Cygańskie życie. Mają swoje prawo, które znaczy więcej niż wszelkie zapisane kodeksy, swoją tradycję, której z dumą strzegą, i choć żyją obok nas, niewiele wiemy o romskich sąsiadach.
Białogardzkim Romom zależy na zachowaniu tradycji i opowiadaniu o swojej kulturze
Bogdan Czepelinda
Najczęściej spotykamy się z dwoma stereotypami: malowniczo-folklorystycznym i degradująco-kryminalnym.
Wozy kolorowe już nie jadą
– Tak się ludziom kojarzą Cyganie: kolorowe wozy, wiatr we włosach i nocne śpiewanie przy ognisku. Tak też było. Jeszcze na starym mieszkaniu u rodziców, tam pod domem tabory stały. Pamiętam, jak wieczorami stoły wystawiali, ogniska palili, Cyganie siedzieli i śpiewali – przyznaje z uśmiechem Edward Głowacki. Jego rodzice byli pierwszą rodziną romską, która osiedliła się w Białogardzie w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Przyjechali spod Warszawy. Za nimi w miasteczku pojawili się kolejni Cyganie, tworząc społeczność mocno przywiązaną do swojej tradycji i okrytą aurą tajemniczości.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.