Ta akcja trwa już 40 lat

ks. Wojciech Parfianowicz

publikacja 30.08.2014 16:45

W koszalińskim Centrum Edukacyjno-Formacyjnym odbyło się podsumowanie wakacyjnych rekolekcji oazowych.

Ta akcja trwa już 40 lat   Lipie, 11 lipca 2014: Dzień Wspólnoty I turnusu ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość Podstawą do dyskusji podczas koszalińskiego spotkania były doświadczenia prowadzących rekolekcje oraz analiza porekolekcyjnych ankiet uczestników.

Zastanawiano się m.in. nad tym, czy w kontekście wyzwań nowej ewangelizacji propozycja Ruchu Światło-Życie jest wciąż aktualna? Czy w nieustannie przyspieszającym świecie oferowanie rekolekcji 15-dniowych ma jeszcze sens? Co jest największym problemem młodego człowieka przeżywającego rekolekcje: czy na pewno brak Facebooka i komórki?

W tym roku w dziecięcych i młodzieżowych rekolekcjach Ruchu Światło-Życie w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej wzięło udział w sumie ponad 300 osób (260 uczestników i 48 prowadzących). - To trochę mniej niż w roku ubiegłym, ale można powiedzieć, że od lat liczba uczestników rekolekcji wakacyjnych utrzymuje się mniej więcej na tym samym poziomie - przyznaje ks. dr Tomasz Tomaszewski, moderator diecezjalny Ruchu.

- Przede wszystkim kolejny raz potwierdza się, że rekolekcje oazowe mają swoją mądrość. Czasy są inne, młodzież jest inna, ale oazy są wciąż potrzebne. Potrzeba oczywiście ciągłych zmian, ale nie treści, bo te wciąż są aktualne, tylko sposobów docierania do młodego człowieka - mówi s. Monika Grabek ze Wspólnoty Dzieci Łaski Bożej.

- Coraz większym problemem jest na przykład to, że młodzi ludzie są tak mocno osadzeni w świecie medialnym i wirtualnym, że trudno im zostawić choć na chwilę komórkę czy komputer. Coraz trudniej nakłonić ich do odejścia na bok, zderzenia się z samymi sobą, wsłuchania się we własne serce, w Boga. Z drugiej strony, jak już tego zasmakują, potrafią to docenić. Z ankiet wyraźnie wynika, że dla większości uczestników najważniejszym punktem dnia była adoracja Najświętszego Sakramentu. Okazuje się, że młodzi chcą rozmawiać z Bogiem, szukają z Nim kontaktu - przyznaje siostra.

Przywiązanie do komórki, przyzwyczajenie do ciągłego kontaktu ze światem zewnętrznym, rodzi też inne, niespotykane dotąd problemy. Jak zauważają prowadzący, coraz częściej uczestnicy rekolekcji mają trudności z niezdrowym przywiązaniem do rodziców. - Zaobserwowaliśmy, że czasami problem tkwi bardziej w rodzicach, którzy nie są w stanie na dwa tygodnie zdystansować się od swojego dziecka. Pojawia się pewna niezdrowa tęsknota, która przerzuca się na dziecko, co w kilku przypadkach skończyło się opuszczeniem rekolekcji - zauważa ks. Tomaszewski.

Nie wszyscy chcą zrozumieć, że dwa tygodnie poza domem, bez ciągłego wiszenia na telefonie i omawiania wszystkiego z rodzicami, może być dla młodego człowieka okazją do nauczenia się samodzielności. - Widzę, że przygotowanie do rekolekcji musi w większym stopniu dotyczyć także rodziców - mówi s. Monika Grabek.

Ta akcja trwa już 40 lat   Lipie, 11 lipca 2014: Dzień Wspólnoty I turnusu ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość Jak przyznają uczestnicy spotkania, skuteczność rekolekcji oazowych wiąże się też z tym, że niezmiennie od lat, trwają one właśnie aż dwa tygodnie. - Czasami słychać głosy, że być może lepiej byłoby je skrócić, że tak długie rekolekcje to nie jest już dzisiaj dobry pomysł. Nie zgadzam się z tym. Rekolekcje oazowe mają swoją dynamikę, zgodną z ich programem ułożonym według tajemnic Różańca, która odpowiada naturze człowieka. Na początku rekolekcji jest entuzjazm (tajemnice radosne), potem pojawiają się trudności, znudzenie, zmęczenie (tajemnice bolesne), ale potem przychodzi nadzieja, odkrycie perspektywy wiary (tajemnice chwalebne). To prawda, niektórzy przez te 15 dni walczą, ale na koniec, chcą pozostać jeszcze dłużej - mówi ks. Remigiusz Szauer.

- Poza pojedynczymi przypadkami, uczestnicy rekolekcji nie odczuwają trudu związanego z ich długością. Wyraźnie wynika to z ankiet. Młodzi piszą w nich o trudnościach związanych z niewygodą, z jedzeniem, czyli z prostymi, przyziemnymi sprawami - dodaje ks. Tomaszewski.

Uczestnicy koszalińskiego spotkania zastanawiali się też nad miejscem rekolekcji oazowych w kontekście wyzwań nowej ewangelizacji. - Przeważnie, gdy pyta się ludzi świeckich, czy księży, z czym kojarzy im się nowa ewangelizacja, mówią, że z różnymi akcjami. Nie negując potrzeby akcji, w Ruchu Światło-Życie odkrywamy, że najpierw potrzebna jest solidna formacja. Można nawet powiedzieć, że rekolekcje oazowe to wielka akcja ewangelizacyjna prowadzona od kilkudziesięciu lat, w naszej diecezji od 40, której celem jest formacja. Nie chodzi o odpalenie sztucznych ogni, które szybko zgasną. Wierzymy, że w młodym człowieku po rekolekcjach, nawet jeśli nie trafi on do wspólnoty, te 15 dni nie pozostaną bez echa. Być może pozostanie w nim przynajmniej pewien głód Boga, który kiedyś się odezwie - tłumaczy ks. Tomaszewski.

- Czasami na nową ewangelizację patrzy się, jak na techniki poszukiwania nowych członków. Jeśli człowiek żyje Słowem Bożym, którego ziarno może być w nim zasiane właśnie na rekolekcjach, staje się naturalnym świadkiem. Nie musi nic mówić. Jego świadectwo wynika po prostu z tego, że jest przyjacielem Jezusa - mówi ks. Dawid Hamrol.

- Ruch Światło-Życie zdecydowanie wpisuje się w nurt nowej ewangelizacji. Jest jedną z lepszych propozycji, bo przygotowuje młodego człowieka do ewangelizacji i nie pozostawia go bez opieki. W Ruchu dostajemy to, co jest nam potrzebne do normalnego rozwoju duchowego. W dodatku jest to stopniowane w zależności od wieku. Ruch uczy młodego człowieka prostego świadectwa, przyznawania się do wiary w swoim środowisku. Oprócz tego uczy też ewangelizacji akcyjnej, działań zewnętrznych - zapewnia ks. Remigiusz Szauer.

Pierwsze wakacyjne rekolekcje oazowe na terenie diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej odbyły się w roku 1974 w Wierzchowie Pomorskim. Najbliższą akcją prowadzoną przez Ruch Światło-Życie w diecezji będą październikowe rekolekcje ewangelizacyjne.