnie dotknął. On naprawdę działa - dzieli się Ania Słota.

Okazuje się, że na "Wieczorze chwały" modlą się osoby o różnej wrażliwości. Radość na modlitwie, nie wszyscy muszą odbierać tak samo.

- Taki "Wieczór chwały" to dla mnie okazja do bliższego spotkania z Jezusem. Ale muszę przyznać, że klaskanie czy tańce to nie dla mnie. To nie mój klimat. Ale mogę być na "Wieczorze chwały", bo chodzi tu o to, że każdy może się modlić tak, jak czuje. Jedni klaszczą, a ja wtedy po prostu z Nim rozmawiam. Każdy Go spotyka na swój sposób. Przecież nie będę udawać kogoś innego, niż jestem - przyznaje Wioletta Pawliczek.

Za stronę muzyczną piątkowego wieczoru odpowiedzialny był zespół złożony z członków Odnowy w Duchu Świętym i Wspólnoty "Emmanuel".

Około 700 osób uwielbiało Boga śpiewem, tańcem i pełnym adoracji milczeniem w kościele pw. św. Maksymiliana M. Kolbego w Słupsku.

- Wyjdźcie w ławek i stańcie przed swoim Tatusiem, który jest w niebie. Wołaj „Tato!” jeśli nic innego nie umiesz. Wypowiedz to, co masz w sercu! - wołał ks. Tomasz Kędzierski ze słupskiej Szkoły Nowej Ewangelizacji, który prowadził wieczór modlitewny. - Jesteśmy Kościołem, który żyje, który wielbi Boga i Go wyznaje śpiewem, tańcem i klaskaniem - zachęcał.

Przez prawie dwie godziny słupszczanie, którzy przybyli na Wieczór Chwały śpiewali i na zmianę skandowali imię Jezusa. Wśród nich było bardzo wielu młodych ludzi. 

Podczas adoracji Najświętszego Sakramentu trwali na kolanach, przyzywając Ducha Świętego i prosząc Go o odwagę i moc do bycia świadkiem Chrystusa. 

- To naprawdę niesamowite doświadczenie, które daje Bożego „kopa”. W ogóle nie czuje, że spędziłam w kościele ponad 2 godziny! W dodatku skacząc i chwaląc Pana - mówi rozentuzjazmowana Klaudia Tatarynowicz, uczennica słupskiego techniku.

- Poczułem, jak naprawdę żywy Jezus jest obok mnie. Klęczałem, miałem różne myśli w głowie, niekoniecznie dobre, bo związane z przykrymi sprawami i wtedy przeszedł obok mnie ksiądz z Najświętszym Sakramentem. Po błogosławieństwie poczułem pokój w sercu, jestem wolny od smutku - dopowiada jej kolega Przemek Zalewski.

- Była moc, były łzy dotykających Najświętszego Sakramentu, a najważniejsze, że był między nami Jezus. Potrzeba nam chwil bycia aż tak blisko. Każdy z nas potrzebuje się przytulić do Boga - przyznaje ks. Dariusz Rataj, koordynujący wydarzenia ewangelizacyjne w Słupsku.

- Czas chwały jest też po to, by uświadomić sobie, że spotkanie z Bogiem wiąże się z radością, a nie tylko ze statycznym byciem w kościelnej ławce. O ile człowiek tego pragnie On będzie blisko - dodaje duszpasterz.

Po wieńczącym spotkanie błogosławieństwie Najświętszym Sakramentem z mini-koncertem wystąpił jeszcze Łukasz Bęś, raper, który wcześniej dzielił się świadectwem swojego nawrócenia.

Podobne spotkanie zgromadziło też kilkaset osób w pilskim kościele pw. NMP Wspomożycielki Wiernych. Był śpiew, modlitwa i uwielbienie. A na zakończenie wspólne odśpiewanie Apelu Jasnogórskiego.

- Wieczory chwały są właśnie po to, żeby w człowieku budzić wiarę, prowadzić go do osobistej relacji z Jezusem. Wszystko, dlatego, żeby człowiek wyszedł z takiego schematu, że do Pana Boga nie można mówić inaczej, jak tylko definicjami i regułkami. Nie oznacza to oczywiście, że Eucharystia nie jest ważna, ale ludzie bardzo często pytają, czy mogą modlić się swoimi słowami, boją się obrazić Pana - mówił w czasie krótkiej katechezy ks. Rafał Jarosiewicz, dyrektor diecezjalnej Szkoły Nowej Ewangelizacji.

Na początku spotkania był czas na przyzywanie obecności Ducha Świętego. Następnie ks. Rafał Jarosiewicz poprowadził krótką katechezę. - Było to zaproszenie ludzi do konkretnych wezwań, wytłumaczenie, na czym uwielbienie polega, jak w nie wejść i jak modlić się w taki sposób, by ta modlitwa otwierała nas a działanie Pana Boga - wyjaśnia ks. Jarosiewicz. Po katechezie, której głównym tematem było przełamanie schematów dotyczących modlitwy, przyszedł czas na uwielbienie Boga. Własnymi słowami, w trakcie modlitwy równoczesnej. Z rękami wzniesionymi do góry i śpiewem na ustach.

- Bóg nie potrzebuje hymnów. Proponuje nam konkretne dary, ale zaprasza nas do tego, co wymaga od nas decyzji. Kiedy wchodzimy w uwielbienie otrzymujemy od Boga nowe rzeczy. Ludzie przychodzą na wieczór stłamszeni, załamani i podczas tej modlitwy nagle coś się zmienia, otwiera, trudno to opisać - mówił ks. Rafał.

Pilski „Wieczór chwały” zakończyła wspólna modlitwa i krótkie świadectwa ludzi. - Jestem katoliczką i wiem, że chwała Boga zmienia życie - mówiła Ola Machlewska. Dla młodej nauczycielki jest to kolejny „Wieczór chwały”, w którym uczestniczy. Jednak doskonale pamięta swoje pierwsze zetknięcie z taką formą modlitwy.

- Jak usłyszałam modlitwę równoczesną, to pomyślałam, że jestem w jakiejś sekcie i chciałam stamtąd jak najszybciej uciec. Gdyby nie znajomi, którzy byli obok mnie i o których wiem, że są normalni, pewnie wyszłabym z kościoła - wspomina z uśmiechem dziewczyna.

Pani Ola nie chce faworyzować żadnej modlitwy. Ani tej w trakcie „Wieczoru chwały”, ani tej, która towarzyszy nam w trakcie Eucharystii. - To nie jest tak, że któraś modlitwa daje kopa, a któraś nie. Bardzo ważna jest modlitwa wspólnotowa, bo ona jest prawdziwym motorem napędowym i daje moc - wyjaśnia Olai Machlewska.

"Wieczory chwały" były elementem diecezjalnej akcji "Miasto dla Jezusa".