Organizm, nie organizacja

ks. Wojciech Parfianowicz

publikacja 09.09.2013 10:23

W katedrze wypełnionej niemal po brzegi, Szymon Hołownia rozmawiał przez ponad dwie godziny z mieszkańcami Koszalina i okolic. Przyszło prawie 700 osób.

Organizm, nie organizacja Szymon Hołownia w Koszalinie. Spotkanie na temat: "Po co Kościół?" Grzegorz Funke

Spotkanie z katolickim dziennikarzem, publicystą i autorem książek odbyło sie w ramach projektu ewangelizacyjnego "Miasto dla Jezusa". Jego tematem przewodnim było pytanie: "Po co Kościół?". Jednak Szymon Hołownia w swoich wypowiedziach poruszał też inne tematy związane z wiarą.

- Dobrze, że tu jesteśmy i możemy sobie porozmawiać o rzeczach ważnych. Nieczęsto tak się zdarza, że siadamy wieczorem i zamiast rozmawiać o bzdetach, albo o sprawach średnio ważnych, albo o tzw. bieżączce, dotykamy tego co jest naprawdę najważniejsze. Mam nadzieję, że przed nami taki właśnie wieczór, kiedy zadamy sobie pytanie, co to jest to coś, co czuję, że jest większe ode mnie, co jest jakby poza mną, co powoduje to egzystencjalne swędzenie i co zdaniem niektórych powinno być przeżywane właśnie w Kościele - powiedział w przywitaniu Szymon Hołownia.

Dziennikarz mówił m.in. o dwóch najważniejszych powodach, dla których Kościół ma sens i jest potrzebny:

- Kiedyś kłóciliśmy się z moim kolegą Marcinem Prokopem, po co w ogóle chodzić do kościoła. Powiedziałem mu wtedy, że jest to dość proste. Wyobraź sobie, że umawiasz się z dziewczyną na randkę, powiedzmy przy Rondzie de Gaulle'a. Ale później mówisz sobie, że przecież wasza miłość jest wszędzie, jest taka duchowa i głęboka, że właściwie to ty pojedziesz do Piaseczna i tam przeżyjesz tę randkę. Przecież to bez sensu. Jezus czeka na nas w Kościele, na Rondzie de Gaulle'a a nie w Piasecznie. W Kościele pozostał w sakramentach i w swoim słowie - mówił Hołownia.

- A więc najważniejszym powodem, dla którego warto być w Kościele jest właśnie On, Jezus Chrystus. Nie moralność, nie idea, ale Jezus żywy i prawdziwy, który zdecydował, że tu właśnie zostanie - dodał.

Organizm, nie organizacja   Podczas spotkania w koszalińskiej katedrze. ks. Wojciech Parfianowicz /GN Oprócz obecności w Kościele żywego Boga, Hołownia wskazał na jeszcze jeden ważny powód sensowności przynależenia do Kościoła:

- Chrystus, po tym jak wstąpił do nieba nie zostawił jakichś bilbordów czy prezentacji multimedialnej, jak żyć. Po prostu stara się jak najintensywniej być ze swoimi uczniami w Kościele. I ten Kościół jest tak wymyślony, że jeden słaby człowiek ma pokazywać Chrystusa drugiemu słabemu człowiekowi. Na tym polega Kościół, żebyśmy mieli wokół siebie braci i siostry, którzy czasami będą nas poprawiać, czasami inspirować, po prostu dzielić się z nami swoją wiarą. Potrzebujemy drugiego człowieka, żeby się zbawić. Nasze życie, także życie wiary, musi być relacją, bo tylko w relacji naprawdę poznajemy siebie. Nie da się ciągle stać przed lustrem i mieć realny obraz siebie. Potrzebujemy konfrontacji z drugim. Inaczej Jezus założyłby klub samo zbawiających się dżentelmenów, a nie wspólnotę Kościoła. W Kościele objawia się taka prosta prawda, że każdy ma coś, ale nikt nie ma wszystkiego - przypomniał.

Hołownia zwrócił uwagę na właściwe rozumienie tego, czym jest wspólnota Kościoła:

- Kościół to jest organizm, a nie organizacja. Jesteśmy częścią wielkiego krwioobiegu Kościoła powszechnego. Pewnego razu uświadomiłem sobie, że zmiany stref czasowych powodują, że właściwie nie ma takiej chwili, żeby gdzieś na świecie ktoś z moich braci i sióstr nie płakał, nie przychodził do kościoła, nie umierał. Cały czas gdzieś jest odprawiana Msza św., ktoś się spowiada. Cały czas ktoś z moim braci i sióstr potrzebuje wsparcia i modlitwy. I my jesteśmy częścią właśnie tego, a nie tylko jakiegoś zapyziałego fragmentu Kościoła, w którym akurat żyjemy. Ludzie! Kiedy my sobie wreszcie uświadomimy, że mamy ponad miliard braci i sióstr? Kiedy my zrozumiemy, że o. Rydzyk czy ks. Lemański to jeszcze nie wszystko? - pytał dziennikarz.

Wypowiadając się na temat współczesnych zagrożeń Kościoła, Hołownia stwierdził: -Największymi wrogami Kościoła jesteśmy my sami, a nie Janusz Palikot i Robert Biedroń razem wzięci. My nie mamy tylko nawracać, ale przede wszystkim nawracać siebie. Przestańmy koncentrować się na deficytach, a raczej pomyślmy o zasobach - zachęcał.

W katedrze pojawił się także bp Edward Dajczak, który na koniec pobłogosławił wszystkich obecnych na spotkaniu.