Z kerygmatem od drzwi do drzwi

Karolina Pawłowska

publikacja 07.09.2013 22:53

W ramach projektu „Miasto dla Jezusa” blisko pięćdziesięcioosobowa grupa ewangelizatorów odwiedziła mieszkańców jednej ze słupskich parafii.

Z kerygmatem od drzwi do drzwi W domach, które odwiedzili ewangelizatorzy modlili się z mieszkańcami i zapraszali na spotkanie z oo. Enrique i Antonello Karolina Pawłowska /GN

Podzieleni na dwie grupy ewangelizatorów ulicznych i stukających od drzwi do drzwi odwiedzali mieszkańców parafii pw. Najświętszego Serca Jezusowego. Starali się dotrzeć przede wszystkim do tych, których nie ma w kościele.

W imieniu proboszcza parafii zapraszali na środowe spotkanie z oo. Enrique i Antonello, rozdawali ulotki ewangelizacyjne a przede wszystkim głosili Dobrą Nowinę.

– Każda taka akcja, to otwarcie się na tych, którzy mają problem z tym, żeby przyjść do kościoła. Bo to zaskakuje, otwiera człowieka na Boga – przyznaje ks. Jerzy Urbański, proboszcz parafii, w której działali ewangelizatorzy.

Jak zauważa, księżom w dziele ewangelizacyjnym niezmiernie potrzebna jest pomoc świeckich. – Ksiądz nie da rady zrobić wszystkiego sam, więc jego zadaniem jest znalezienie albo zaproszenie ludzi, którzy pomogą, doradzą. Nie wyobrażam sobie normalnego funkcjonowania parafii bez świeckich – zarówno na gruncie materialnym, remontowym i innym, jak i na duchowym, kiedy trzeba iść do innych z Dobrą Nowiną. Ludzie potrzebują świadków, swoich sąsiadów, którzy mają takie same problemy, jak oni. Autentyczność przekazu jest niezmiernie ważna – mówi duchowny.

– Trzeba szukać nowych form, robić Boży ferment. Żeby dzisiaj przyprowadzić ludzi do kościoła, trzeba po nich wyjść. Czy zobaczymy gołym okiem efekt? Nie wiem. Ale wierzę, że ten zasiew nie trafi tylko na ugór – dodaje.

– Efekty są. Po pierwszej akcji, która przeprowadziliśmy w tej parafii w lutym, sam proboszcz stwierdził podczas wizyty kolędowej, że więcej drzwi się przed księżmi otwierało, także tych, które dotychczas były zamknięte na głucho. Kiedy przychodzimy do kogoś do domu, mówimy, że przysyła nas ich proboszcz, bo… się o nich martwi. Nie o kopertę z ofiarą, ale o ich dobro duchowe – zauważa ks. Dariusz Rataj, szef słupskiej Szkoły Nowej Ewangelizacji im. św. Krzysztofa, która zorganizowała przedsięwzięcie wspólnie z członkami Ewangelizacji Nadmorskiej.

Podczas odwiedzania domów ewangelizatorzy modlili się z ich mieszkańcami i ogłaszali kerygmat. Przyznają, że – choć działali dzisiaj w niełatwym terenie – wiele z osób, które odwiedzili, otwierało przed nimi drzwi i prosiło o modlitwę.

– Jak ktoś spotka Jezusa, to nie będzie w stanie zatrzymać tego tylko dla siebie. Musi iść i podzielić się tym, co otrzymał z innymi. Ja muszę ewangelizować. Mnie też ktoś tak w życiu pomógł, zaprowadził do Jezusa. Byłem w takiej samej sytuacji, jak większość ludzi, do których dzisiaj szedłem. Więc mówię im: Jezus wyzwolił mnie z alkoholizmu, ciebie też uzdrowi – wyjaśnia Janusz Terefenko z SNE.