Medycyna między prawem a wiarą

ks. Wojciech Parfianowicz

publikacja 09.02.2015 21:56

Ustecka konferencja z okazji Światowego Dnia Chorego udowodniła, że zdrowie to nie tylko dobre wyniki badań.

Medycyna między prawem a wiarą Konferencja w usteckim ratuszu z okazji Światowego Dnia Chorego ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość

Obchody Dnia Chorego w Ustce już od lat odbywają się przy okazji tzw. Akademii Dermatologii i Alergologii.

Kilkudniowe spotkanie wysokiej klasy specjalistów z całej Polski organizuje prof. Roman Nowicki, kierownik Katedry i Kliniki Dermatologii, Wenerologii i Alergologii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, Honorowy Ambasador Ustki.

Najpierw przez klika dni uczestnicy ADA biorą udział w specjalistycznych wykładach. Ostatni dzień, czyli obchody Dnia Chorego - w tym roku była to niedziela 8 lutego - ma nieco inny charakter.

Uroczystości rozpoczęły się Mszą św. w kościele pw. Najświętszego Zbawiciela. Przewodniczył jej abp Tadeusz Gocłowski, emerytowany metropolita gdański, który wygłosił także homilię. Po Eucharystii uczestnicy spotkania przenieśli się do ratusza, gdzie wysłuchali kilku konferencji zaproszonych prelegentów.

Swoistą klamrą ukazującą, jak ważną rolę medycyna odgrywa w całym życiu człowieka, były wystąpienia abp. Gocłowskiego i ks. Jędrzeja Orłowskiego, pallotyna, dyrektora gdańskiego hospicjum.

Arcybiskup mówił o urokach i problemach starości. Jak zauważył, m.in. dzięki medycynie, ludzie dziś żyją dłużej, ale z drugiej strony, z powodu kryzysu demograficznego rodzi się mniej dzieci. W społeczeństwie jest zatem coraz więcej ludzi starszych, co sprawia, że starość jest ważnym tematem, który trzeba nieustannie podejmować. - Trzeba pamiętać, że życie jest wartością niezależnie od wieku - zaznaczył.

Opowiadając o chorobach, których sam doświadczył, także zagrażających życiu, hierarcha przyznał, że wiele zawdzięcza medycynie. Przypomniał, że lekarz nie może patrzeć na pacjenta w podeszłym wieku, jak na kogoś, kogo nie warto już leczyć.

W tym kontekście arcybiskup przytoczył pewien przykład, który wywołał uśmiech na twarzach zgromadzonych w usteckim ratuszu. Hierarcha wspomniał 103-letnią kobietę, która musiała poddać się poważnej operacji: - Lekarze bali się podejść do zabiegu, bo nie wiedzieli, czy jest w stanie go wytrzymać. Podjęli się go, kiedy usłyszeli, że ta pani jest umówiona na brydża. Dali jej jeszcze 3 lata życia.

Ks. Jędrzej Orłowski, dyrektor gdańskiego hospicjum, wspomniał natomiast o tzw. hospicyjnej opiece perinatalnej. - Informacja o ciężkiej chorobie nienarodzonego jeszcze dziecka, jest dla jego bliskich szokiem. W tym czasie rodzina potrzebuje fachowej pomocy. Tym zajmuje się też nasze hospicjum - zaznaczył duchowny, podkreślając, że takie działania mają sens, mimo że dziecko umiera czasami zaraz po urodzeniu: - Ratujemy jednak rodziców przed decyzją o aborcji i jej skutkami także w ich życiu.

W usteckim ratuszu głos zabrał także dr Roman Budziński, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku. Tematem jego wystąpienia było pytanie: "Po co lekarzowi sumienie?". - Już samo to, że musimy dzisiaj takie pytanie zadawać, jest znakiem czasów - rozpoczął dr Budziński.

Prezes OIL ubolewał, że kontakt lekarza z pacjentem coraz bardziej się biurokratyzuje i przybiera formę typu klient-usługodawca. Jak zauważył proces leczenia to coś więcej niż świadczenie usługi handlowej, w której są jakieś określone zasady, czy przewidziane sankcje za niedopełnienie "umowy". Odpowiedzialność lekarska ma znacznie głębsze motywacje.

- Odpowiedzialność lekarska oparta tylko na strachu przed karą za nieodpowiednie wykonanie określonych procedur medycznych jest niewystarczająca. Pracując z ludźmi chorymi, którzy często doświadczają sytuacji tragicznych, wchodzimy niejako w sferę sacrum. Trudno w tej sferze poruszać się tylko przy użyciu procedur i przepisów prawa. Dylematy, które rodzą się w takich sytuacjach, może rozstrzygać wyłącznie sumienie - mówił dr Budziński.

Doświadczony lekarz podkreślił, że tzw. klauzula sumienia, która pozwala lekarzowi odmówić wykonywania procedur, które stoją w sprzeczności z jego światopoglądem, jest potrzebna. Przytaczając przykład prof. Bogdana Chazana, zauważył jednak, że polskie prawodawstwo w tym względzie jest niedoskonałe i wykazuje się niekonsekwencją. - To nie w porządku, że z jednej strony lekarz może odmówić wykonania procedury, ale musi wskazać kogoś innego, kto ją wykona, uważając jednocześnie, że jest ona niewłaściwa.

Z nieco innej strony na chorobę i leczenie spojrzeli ks. Błażej Kwiatkowski, duszpasterz służby zdrowia z Gdańska i ks. prof. Jan Turkiel z Ustki.

Ks. Kwiatkowski nawiązując do słów papieża Franciszka mówił o chorobach duchowych, które grożą każdemu. Wymienił m.in. chorobę czucia się nieśmiertelnym i niezastąpionym, duchowego alzheimera, rywalizacji i próżnej chwały czy schizofrenii egzystencjalnej. Podsumowując stwierdził, że chorobą podstawową powodującą wymienione dysfunkcje, jest miłość własna. Odpowiednim lekarzem jest tutaj Jezus Chrystus, a przychodnią - Kościół.

Ustecki proboszcz, ks. prof. Jan Turkiel, wygłosił wykład na temat: „Kobieta, jako lekarstwo na choroby mężczyzn”. Z powodu braku czasu, jedynie dotknął zagadnienia, które samym sformułowaniem wzbudziło wielkie zainteresowanie. Ks. Turkiel starał się ukazać rolę kobiety w życiu mężczyzny na podstawie motywów obecnych w Biblii, filozofii, mitologii czy popkulturze. Choć z jego ust takie stwierdzenie nie padło, uważni słuchacze mogli dostrzec, że współczesne próby redefinicji roli kobiety to przejaw chorej wizji człowieka.