Jak właściwie pytać o bliźniego?

ks. Wojciech Parfianowicz

publikacja 11.02.2015 23:54

Diecezjalne obchody Światowego Dnia Chorego odbyły się w Słupsku.

Jak właściwie pytać o bliźniego? Słupsk, 11 lutego: bp Edward Dajczak udziela sakramentu namaszczenia chorych ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość

Bp Edward Dajczak udzielił kilkudziesięciu osobom sakramentu namaszczenia chorych, odwiedził pacjentów w miejscowym hospicjum, a także spotkał się z przedstawicielami służby zdrowia.

Obchody rozpoczęły się Mszą św. o godz. 11 w kościele pw. św. Józefa Oblubieńca. W Eucharystii uczestniczyło kilkaset osób, w tym chorzy oraz ich opiekunowie. Wielu obecnych na uroczystości przyjęło sakrament namaszczenia chorych.

W homilii biskup nawiązał do hasła tegorocznego Dnia Chorego: "Niewidomemu byłem oczami, chromemu służyłem za nogi" (Hi 29, 15), które zaproponował papież Franciszek w swoim orędziu. Papież zwrócił w ten sposób uwagę na rolę tych, którzy opiekują się chorymi.

Interpretując w tym kontekście przypowieść o miłosiernym Samarytaninie bp Dajczak powiedział: - "Kto jest moim bliźnim?" to nie jest właściwie postawione pytanie. Jezus niejako odwraca tę sytuację. Pytanie, które On proponuje, abyśmy sobie postawili, dotyczy tego, co zrobić, jak żyć, żebyśmy to my byli bliźnimi dla innych. Chodzi o to, żeby stawać się bliźnim dla człowieka, który tego potrzebuje.

- Historia o miłosiernym Samarytaninie to jedna z najważniejszych lekcji, jaką Bóg nam zostawił. Starotestamentalny kapłan i lewita przeszli obok potrzebującego, bo śpieszyli się do świątyni, aby tam odprawić przepisane obrzędy. Czy oni tam naprawdę spotkali Boga? Bóg został przy tym pobitym, leżącym przy drodze. Jeżeli ktoś chce spotkać Boga, musi zostać przy drugim człowieku. Jezus mówi, że cokolwiek uczyniliśmy bliźniemu, to uczyniliśmy Jemu samemu - przypomniał biskup.

Jak właściwie pytać o bliźniego?   Słupsk, 11 lutego: biskup odwiedza chorych i ich najbliższych w hospicjum ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość Po Mszy św. biskup odwiedził słupskie hospicjum. Odmówił z pacjentami, ich bliskimi i personelem Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Następnie przeszedł po salach i spotkał się z każdym pacjentem.

Odnosząc się do samej idei Dnia Chorego biskup zauważył: - To ważny dzień. W świecie, w którym panuje kult młodości, siły i kariery, uświadomienie sobie, że życie człowieka chorego nie jest w niczym gorsze, jest ważne. Ten dzień jest próbą zwrócenia uwagi pędzącego świata na ludzi chorych, żeby się przy nich zatrzymać. Oni tego od nas oczekują. Czekają na gest zainteresowania, opieki, na pomoc, bez której nie potrafią żyć.

Bp Dajczak podkreślił, że szacunek do ludzi chorych nie jest tylko przejawem wiary, ale także po prostu człowieczeństwa: - Społeczeństwo, które nie zajmuje się chorymi, staje się barbarzyńskie. Dla nas, ludzi wierzących, ten dzień jest odpowiedzią na wezwanie Jezusa. Ale nawet jeśli ktoś nie odnajduje się w Ewangelii, niech kieruje się zwykłym ludzkim odruchem. Trochę ludzkiego serca wystarczy, żeby zrozumieć, że pochylić się nad człowiekiem chorym i potrzebującym to jest zawsze piękna, ludzka postawa. To jest dobry dzień, który każe nam zaciągnąć hamulec refleksji i zastanowić się nad tymi, którzy są wokół nas i potrzebują naszej uwagi. Chorzy, tak jak to hospicjum, nie są w centrum, na pierwszym planie. Są zawsze gdzieś schowani, pokorni, na uboczu. Dlatego potrzeba dobrych oczu i serca, aby ich wypatrzeć.

Pracownicy hospicjum podkreślają, że w granicznych momentach życia wiara w Boga jest bardzo pomocna. Ludzie chorzy, często po okresie początkowego buntu, wracają do Boga, odkrywają Go na nowo. Teresa Jerzyk, dyrektor placówki podkreśla, że jednym z ważniejszych zadań, jakie stawia sobie w opiece nad chorymi, jest przybliżenie ich do Boga.

- Od 1997 roku odeszło w naszym hospicjum ponad 5 tys. chorych. Można powiedzieć, że to takie małe miasteczko. Sukcesem naszym jest to, że tylko 6 osób odeszło niepojednanych z Bogiem. To jest dla mnie bardzo ważne. Pod koniec życia człowiek jednak myśli o Bogu, pyta. Mamy tu często bardzo długie, trudne rozmowy - przyznaje szefowa słupskiej placówki.

- Moją posługę - nie pracę - w hospicjum, uważam za wyróżnienie. Tak samo czują to moi pracownicy. Zdajemy sobie sprawę, że to jest ważna praca, że towarzyszymy tym ludziom w ostatnim momencie ich życia. Zależy nam, żeby każdy nasz pacjent był przygotowany, żeby się nie bał, żeby szedł "tam" odważnie, z podniesioną głową, pełen wiary i nadziei na spotkanie z Bogiem - dodaje p. Jerzyk.

Daniel Michułka, od 12 lat rehabilitant w słupskim hospicjum, uważa, że praca z chorymi wiele go nauczyła. - Nabrałem dystansu do własnych problemów. Zrozumiałem, jak piękne jest to, że jestem zdrowy, że mogę pracować, poczuć zmęczenie. Opieka nad chorymi uczy też pokory wobec śmierci. Bardziej się z nią oswoiłem. Dla mnie jest ona po prostu elementem drogi życia. Sam nie boję się śmierci. Jestem spokojny. Wiem, że ona może przyjść w każdym momencie, dlatego w tej pracy nauczyłem się cieszyć każdym najprostszym dniem.

Po wizycie w hospicjum bp Edward Dajczak przewodniczył jeszcze Mszy św. o godz. 18 w kościele pw. św. Józefa Oblubieńca. Na wieczorną Eucharystię zaproszeni zostali przedstawiciele służby zdrowia.