Akcja w Karlinie. – Jesteście wielcy! Wszyscy! Dziękuję! – mówiła z komputerowego ekranu Grażyna, z trudem hamując łzy wzruszenia, gdy średnio co półtorej minuty ktoś deklarował, że jest gotowy dać innym szansę na życie.
Kilka minut wypełniania dokumentów i 5 mililitrów krwi – tyle potrzeba było, żeby się zarejestrować
Karolina Pawłowska /Foto Gość
Tej niedzieli karlińska hala sportowa przeżywała prawdziwe oblężenie. Mecz? Zawody sportowe? Nie tym razem. To pospolite ruszenie to sprawka Grażyny.
Gdy otwierają się oczy
Tego dnia przyklejony plasterek w zgięciu łokcia był noszony w Karlinie jak honorowa odznaka. Do punktu rejestracji przychodzili młodsi i starsi, niekiedy całymi rodzinami. Ania i Artur Steciowie nie mieli problemu z podjęciem decyzji. – Nigdy nie wiemy, czy sami nie znajdziemy się w takiej sytuacji – mówią, podobnie jak inni, którzy zarejestrowali się tego dnia. Przyszli na halę razem z dwoma małymi synkami.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.