Nie piję nie tylko dla siebie

ks. Wojciech Parfianowicz

publikacja 06.08.2014 23:00

Abstynencja nie zawsze jest konieczna, bo alkohol sam w sobie nie jest zły. Jednak odmowa kieliszka może być znakiem, podporą, ofiarą.

Nie piję nie tylko dla siebie Podręcznik i znaczek KWC ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość

Wielu przyzna, że po upalnym dniu, nie ma to jak schłodzone piwko przy wieczornym grillu z przyjaciółmi. Lampka dobrego wina do obiadu to też nie lada przyjemność. Dla poparcia tej tezy niektórzy, z lekkim przymrużeniem oka, podają nawet argument biblijny ze św. Pawła: "Samej wody już nie pij, używaj natomiast po trosze wina ze względu na żołądek i częste twe słabości!" (1 Tm 5, 22-23).

Jednak, szczególnie w sierpniu, zewsząd słychać nawoływanie do trzeźwości. To dobrze, bo nietrzeźwość przeważnie źle się kończy, a niejednokrotnie prowadzi nawet do tragedii. Czy trzeźwość wymaga abstynencji? W niektórych przypadkach tak. Są jednak i tacy, którzy mogliby pić, delektując się smakiem dobrego trunku, ale tego nie robią, nie tylko w sierpniu. Kim są i jak ich postawa ma się do cnoty umiarkowania?

Nie muszę, ale chcę

Krucjata Wyzwolenia Człowieka funkcjonuje już 35 lat. - Jest to dzieło związane z Ruchem Światło-Życie. Skupia osoby deklarujące całkowitą abstynencję od alkoholu. Ten, kto włącza się w Krucjatę, nie tylko nie pije alkoholu, ale także go nie kupuje i nim nie częstuje - tłumaczy ks. dr Tomasz Tomaszewski, diecezjalny moderator Ruchu Światło-Życie.

Czy picie alkoholu musi powodować kaca... także tego moralnego? Ks. Franciszek Blachnicki, w "Abstynenckim Credo KWC" napisał tak: "Krucjata, zgodnie z nauką moralną Kościoła, uważa zarówno abstynencję, jak i prawdziwe umiarkowane używanie napojów alkoholowych za rzeczy pod względem moralnym zasadniczo obojętne. Kto prawdziwie umiarkowanie używa od czasu do czasu napojów alkoholowych, nie dopuszcza się jeszcze tym samym żadnej niedoskonałości etycznej i nie można mu z tego powodu nic zarzucić. Wartości etycznej nabiera praktykowanie abstynencji lub umiarkowanie dopiero ze względu na motywy, czy okoliczności. Dlatego ruch trzeźwościowy Krucjaty nie uzasadnia abstynencji rygorem moralnego przymusu czy nakazu, ani nie twierdzi, że abstynencja sama w sobie jest etycznie lepsza od umiarkowanego spożywania napojów alkoholowych. Stąd też ruch ten odcina się wyraźnie od tych abstynentów czy ugrupowań abstynenckich, które uważają abstynencję samą w sobie za etycznie doskonalszą od umiarkowania i które chciałyby uzasadnić powszechny obowiązek moralny praktykowania abstynencji przez wszystkich ludzi".

Jednak dalej w tym samym "Credo" ks. Blachnicki pisze, że wobec zła szerzącego się alkoholizmu, postawa umiarkowania może nie wystarczyć. Żeby skutecznie z nim walczyć, potrzebna jest postawa bezkompromisowa, która wyraża się w całkowitej abstynencji. Stąd propozycja Krucjaty.

O co to kruszenie kopii?

Samo słowo "krucjata" kojarzy się z walkami toczonymi przez średniowiecznych krzyżowców. O jaką walkę chodzi w KWC?

- Nie o walkę z alkoholem jako takim. Nie chodzi o to, żeby teraz biegać po weselach i tłuc wszystkie butelki z wódką; ani o to, żeby nie przebywać w towarzystwie osób, które piją, czy zamknąć się w getcie i chodzić na imprezy tylko bezalkoholowe i za coś złego uważać przebywanie z osobami pijącymi. Nie chodzi też o jakiś lęk przed alkoholem. Członek Krucjaty ma funkcjonować normalnie, a to, że odmawia picia, ma głębszy sens - wyjaśnia ks. Tomaszewski.

- Po pierwsze nie jest to propozycja dla tych, którzy mają problem z alkoholem, albo go nadużywają. To dzieło jest dla każdego, także dla tych, którzy piją małe ilości, albo nie piją w ogóle. Jest to forma postu, który polega na powstrzymaniu się od czegoś, co nie jest z natury złe, bo alkohol nie jest sam w sobie zły. Chodzi o rezygnację z dobra, na rzecz dobra większego. Ofiarujemy ten post z miłości do Pana Boga i do bliźniego, za tych, dla których alkohol jest już problemem. Jest to taka duchowa ofiara w intencji konkretnej osoby. Niektórzy podejmują to dzieło np. za ojca, matkę, żonę, czy męża, którzy nadużywają alkoholu. Ale nawet, jeśli nie mamy takich konkretnych osób, można tę ofiarę złożyć po prostu w intencji uzależnionych - dodaje ks. Tomaszewski.

Przy powstawaniu KWC przed 35 laty była s. Renata Kościelska ze Wspólnoty Dzieci Łaski Bożej z Lipia. W ogólnopolskiej księdze jest wpisana pod numerem 27. - Podjęłam się tego za pewną osobę, młodą kobietę, która była alkoholiczką. Po kilku latach mojej abstynencji i modlitwy ona wytrzeźwiała. Wszyscy jej znajomi zmarli z powodu przepicia. Ona też młodo zmarła na raka, ale odeszła jako osoba trzeźwa - wspomina siostra.

- Ja i tak nie piłem, bo jestem harcerzem. Ale zrozumiałem, że KWC to nie tylko niepicie, ale ofiara i modlitwa. Pomyślałem o osobie, która jest mi bliska i ma problem. Teraz nie piję już nie tylko dla siebie, ale dla kogoś innego - dzieli się Michał Hejduk, 17-latek z Koszalina, który w tym roku podpisał zobowiązanie na jeden rok.

Oprócz wymiaru duchowego, czyli postu połączonego z modlitwą, Krucjata jest też swego rodzaju promocją trzeźwości. Ks. Franciszek Blachnicki mówił o tzw. "nowej kulturze", czyli o zdrowym człowieczeństwie opartym na zdrowych wartościach. Taką wartością na pewno jest trzeźwość, która nie zakłada koniecznie abstynencji. Jednak członkowie KWC wychodzą z założenia, że w dzisiejszym świecie tak radykalny krok, jak całkowita abstynencja, jest potrzebny.

Uderza on najpierw w liczne "alkoholowe zwyczaje", które nie sprzyjają trzeźwości. W świadomości wielu ludzi tkwi przekonanie, że np. sukces trzeba opić, że wypić należy za zdrowie, na odwagę, bo parapetówka, bo pępkowe itd. Niektórzy nie wyobrażają też sobie bez alkoholu dobrej zabawy.

Brak trzeźwości, czyli niewłaściwe podejście do alkoholu, niekoniecznie związany jest z alkoholizmem. Ci, którzy co roku tracą życie pływając lub prowadząc samochód "po pijaku", najczęściej nie są uzależnieni. Giną jednak z powodu alkoholu, a ściślej mówiąc, właśnie z powodu nietrzeźwości.

Członkowie KWC odmawiając picia w różnych sytuacjach, dzieląc się swoimi motywami, oprócz politowania, wzbudzają jednak często pytania. - Wcześniej zdarzało mi się pójść normalnie z kolegami do pubu na piwo. Jestem w Krucjacie od trzech tygodni i w tym krótkim czasie musiałem już wiele razy odmawiać. Dopiero teraz widzę, jak często proponuje się alkohol. Ale muszę przyznać, że znajomi przyjmują to ze zrozumieniem - dzieli się Filip Jachowicz, student Politechniki Koszalińskiej.

Zadziwić, nie zdziwaczeć

- Należąc do KWC można być apostołem, ale nie takim siedzącym na końcu stołu, zgorszonym, który nie umie się bawić, patrzy podejrzliwie. KWC to nie getto dziwaków, tylko grupa normalnych ludzi, którzy dają świadectwo - zaznacza ks. Tomaszewski.

Nie chodzi o popadanie w skrajności, jak odmawianie zjedzenia kawałka tortu, ponieważ jest nasączony alkoholem czy o nieprzyjmowanie lekarstw, które alkohol mają w składzie. Nie chodzi też o to, że członkowi KWC nie wolno iść z rodzicami na zakupy, ponieważ w koszyku znajdzie się kilka puszek piwa. Jest wiele różnych sytuacji, w których na horyzoncie pojawia się alkohol. Potrzeba zdrowego rozeznania i podejścia bez lęku. Odmowa picia nie może też być okazaniem pogardy, wyższości, ale z drugiej strony chwiejności.

Członkowie Krucjaty podkreślają, że świadectwo odmowy picia staje się często ważnym znakiem dla tych, którzy toczą walkę o trzeźwość. Presja społeczna wyrażona niekiedy pytaniem w rodzaju: "co, z nami nie wypijesz?" jest nieraz trudna do pokonania.

- Do Krucjaty wstąpiłem w roku 1987 pod wpływem spotkania z osobami uzależnionymi w ośrodku w Stanominie. Zaraz na początku otrzymałem od Pana Boga takiego "cukierka", tzn. zobaczyłem, jakim cennym darem jest abstynencja. Znajomi zaprosili mnie na chrzciny ich dziecka. Potem było przyjęcie, na którym ciągle namawiano mnie, żebym się napił "za zdrowie" małego, ale ja konsekwentnie odmawiałem. Jeszcze w czasie przyjęcia podszedł do mnie człowiek i powiedział: "dziękuję księdzu, bo sam nie dałbym rady". To był niepijący alkoholik, który niedawno wszedł na drogę trzeźwości. Choćby dla tego jednego przypadku było warto - mówi ks. dr Krzysztof Włodarczyk, dyrektor wydziału duszpasterskiego w kurii, organizator rekolekcji trzeźwościowych.

Jak dołączyć do KWC?

Krucjatę Wyzwolenia Człowieka może podjąć każdy, kto uzna, że warto zaangażować się w to dzieło. Aby to uczynić, należy pobrać ze strony www.kwc.oaza.pl specjalny druk i wysłać go, albo bezpośrednio do centrum KWC w Krościenku, albo do Centrum Ruchu Światło-Życie diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, które mieści się w CEF.

Jeśli ktoś jest pełnoletni, może podpisać deklarację "członkowską" KWC, czyli na całe życie. Jeśli ktoś nie ukończył 18 lat, podpisuje deklarację "kandydacką" na jeden rok.

Jak podaje ks. Tomaszewski, w księdze KWC diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej jest ok. 2 tys. deklaracji członkowskich, choć nie wiadomo, ile z tych osób wciąż podtrzymuje to zobowiązanie. W tym roku podczas letnich rekolekcji oazowych 60 młodych ludzi z gimnazjum i szkoły średniej podpisało deklarację na jeden rok.

Złożenie deklaracji ma charakter zobowiązania się wobec wspólnoty ruchu Krucjaty Wyzwolenia Człowieka i każdy zachowuje wolność wycofania go w każdej chwili. Jednak potraktowanie sprawy na serio każe poważnie zastanowić się przed decyzją wstąpienia do KWC na całe życie. Najlepiej zacząć od deklaracji kandydackiej na jeden rok.