Jasełka bez żłóbka i pasterzy

Karolina Pawłowska

publikacja 19.12.2014 17:47

Jasełka uczniów koszalińskiej "Budowlanki" nie są osadzone w betlejemskiej scenerii. Nie ma w nich pasterzy, aniołów ani nawet żłóbka. Jest za to przeszłość ich miasta i jego pierwszych mieszkańców.

Jasełka bez żłóbka i pasterzy - Przy skromnych, wigilijnych stołach pierwszych mieszkańców Koszalina zostawiano więcej niż jedno puste nakrycie. To miejsce było dla tych, którzy nie przeżyli wojny - opowiadał ks. Zieliński Karolina Pawłowska /Foto Gość

Przedstawienie, które zaprezentowali dzisiaj swoim kolegom i zaproszonym gościom, to opowieść o pierwszym Bożym Narodzeniu w polskim już Koszalinie.

- Pomysł podsunęła zbliżająca się 70. rocznica zdobycia niemieckiego miasta Koslin i początku polskiego Koszalina, którą będziemy obchodzić w marcu. Początkowo planowaliśmy, że przedstawienie opowiadać będzie tylko o grudniu 1945 r., ale pomyśleliśmy, że warto to pierwsze Boże Narodzenie przedstawić w szerszym kontekście - wyjaśnia ks. Piotr Zieliński, katecheta z Zespołu Szkół nr 7.

Wszystko zaczyna się więc już w marcu, kiedy wojska radzieckie wkraczają do Koszalina. Są obrazy z dokumentalnego filmu, na potrzeby którego czerwonoarmiści podpalili miasto, żeby stworzyć kadry z „wyzwalania” miasta, jest opowieść o bandach szabrowników grasujących na ulicach, jest także przypomnienie posługi pierwszych posługujących w mieście duchownych.

- Koszalin w pierwszych powojennych miesiącach, a nawet latach nie był bezpiecznym miejscem do życia. Zwłaszcza dla ludzi, którzy zostali wyrwani ze swoich domów i siłą zmuszeni do przesiedlenia się na zupełnie obce miejsce. Pewne poczucie bezpieczeństwa dawała wówczas posługa wspaniałych duszpasterzy. Tu, do Koszalina, jako pierwsi przyjechali oo. franciszkanie z o. Nikodemem Szałankiewiczem na czele i to oni pomagali osadnikom - opowiada Rafał Semołonik z Grupy Rekonstrukcji Historycznej 2. Pułku Ułanów 1. Warszawskiej Brygady Kawalerii, który pomagał młodym aktorom.

Do stworzenia scenariusza wykorzystano materiały źródłowe, także wspomnienia pierwszych mieszkańców Koszalina. To z nich przygotowujący jasełka dowiedzieli się m.in., o której odprawiona została w mieście pierwsza polska Pasterka.

- Sam nie miałem pojęcia o tym, że Pasterka sprawowana była nie, jak teraz, o północy, ale o godz. 14! Podyktowane było to panującymi w mieście warunkami: ciemnością, zagrożeniem, ryzykiem chodzenia wieczorem po mieście. To zwyczajnie było wówczas niebezpieczne. Nawet taki drobiazg, jak godzina sprawowania Mszy św. może pomóc w wyobrażeniu sobie, jak wyglądało życie w pierwszych powojennych miesiącach - dodaje rekonstruktor.

Jak podkreśla ks. Zieliński, jasełka, które przygotowali uczniowie, to nie tylko coroczne przedstawienie bożonarodzeniowe przygotowywane w szkole, ale także zaproszenie do poznawania przez młodzież przeszłości i budowania na tej wiedzy swojej tożsamości.

- To trochę nietypowe jasełka. Nie ma w nich Maryi i Józefa, nie ma żłóbka ani pasterzy, ani aniołów. Ale jest Jezus - towarzyszy On pierwszym mieszkańcom Koszalina w budowaniu nowego miejsca do życia, jest obecny także w sakramencie, dzięki posłudze oo. franciszkanów. Jak mówił kard. Wyszyński, to, że tzw. Ziemie Odzyskane stały się polskie, to zrządzenie Bożej Opatrzności. Bóg towarzyszył tym ludziom w budowaniu tutaj domu. My jesteśmy ich kontynuatorami: budujemy to miasto naszą wiarą, nauką, pracą, patriotyzmem - dodaje duszpasterz.