Odnowa na odnowie

ks. Wojciech Parfianowicz

publikacja 22.02.2015 15:55

Ponad 180 osób wzięło udział w rekolekcjach wielkopostnych Odnowy w Duchu Świętym. Do Koszalina przyjechali przedstawiciele niemal wszystkich wspólnot w diecezji.

Odnowa na odnowie   O. Piotr Różański głosi konferencję ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość Rekolekcje w Centrum Edukacyjno-Formacyjnym prowadził o. Piotr Różański, pijar z Łowicza, od lat związany z ruchem charyzmatycznym. Od piątku do niedzieli uczestnicy ćwiczeń duchowych wysłuchali kilku konferencji, razem się modlili, a także mieli czas na spotkania we wspólnocie ruchu.

- Przez te kilka dni zatrzymaliśmy się nad tematem Bożej miłości. To bardzo ważny temat, ponieważ właśnie w zetknięciu z Bożą miłością człowiek powinien poznawać prawdę o sobie samym, o swoim sercu. Człowiek musi zobaczyć, że Boża miłość nie tylko stawia wymagania, ale też bezwarunkowo kocha. Dzięki temu może dokonać się w nas wewnętrzne nawrócenie, a w konsekwencji uzdrowienie - tłumaczy o. Różański.

Prowadzący rekolekcje podkreślił, że uzdrowienia wewnętrznego potrzebuje każdy człowiek, ponieważ każdy nosi w sobie rany spowodowane przez grzech. - Pierwszym kolcem, który jest w naszym sercu, jest nasz grzech osobisty. Czasami trudno to dostrzec, ale każdy grzech zostawia w nas jakiś ślad, nawet jeśli się z niego wyspowiadamy - mówi o. Różański.

Prowadzący podkreśla, że człowiek doświadcza też ran z powodu grzechów innych ludzi. - W naszym życiu jesteśmy wpisani w konkretne struktury - rodzinne, społeczne. W konfrontacji z drugim człowiekiem dochodzi często do różnych zranień. Pierwsze zranienie, którego możemy doświadczyć, to np. brak akceptacji w domu, brak czułości, miłości ze strony rodziców - wyjaśnia prowadzący rekolekcje. - Chodzi też o wejście w jakieś złe relacje z drugim człowiekiem, niekoniecznie w rodzinie, co też bardzo głęboko nas rani. Te zranienia mogą dokonać się w sercu, psychice, emocjach. Ich konsekwencje mogą być przeróżne. Może np. zrodzić się w nas jakiś nałóg grzechowy, problem z wchodzeniem w dobre relacje z ludźmi albo szereg innych rzeczy, które blokują nas także na działanie Pana Boga. Może być bowiem tak, że te rany, szczególnie związane z brakiem miłości rodzicielskiej, mogą rzutować na obraz Boga. Może nawet dojść do tego, że Bóg staje się nam tak daleki, że wybieramy życie bez Niego.

Są ludzie, którzy są tak wewnętrznie poranieni, że potrzebują nawet specjalnej terapii, czyli solidnego przyjrzenia się problemowi od strony ludzkiej. Ojciec Piotr zwraca jednak uwagę na inny ważny krok w procesie uzdrowienia, którym jest nawrócenie. Zauważa, że człowiek wewnętrznie zraniony wpada w swoiste błędne koło. Potrzebuje Boga, aby ten go uzdrowił, jednocześnie oddalając się od Niego.

- Im dalej nam do Boga, tym bardziej nawrócenie może jawić się nam jako zagrożenie, bo w pewnym sensie przyzwyczajamy się do własnych ran. Popadamy w grzech i jeśli już w nim zasmakujemy, trudniej nam go porzucić. Ale Bóg, choćby na rekolekcjach, nieustannie się o nas upomina i pokazuje nam prawdę o nas w świetle słowa Bożego. Uzmysławia nam, że to, co stało się naszym "gniazdkiem", wcale nie musi być czymś dla nas dobrym. Kiedy zaczynamy się nawracać, czyli rezygnujemy z drogi grzechu i przyjmujemy w pełni Ewangelię, dokonuje się też nasze uzdrowienie. Pan Bóg pozbywa się przeszkód, które nie pozwalają nam w pełni doświadczyć Jego miłości - tłumaczy.

Uczestników rekolekcji odwiedził też bp Edward Dajczak. Ordynariusz diecezji przewodniczył Mszy św. w sobotę 21 lutego. W homilii przypomniał uczestnikom grup Odnowy w Duchu Świętym o ich posłaniu do ewangelizacji.

Odnowa na odnowie   Bp Edward Dajczak przewodniczy Mszy świętej ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość - Kościół musi pamiętać, po co jest. A nie jest po to tylko, żeby istnieć dla siebie. Uczniowie Jezusa idą i głoszą Ewangelię, są świadkami, by do Pana mogli przyjść wszyscy, którzy Go potrzebują. My się dobrze czujemy we własnej wspólnocie. Tak Kościół funkcjonował przez wieki, ale ten czas się kończy, umiera bezpowrotnie - powiedział biskup.

Pasterz diecezji przestrzegł członków Odnowy przed szukaniem Boga tylko dla siebie, dla własnego zadowolenia i spełnienia. - Jesteśmy powołani do takiej bliskości z Bogiem, w której On zaczyna być w nas obecny dla innych - zaznaczył biskup.

Odwołując się do ewangelicznej sceny powołania celnika Mateusza, biskup powiedział: - Bóg oczekuje od nas takiej samej odpowiedzi. To znaczy, że poderwiemy się z naszego świata, zostawiając wszystko i staniemy się świadkami. Potrzebna jest dziś taka odwaga wyjścia. My jesteśmy z pokolenia, które tak skonstruowało świat, że wszystko musi być wyliczone i musi się opłacać, przynosić zysk. Tak bardzo jest to wpisane w życie społeczne, że staje się mimo woli naszym myśleniem, które wnosimy też w życie Kościoła. A jeśli Bóg wzywa, należy podjąć zadanie. Przecież nie od nas zależą owoce. To nie my dajemy zbawienie - przypomniał. - Chcę was prosić o to, by Jezus mógł być dla świata przez was. By mógł przychodzić do tego świata, by mógł być w rodzinach, w blokach, gdzie czasem w niedzielę tylko wy idziecie do kościoła, a reszta do supermarketu. Tam Jezus chce być obecny: waszym życiem, modlitwą, świadectwem.

Biskup podkreślił, że każda ewangelizacja musi rozpocząć się od gorliwej modlitwy. Hierarcha ubolewał, że na apel o włączenie się w tzw. zegar uwielbienia (pisaliśmy o nim TUTAJ) włączyło się znacznie mniej ludzi niż się spodziewał.

Zainteresowanie rekolekcjami Odnowy było tak duże, że dla niektórych chętnych nie starczyło miejsc noclegowych w Centrum Edukacyjno-Formacyjnym, dlatego musieli oni dojeżdżać na konferencje z własnych domów.

- Rekolekcje to jest dla mnie czas zatrzymania się, otwarcia się na Bożą miłość. Nie było mi łatwo wykroić ten czas, bo jestem żoną i matką dwójki dzieci. Ale Pan Bóg stwarza takie możliwości, jeśli chce, abyśmy byli na rekolekcjach. Muszę przyznać, że nie mogłabym tu być bez wsparcia, zrozumienia i pomocy mojego męża. On podczas mojej nieobecności wziął na siebie obowiązki nas dwojga - mówi Beata Sławińska z Koszalina.

- Ta wspólnota wywróciła moje życie do góry nogami, zmieniła moje widzenie świata, patrzenie na rzeczywistość, na Boga. To dla mnie nieustanne nawracanie się. Nie wystarczało mi po prostu chodzenie do kościoła w niedziele - opowiada Elżbieta Żołyniak ze Słupska, w Odnowie od 18 lat.

- Oprócz modlitwy, Odnowa w Duchu Świętym to dla mnie także wspólnota towarzyska. Tutaj są po prostu fantastyczni ludzie. Wspieramy się na co dzień, lubimy ze sobą przebywać - podkreśla Stefan Słoniecki z Białogardu.

Jak podaje ks. Bogusław Fortuński, asystent kościelny Odnowy, w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej działa 26 wspólnot ruchu, do których należy w sumie ponad 500 osób.