Mówić "nie", ale bez nienawiści

ks. Wojciech Parfianowicz

publikacja 07.03.2014 22:45

Około 200 osób wzięło udział w szczecineckim marszu solidarności z Ukrainą.

Piątek, 7 marca   Piątek, 7 marca
Początek marszu na placu Wolności
ks. Wojciech Parfianowicz /GN
Uczestnicy manifestacji wyruszyli spod ratusza. Przeszli ulicami miasta w kierunku osiedla Zachód, gdzie przy budującej się cerkwi greckokatolickiej wzięli udział w krótkim nabożeństwie.

Wiele osób niosło flagi: polskie, ukraińskie i Unii Europejskiej. W czasie drogi nie skandowano żadnych haseł, ponieważ w założeniu organizatorów miał to być marsz milczenia.

W manifestacji wzięło udział wielu mieszkańców Szczecinka, a także delegacja z Białego Boru. Obecni byli lokalni parlamentarzyści oraz przedstawiciele władz samorządowych ze starostą szczecineckim Krzysztofem Lisem na czele.

- Popieram Ukrainę, ponieważ sama jestem Ukrainką. Uważam, że źle się dzieje, dlatego moje miejsce jest tutaj. Powinnam pokazać, że się z tym nie zgadzam. Myślę, że Rosja tak naprawdę nigdy nie pogodziła się z tym, że Ukraina to osobne państwo - mówi Irena Perłowska z Białego Boru.

- Jesteśmy rodowitymi Polakami, ale mamy na Ukrainie rodzinę, też Polaków. Mieszkają w Kijowie, Diepropietrowsku i w Charkowie. Dlatego właśnie solidaryzujemy się z tym, co tam się teraz dzieje. Kto nie reaguje na bezprawie, ten sam kiedyś zostanie dotknięty bezprawiem. To, co się dzieje na Krymie, na Ukrainie, jest ze strony Rosji przejawem arogancji i buty, która, jeśli nie zostanie jakoś zatrzymana, może być powtórką z roku 1939. Trzeba pokazać, że nie chcemy wojny, że się z tym po prostu nie zgadzamy - podkreśla Dariusz Krupski, który na marsz przyszedł z żoną i córką.

Piątek, 7 marca   Piątek, 7 marca
Ks. Arkadiusz Trochanowski prowadzi nabożeństwo przy cerkwi
ks. Wojciech Parfianowicz /GN
- To, co robimy tutaj dla Ukrainy, choćby przychodząc na taką demonstrację, tak naprawdę robimy też dla siebie. Bo nie znamy dnia ani godziny, kiedy ktoś może wystąpić przeciwko nam. Chcemy zamanifestować solidarność z Ukraińcami, ale chcemy także pokazać Polakom, że trzeba się obudzić, bo nie jest wcale powiedziane, że u nas zawsze musi być bezpiecznie - dodaje mieszkaniec Szczecinka.

- Ważna jest modlitwa. Ona ma nam pomóc w tym, żebyśmy uchronili się od nienawiści. Wyrażamy nasz protest wobec prób oderwania części ukraińskiego terytorium w sposób niedopuszczalny, z pogwałceniem międzynarodowego prawa. Ale na to, co się dzieje, musimy patrzeć w duchu miłosierdzia i nie przenosić naszego sprzeciwu na wszystkich. Nasze "nie" wypowiadamy wobec władzy, która wtargnęła w życie narodu ukraińskiego i chce mu odebrać to, co należy do niego. Nie możemy jednak patrzeć na kogokolwiek z nienawiścią. Mówimy "nie", ale bez nienawiści - podkreśla ks. Arkadiusz Trochanowski, obecny na marszu greckokatolicki proboszcz parafii w Szczecinku i w Wałczu.

Pod krzyżem przy budującej się cerkwi na osiedlu Zachód, uczestnicy manifestacji odmówili modlitwy żałobne za zabitych na Majdanie oraz o pokój na Ukrainie. Częścią krótkiego nabożeństwa było wspólne odmówienie modlitwy "Ojcze nasz" po polsku i po ukraińsku. Niektórzy uczestnicy marszu zapalili znicze, które następnie ustawili pod krzyżem na znak łączności z Ukrainą. Przedstawiciele organizacji ukraińskich dziękowali Polakom za zaangażowanie, także na forum międzynarodowym, w działania na rzecz Ukrainy.