Święta po drugiej stronie świata

Karolina Pawłowska

publikacja 09.04.2015 20:26

Po drugiej stronie świata radość ze Zmartwychwstania Pańskiego jest taka sama, jak w Polsce, ale świętowanie nieco się różni od tego, które przeżywamy w polskim Kościele. O tym, jak wygląda Wielki Tydzień w Boliwii opowiada ks. Jacek Dziadosz.

Święta po drugiej stronie świata Zasłanianie ołtarzy i figur czy przebrani za anioły i diabły uczestnicy Drogi Krzyżowej to tylko niektóre z boliwijskich zwyczajów związanych z przeżywaniem Wielkiej Nocy ks. Jacek Dziadosz

Świąteczny tydzień otwiera oczywiście Niedziela Palmowa i procesja na ulicach.

- Nie może podczas niej zabraknąć palm wyplatanych z liści. Palmy te towarzyszą ludziom przez cały rok, jako znak Bożego błogosławieństwa i zajmują honorowe miejsce na ścianach domów. Nie raz wykorzystywałem je jako kropidła, by pobłogosławić wodą święconą domy, chorych, czy zmarłych – opowiada ks. Jacek, misjonarz z Challapaty.

W diecezji Oruro, w której posługuje ks. Jacek, Msza Krzyżma sprawowana jest nie w Wielki Czwartek, ale w Wielki Wtorek.

- Spowodowane to jest względami praktycznymi. Dystanse, jakie musimy pokonać, by dojechać do stolicy diecezji nie sprzyjają celebracji czwartkowej. A tak mamy możliwość odprawienia wspólnie Mszy św., spotkania się z naszym biskupem czy zwyczajnie pobycia w gronie kapłanów pracujących w diecezji i czas na to, by przygotować kościoły w swoich parafiach na Triduum Paschalne – wyjaśnia.

Po powrocie z Oruro ks. Jacek sprawuje w Wielką Środę wieczorem Mszę św. z namaszczeniem chorych. – Jest to na tyle zakorzeniony tutaj zwyczaj, że przychodzi do kościoła bardzo wielu wiernych. To też pozwala na spokojne wejście w przeżywanie Triduum – opowiada.

Święta po drugiej stronie świata   Palmy wyplatane z liści zajmują po procesji honorowe miejsce w domu ks. Jacek Dziadosz – O ile można spokojnie przeżyć Triduum Paschalne w trzech różnych miejscach niemal jednocześnie – dodaje, bo dla boliwijskiego misjonarza Wielki Tydzień to także zmagania z odległościami, by dotrzeć do swoich parafian.

Dla Boliwijczyków ważnym momentem przeżywania Triduum jest celebracja wielkopiątkowa, która kończy się Drogą Krzyżową na ulicach.

- W codzienności Boliwijczyków śmierć, przez głęboki kult zmarłych, jest silnie akcentowana, stąd Wielki Piątek ma dla nich szczególny charakter – wyjaśnia.

- Droga Krzyżowa ma zazwyczaj 14 stacji. Tutaj nie jest to takie oczywiste. Z lokalnymi zwyczajami mieszają się stare zwyczaje pohiszpańskie. Na przykład w Condo odbywają się dwie procesje: jedna z Panem Jezusem w trumnie, druga, idąca z naprzeciwka z Mamita Doloroso – Matką Bolejącą. Procesje schodzą się i dalej idą już razem po rogatkach wsi. Modlitwa odbywa się w czterech miejscach. Co ciekawe uczestnicy procesji, zarówno dzieci, jak i dorośli przebierają się za anioły i diabły. W Huari zaś ludzie przygotowują stacje – ołtarzyki. W tym roku było ich chyba 17 – opowiada o zwyczajach panujących w swojej parafii.

Taka Droga Krzyżowa może trwać nawet kilka godzin!

- W Huari zaczęliśmy o godz. 18, skończyliśmy o godz. 21. W Challapacie zaś Drogi Krzyżowe rozpoczęły się o godz. 15 a skończyły… o 20 – przyznaje.

W parafii ks. Jacka nieco różni się także wielkopiątkowa adoracja. Wierni całowali nie Krzyż, ale figurę Jezusa Cierpiącego z ranami na ciele. Tę samą, którą nieśli w szklanej trumnie w procesji.

Wielka Sobota nie kojarzy się tutaj z koszyczkiem. Nie ma przedpołudniowego zwyczaju święcenia pokarmów jest za to kolejna procesja. Wczesnym rankiem kobiety wychodzą na ulicę z figurą Matki Bożej Bolesnej.

- To wyraz jedności kobiecych serc, które towarzyszą cierpiącej Matce do grobu Jej Syna – mówi ks. Jacek.

Wieczorem, celebrację Wigilii Paschalnej rozpoczyna rozpalenie wielkiego ogniska.

- Jest naprawdę duże, bo ludzie przynoszą do niego swoje leńas czyli chrust. Symbolizuje on grzechy spalane w ognisku. Kiedy wrzuci się je do ognia można zacząć nowe życie. To swego rodzaju pomieszanie symboliki andyjskiej z symboliką nocy paschalnej – wyjaśnia.

Świętowanie kończy Niedziela Zmartwychwstania i poranna procesja rezurekcyjna.

Boliwijczycy świętują krócej niż my – poniedziałek to już zupełnie normalny dzień. Zresztą, jak relacjonuje ks. Jacek, atmosferę wielkiego święta odczuwa się tu znacznie słabiej niż w Polsce.

Święta po drugiej stronie świata   Wielobarwne procesje wychodzą na ulicę nie tylko podczas Rezurekcji. Niedziela Palmowa i Wielki Piątek to także dni, podczas których wierni wychodza na ulicę ks. Jacek Dziadosz - Owszem, ludzie przychodzą bardzo licznie do kościołów, ale w tym czasie toczy się normalne życie. Poza Wielkim Piątkiem, który jest dnie wolnym od pracy ludzie handlują, jada w pole na żniwa, a w Huari na przykład zaczyna się feria, czyli wielki doroczny rynek. Gdyby nie kalendarz, to ulice i krzątanina ludzi wokół swoich biznesów. W tym roku życzyłem wszystkim, by odkryli Życie w życiu codziennym. Tak, jak dawaliśmy świadectwo wiary w procesjach pośród straganów cotygodniowego targu - mówi misjonarz.