Dzisiaj w niebie jest impreza

ks. Wojciech Parfianowicz

publikacja 11.03.2015 18:28

Zakończyły się koszalińskie rekolekcje dla młodzieży. - Jeszcze wczoraj byłam neopoganką - mówi jedna z uczestniczek.

Dzisiaj w niebie jest impreza Rekolekcje dla młodzieży ponadgimnazjalnej ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość

W rekolekcjach dla uczniów szkół ponadgimnazjalnych, które w największej hali sportowej w mieście prowadziła Szkoła Nowej Ewangelizacji, wzięło udział pond 2 tys. osób.

Na zakończenie kilkudziesięciu uczestników zdecydowało się dać świadectwo. Dla wielu z nich wystąpienie przed biskupem, ale przede wszystkim przed kolegami i koleżankami było nie lada wyzwaniem. Niejednokrotnie wyraźnie wzruszeni opowiadali, czego doświadczyli  przez trzy dni rekolekcji. Świadectwa często przerywała burza braw.

M.in. spore oklaski otrzymała dziewczyna, która przedstawiła się jako Kika. Ubrana w koszulkę z trupimi czaszkami, powiedziała: - W swoim życiu byłam już katoliczką, ateistką, szukałam wiary w magii, w islamie, ostatnio twierdziłam, że jestem neopoganką. Pierwszego dnia mówiłam: "To nie jest mój Bóg". Drugiego dnia, podczas modlitwy z nałożeniem rąk, podeszłam i powiedziałam: "Boże, jeśli jesteś taki fajny jak mówią i czynisz cuda, to spraw, żebym miała w co wierzyć". I On to sprawił. Słuchajcie, podeszłam do tej modlitwy i padłam. Odeszłam i powiedziałam: "Szacun". Zaczęłam płakać. Nie mogłam się opanować. Kolega mnie objął i zaczął się modlić. Kosmos.

Po chwili Kika dodała: - Po raz pierwszy od 10 lat właśnie byłam u spowiedzi.

Z sakramentu pokuty i pojednania skorzystało wielu uczestników rekolekcji. Ostatniego dnia kapłani spowiadali przez wiele godzin.

- Jestem ateistką... To znaczy nie wiem, czy nadal nią jestem. W każdym razie na pewno nadal wątpię. Kiedy tutaj przyszłam, przez pierwszy dzień byłam jakby poza tym wszystkim, co się tutaj działo. Drugiego dnia, kiedy wróciłam do domu, byłam bardzo szczęśliwa. Sama nie wiem, dlaczego. To jednak było niesamowite doświadczenie. Postanowiłam więc dać szansę Bogu, w którego wy wierzycie, właśnie dlatego, że wróciłam do domu i byłam szczęśliwa, a rzadko kiedy tak jest - mówiła w swoim świadectwie Oliwia.

- Przychodząc na te rekolekcje, mogę śmiało powiedzieć, że w Boga nie wierzyłam. Nie chciałam wpuścić Go do mojego serca przez to, co było kiedyś. Jednak to, czego tutaj doświadczyłam po pierwszym dniu, skłoniło mnie do przemyśleń. Uważałam, że to padanie przez ludzi, kiedy doświadczali łaski Boga podczas modlitwy wstawienniczej, było przerysowane. Myślałam, że udają. Następnego dnia jednak sama doznałam tej łaski. Zaczęłam pytać: "Boże, co się dzieje? Czy to jest możliwe?". Dziś doznałam tego po raz drugi. Podziękowałam Bogu, że znów mogłam w Niego uwierzyć. Po 10 latach niewierzenia dziś doszłam do tego, że wiara jest jednak potrzebna - opowiadała Sylwia z "Ekonoma".

- Przyszłam tutaj z nastawieniem, że będą to kolejne rekolekcje, na których nic się nie wydarzy. Ale już pierwszego dnia przekonałam się, że kolejny dzień chcę przeżyć jeszcze bardziej. Doświadczenie spoczynku w Duchu Świętym było wspaniałe. Płakałam cały czas. Wszystkim przebaczyłam. To było niesamowite! - dzieliła się wobec wszystkich Nikola z LO nr 5.

- Jestem osobą wierzącą, ale nigdy nie doświadczyłem jakiejś szczególnej łaski od Boga. Pierwszego dnia modliłem się i spłynął na mnie spokój. To się wydaje małą sprawą, ale to było mi potrzebne. Ostatnio w domu mam straszną nerwówkę. Od kilku miesięcy kłócę się ojcem, że aż wióry lecą, i totalnie tracę z nim kontakt... W ogóle z całą rodziną. Kiedy wróciłem do domu pierwszego i drugiego dnia, od razu się zaczęło, już byłem wkurzony. Ale po tym doświadczeniu spokoju, zamiast wrzasnąć i zrobić awanturę, opanowałem się i teraz potrafię bardziej się kontrolować. Dziękuję za to Bogu - cieszył się Marek z LO nr 2.

- Na pewno nie jest tak, że po tych trzech dniach zaczęłam wierzyć w Boga. Na pewno nie jest tak, że te rekolekcje od razu wiele zmieniły w moim życiu. Wczoraj przyszłam tutaj z taką pewnością, że nie upadnę. Ksiądz mnie dotknął i po chwili leżałam. Przez następne 10 minut płakałam i nie byłam w stanie nic ze sobą zrobić. Stałam w łazience i nic nie widziałam. To było dziwne. Czułam się źle z tym, że ktoś mi pokazał coś, w co nigdy nie wierzyłam, coś, czego myślałam, że nie ma. Nie powiem, że już wierzę w Boga. Nie jestem tego pewna, ale kiedy dzisiaj stałam z rękami do góry przez 50 minut, a myślałam, że minęło tylko 10, uświadomiłam sobie, że czuję się inaczej. Czuję się gorzej sama z sobą, bo ktoś udowodnił mi coś, co dla mnie nie było możliwe - mówiła wyraźnie zdezorientowana Natalia z LO nr 1.

Chętnych do złożenia świadectwa było bardzo wielu. Organizatorzy nie mogli dopuścić wszystkich, ze względu na ograniczony czas.

Nawiązując do słów jednego z wypowiadających się uczniów, który w żartobliwy sposób sparafrazował słowa Ewangelii o tym, że w niebie większa radość jest z jednego nawracającego się grzesznika niż z 99 sprawiedliwych, bp Edward Dajczak powiedział: - Rzeczywiście, dzisiaj w niebie jest impreza.

Następnie, odwołując się do fragmentu Ewangelii o talentach, który odczytany był podczas Mszy św. na zakończenie rekolekcji, pasterz diecezji dodał: - To, o czym tutaj dzisiaj mówiliście, możecie teraz przenieść na wasze jutro. Wiara jest jak talent, czyli kapitał. Zobaczcie, że trzeci bohater tej Ewangelii zakopał swój talent w ziemi. Bał się. Wy nie bójcie się zaryzykować. Pamiętajcie, że Bóg nie lubi zachowawczości, pasywności. On nie chce, żebyśmy wegetowali.

Rekolekcje wielkopostne w hali sportowej dla wszystkich szkół razem, najpierw dla gimnazjów (pisaliśmy o nich TUTAJ i TUTAJ), a potem dla młodzieży ponadgimnazjalnej, odbyły się w diecezji po raz pierwszy.

Dla organizatorów były one trudnym przedsięwzięciem logistycznym. Doświadczenie, jakie SNE posiada w organizowaniu tego typu wydarzeń, okazało się bezcenne. Jak mówią niektórzy katecheci, wysiłek się opłacał, ponieważ z takiej propozycji rekolekcyjnej skorzystało znacznie więcej uczniów niż dotychczas.

Również zwrócenie uwagi młodych ludzi, którzy, siedząc na trybunach, praktycznie nie rozstawali się ze swoimi komórkami, okazało się wyzwaniem. - Trudno jest szczególnie pierwszego dnia. Słowa "rekolekcje" i "Kościół" cały czas natrafiają na dużą blokadę i kojarzą się z gadającą głową, która mówi coś o nawróceniu - zauważa Magdalena Plucner ze Szkoły Nowej Ewangelizacji.

Mimo wszystko, treści podawane w formie swobodnego nauczania okraszonego pantomimą, odpowiednią muzyką i świadectwami znalazły odbiorców. Choć duża część uczestników nie była zainteresowana tym, co działo się na scenie i pod nią, do wielu ten sposób głoszenia trafiał.

- Wartością tych rekolekcji są przede wszystkim świadectwa ludzi. Ich słowa i sposób, w jaki się wypowiadają, świadczą o tym, że mówią prawdę. Robią to naturalnie, widać, że nie udają niczego. Nie żałuję, że tutaj jestem - mówi Bartek, maturzysta z LO nr 2.

Byli też tacy, którzy potrafili docenić organizację przedsięwzięcia, ale do nich forma rekolekcji nie przemówiła. - Osobiście chciałabym przeżyć te rekolekcje bardziej. Nie odczuwam ich tak, jak bym chciała, ale wiem, że wiele osób, które tutaj przyszły tylko po to, żeby nie siedzieć na lekcjach w szkole, doświadczyło Boga i to jest piękne. Ja jestem wierząca, ale te rekolekcje są dla mnie trudne. Może dlatego, że jestem jednak zwolenniczką przeżywania rekolekcji w mniejszej grupie - tłumaczy Kinga z LO nr 5.

Przez cały czas rekolekcji z boku hali, gdzie wystawiony był Najświętszy Sakrament, za prowadzących i uczestników modliła się grupa starszych osób, m.in. z Odnowy w Duchu Świętym.

W sumie w dwóch turach rekolekcji szkolnych w Koszalinie wzięło udział ponad 4,5 tys. młodych ludzi.