Boski Festiwal dał czadu

Karolina Pawłowska

publikacja 24.08.2014 23:39

Cztery dni dobrej zabawy, rewelacyjnych koncertów i radosnej ewangelizacji – dziś zakończył się Boski Festiwal w Trzcińcu.

Boski Festiwal dał czadu Pax Unity rozbujało uczestników w rytmie reggae Karolina Pawłowska /Foto Gość

Ponad pół tysiąca młodych ludzi z całej Polski zjechało się do Trzcińca koło Czaplinka. Na płycie dawnego lotniska wojskowego sąsiadującego z salezjańskim Domem Młodzieży im. Św. Jana Bosko od czwartku uczestniczyli w koncertach, panelach dyskusyjnych, a przede wszystkim mieli okazję do podzielenia się swoją wiarą.

Wieczory zdominowane były przez muzykę. Na festiwalowej scenie zaprezentowało się osiem zespołów wykonujących muzykę chrześcijańską, m.in. Stróże Poranka, Pax Unity czy Bethel. W ciągu dnia odbywały się panele dyskusyjne - młodzież mogła porozmawiać m.in. z diecezjalnym egzorcystą czy wysłuchać świadectwa nawróconego gangstera Gabriela True.

- My niczym się nie różnimy od ludzi, którzy tu przyjeżdżają. Też mamy rozmaite problemy, też poszukujemy, też potrzebujemy umocnienia. Stąd gości staramy się dobierać tak, by dostać odpowiedź także na nasze pytania i rodzące się wątpliwości - wyjaśnia Kornelia Blinda ze sztabu organizacyjnego festiwalu.

W tym roku uczestnicy festiwalu byli także świadkami profesji zakonnej pięciu salezjanów. Swoje śluby wieczyste złożyli podczas sobotniej Mszy św. Mateusz Macinkiewicz, Arkadiusz Orzechowski, Łukasz Piskuła, Grzegorz Siwak i Krzysztof Tomeczkowski.

- Lepszego miejsca nie można było sobie wyobrazić. To ważne, że śluby naszych współbraci odbyły się w środowisku młodzieży. To doskonale oddaje charyzmat naszego zgromadzenia. Ks. Bosko nie chciał formacji oddzielonej od tych, do których salezjanie są posłani. Młody salezjanin musi dojrzewać do miłości do młodych ludzi wśród nich, nie może się to odbywać w oderwaniu od tego środowiska – przyznaje ks. Marek Chmielewski, przełożony pilskiej inspektorii, który przewodniczył Eucharystii i na którego ręce zakonnicy składali swoje śluby.

Boski Festiwal dał czadu   Dla młodych ludzi festiwal to czas zabawy, ale i cztery dni modlitwy Karolina Pawłowska /Foto Gość - To także bardzo mocny znak dla tych młodych, że można wybrać tę drogę, taką dać odpowiedź Panu Bogu. Nie bez powodu mówiłem im, że Bóg kołacze do drzwi ich serc, a klamka jest po ich stronie. To od nich tylko zależy, czy otworzą Mu drzwi - dodaje.

Jak zauważa klimat trzcinieckiego festiwalu sprawia, że to czas wielkiej otwartości i wrażliwości młodych ludzi na Pana Boga.

- Z odpowiedzi, jaką dają młodzi swoją obecnością tutaj widać, że to formuła, której potrzebują. Zarówno ci uformowani, którzy chcą się podzielić swoją wiarą, jak i ci, którzy szukają jeszcze Pana Boga - mówi ks. Chmielewski.

Boski Festiwal to reaktywacja Salezjańskich Sejmików Młodzieżowych, które od 1988 r. odbywał się w skrzatuskim sanktuarium. Ich inicjator, zmarły przed trzema laty ks. Kazimierz Lewandowski, zaprosił na nie młodzież poszukującą, z pogranicza Kościoła, a nawet deklarująca się jako niewierzący.  Po jedenastoletniej przerwie salezjańska młodzież zdecydowała się wskrzesić ideę sejmików, ale już w nowym miejscu. Także teraz zaproszenie na festiwal kierowane jest do wszystkich, nie tylko do młodzieży związanej z Kościołem.

- Muzyka dla wielu jest haczykiem - nie ukrywa ks. Jacek Grochowski, szef festiwalu. - Nie zrażamy się tym, że ktoś z uczestników nie przyjdzie na Mszę św., czy na nabożeństwo właśnie teraz, właśnie w tym roku. Pan Bóg ma dla wszystkich odpowiedni czas. Już słyszałem poruszające, piękne świadectwa ludzi, którzy przyjechali ponownie, bo coś ich dotknęło, coś w nich zaskoczyło. Opowiadają o pięknych spowiedziach, idą na Eucharystię. A potem mówią, że sami po sobie się tego nie spodziewali, nawet nie myśleli przyjeżdżając tutaj, że coś takiego przeżyją - dodaje salezjanin.