Dobre słowo i... mordoklejki

ks. Wojciech Parfianowicz

publikacja 13.10.2013 14:48

Członkowie koszalińskiego Duszpasterstwa Akademickiego na kilka godzin opanowali dziś autobusy MZK. Reakcje były różne.

Dobre słowo i... mordoklejki Dzięki życzliwości zarządu MZK w Koszalinie, studenci biorący udział w akcji, nie musieli płacić za bilety. ks. Wojciech Parfianowicz /GN

Ubrani w białe koszulki, zaopatrzeni w specjalne wizytówki i plecaki pełne słodkich krówek, cierpliwie czekali na swoją "ofiarę" - żółty, miejski autobus. Kiedy wchodzili na pokład, na twarzach wielu pasażerów pojawiał się uśmiech, na innych konsternacja, na jeszcze innych bardziej lub mniej życzliwa obojętność. Byli też tacy, którzy zaczęli się łapać za portfele.

- Dzień papieski jest szansą, żeby nauczanie wielkiego Jana Pawła II przełożyć jakoś na codzienne życie zwykłych ludzi. Dlatego postanowiliśmy zorganizować miejski happening - mówi ks. Tomasz Roda, koszaliński duszpasterz akademicki. - Rozdajemy w autobusach MZK wizytówki z myślą Jana Pawła II. Wybraliśmy słowa z encykliki Ut unum sint: "Jeśli chrześcijanie, pomimo podziałów, będą umieli jednoczyć się coraz bardziej we wspólnej modlitwie wokół Chrystusa, głębiej sobie uświadomią, o ile mniejsze jest to wszystko, co ich dzieli, w porównaniu z tym, co ich łączy...". To taka próba, żeby zwrócić nasze spojrzenie właśnie na to, co nas z drugim człowiekiem łączy, a nie tylko na to, co nas dzieli - tłumaczy duszpasterz.

- Nie chcemy być nachalni, nie chcemy indoktrynować. Chcemy szukać ludzi dobrej woli. Nikogo na siłę nie ewangelizujemy, nikomu na siłę nie wciskamy tej ulotki, jeśli sobie tego nie życzy. A jeśli ktoś będzie naszą postawą zniesmaczony, to na poprawę smaku mamy krówkę - zastrzega z uśmiechem ks. Roda.

- Liczę na to, że ludzie, których spotkamy zobaczą, że Kościół katolicki naprawdę żyje i działa. Obawiam się jedynie tych, którzy mają jakieś uprzedzenia. Ale myślę, że wtedy... krówką go... osłodzimy - mówi Karol Wiśniewski, student III roku informatyki.

- Takie pokazanie się na ulicy to dla mnie świadectwo wiary. Jeśli ktoś mnie rozpozna, to się do niego uśmiechnę i chwilę porozmawiamy. Nie ma się czego wstydzić - zapewnia Ania, studentka III roku budownictwa.

Jednak na twarzach wielu uczestników akcji widać lekkie zakłopotanie. To również dla nich moment pewnego przełamania się. Kiedy do przystanku dojeżdża pierwszy autobus, ks. Tomasz dodaje odwagi swoim studentom: - Robimy tak: wchodzimy, ja podaję prosty komunikat. Wy nic nie musicie mówić, przecież zobaczcie, jak wyglądamy - mówi wskazując na obcisłe koszulki, powodując salwę śmiechu.

Pasażer wsiadający przez przednie drzwi po wzięciu ulotki komentuje: "rozdają obrazki, pewnie zaraz przejdą się z tacą". Wielu ludzi reaguje z dużą dozą życzliwości, ale jednak podążając w tym samym kierunku; nie chcąc wziąć ulotki ani krówki wymawiają się, zapewniając: "ale ja już dałem", "nie mam nic przy sobie".

Taka reakcja powoduje lekki uśmiech i wprawia studentów w konsternację.

- Po zapewnieniu, że na nic nie zbieramy, ludzie chętnie brali ulotki i cukierki. Pokutują jednak stereotypy, że Kościół to tylko zbiera pieniądze. Trzeba więc wychodzić do ludzi z takimi akcjami, a nie tylko ciągle zbierać - zauważa Karolina Dobrzyńska, która skończyła już studia inżynierskie.

Większość pasażerów reagowała pozytywnie. - Bardzo dobra akcja, trzeba szukać ludzi. Wielu dziś uważa, że Kościół to nic dobrego. Muszę przyznać, że byłam miło zaskoczona. Myślę, że wielu ludzi też tak to odbierze - dzieli się pani Asia, która z synem Dawidem jedzie w stronę galerii handlowej.

Z tyłu autobusu siedzi 17-letnia dziewczyna. Marcelina jednoznacznie deklaruje się jako niewierząca. Z zainteresowaniem bierze jednak ulotkę. - Nie mam nic przeciwko. Są tacy, którzy chcą porozmawiać o życiu, o tym, co ich boli czy nawet o Bogu. Nie przeszkadza mi to, że ktoś wchodzi do autobusu i mi coś daje. To, że dostaję ulotkę nie oznacza, że muszę gdzieś pójść, czy się z czymś zgodzić. Mogę ją przeczytać albo wyrzucić, a może dowiem się czegoś ciekawego. A poza tym jest krówka - mówi z uśmiechem dziewczyna.

Jak przyznają sami studenci, akcja okazała się trafionym pomysłem. Jednak pojawił się pewien problem. Choć myśl Jana Pawła II nawiązywała do dialogu, to krówka była jednak elementem zdecydowanie "anty-dialogowym". Kto wziął cukierka do ust, przynajmniej przez chwilę nie mógł powiedzieć ani słowa.

Studenci z koszalińskiego DA już myślą o kolejnej akcji.