Uczestnicy słupskich Czasów Chwały znają ich doskonale. Od niedawna o Yam Kinneret usłyszeli też inni mieszkańcy diecezji.
W nazwie połączyliśmy dwie najważniejsze dla nas sprawy: Boga i muzykę. Kinnor to harfa, a Yam Kinneret to hebrajskie określenie jeziora Genezaret – wyjaśniają muzycy
Karolina Pawłowska /GN
Słupski zespół ewangelizacyjny wypuścił w świat swój pierwszy wideoklip i energetycznym brzmieniem zaprasza do wspólnej modlitwy.
Profity w niebie
Wszystko zaczęło się 20 lat temu, ale dopiero teraz muzycy postanowili „na poważnie” zająć się graniem i po długiej przerwie reaktywować zespół w nowym składzie. Impulsem były organizowane od ubiegłego roku w Słupsku wieczory modlitewne pod nazwą Czas Chwały. – Najpierw przyjeżdżał na nie zespół z Koszalina, a jakoś w grudniu ks. Tomasz Roda zaproponował, że może my byśmy spróbowali. Padło hasło, więc się skrzyknęliśmy, jeszcze w niepełnym składzie. Teraz, po tych kilku miesiącach, mam pewność, że to nie przypadek. Pan Bóg nas pozbierał, żebyśmy grali – opowiada Arek Drozdowski, gitarzysta i główny wokalista zespołu. Co miesiąc rozśpiewane i roztańczone uwielbienie, na które oprawę muzyczną przygotowuje Yam Kinneret, zapełnia kościół pw. św. Maksymiliana. Jak wyjaśniają muzycy, właśnie to jest jedynym powodem, że grają. – Fajnie, że ktoś na ulicy podejdzie, poklepie po ramieniu, powie, że dobrze graliśmy, bo i takie rzeczy się zdarzają. Ale nie o to chodzi. My się tą muzyka modlimy. To ma nas też umacniać. Nie da się grać muzyki religijnej, jeśli nie robi się tego na kolanach – wyjaśnia Łukasz Obojski, gitarzysta. – Pieniądze? Sława? To nie dla nas. My gromadzimy profity w innym banku: w niebie – dopowiada z uśmiechem grający na gitarze elektrycznej Grzegorz Goliszek.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.