Z wiarą i uporem

Katarzyna Matejek

|

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 20/2015

publikacja 14.05.2015 00:00

Miłośnicy Matki Bożej Różańcowej przybyli ze wszystkich stron diecezji do Skrzatusza.

  Na przykładzie tajemnic różańcowych o. Marek Metelica ukazywał, pełną bólu i odrzucenia przez ludzi, historię Maryi i Józefa Na przykładzie tajemnic różańcowych o. Marek Metelica ukazywał, pełną bólu i odrzucenia przez ludzi, historię Maryi i Józefa
Katarzyna Matejek /Foto Gość

Tegoroczna Diecezjalna Pielgrzymka Żywego Różańca przebiegająca pod hasłem „Matka Boża Fatimska wzywa do nawrócenia” zgromadziła, wg organizatorów, około 1500 wiernych oraz ponad 50 księży ze wszystkich stron diecezji. – Modlitwą można góry przenosić i zmieniać ludzkie serca. Chcemy wysłuchać Maryję, gdy wzywa nas do modlitwy różańcowej – wyjaśnia temat pielgrzymki ks. Andrzej Wachowicz, diecezjalny moderator Żywego Różańca. Z Gwdy Wielkiej, z parafii św. Stanisława, przyjechało do Skrzatusza 48 osób. Pani Wiesława nie wyobraża sobie życia bez Różańca. – Może na początku trudno niektórym podjąć decyzję wstąpienia do róży, bo boją się na przykład tego, że zapomną odmówić obiecaną dziesiątkę. Ale niepotrzebnie, Matka Boża sama przypomni, nie uśnie się – przekonuje zelatorka, która bez różańca nigdzie się nie rusza. – Kiedy jadę do miasta i nie mam go w kieszonce lub w torebce, to wiem, że wszystko pójdzie nie tak, nic nie załatwię. Muszę go mieć przy sobie. Natomiast pani Helena, mimo że o Różańcu wiedziała już przy swojej I Komunii św., to potem jakoś o nim zapomniała. – Aż przyszedł moment w życiu, u mnie to było 20 lat temu, że Różaniec stał się moją modlitwą. Przyjęłam sobie zasadę, że oprócz dziesiątki, która w róży mnie obowiązuje, odmówię tyle, ile dam radę – deklaruje. – Czasem ma się takie poczucie, że czegoś w danym dniu brakuje – dodaje pani Krystyna. – I przypomina się, że to właśnie chodzi o Różaniec. Bez niego dzień jest nie taki, jak powinien.

Różańcowo znaczy biblijnie

Spotkanie skrzatuskie rozpoczęło się przywitaniem wspólnot różańcowych i śpiewem. Spora część pątników nie zmieściła się w wypełnionym po brzegi kościele. Czekały na nich miejsca przygotowane na zewnątrz przed telebimem. Konferencję wygłosił kapucyn o. Marek Metelica. – Pierwszym źródłem poznawania Jezusa jest słowo Boże. Nie chodzi o to, abyśmy teraz wszyscy przeszli do grupy biblijnej, bo w pewnym sensie już w niej jesteśmy. Kiedy? Gdy trzymamy w ręku różaniec – mówił o. Marek. – Tu jest całe Pismo Święte. Boga możemy poznawać w Różańcu, począwszy do modlitwy Ojcze nasz, która jest żywym wycinkiem Ewangelii. Podobnie z każdą „zdrowaśką”. W tajemnicach różańcowych idziemy od zwiastowania ku tajemnicy zbawienia – wskazywał kaznodzieja. „Różańcowego” poznawania Boga doświadczyła pani Jadwiga z Lubieszy, parafianka kościoła św. Katarzyny w Marcinkowicach. – Z początkiem małżeństwa chwyciłam za różaniec. Potrzebowałam umocnić swoją wiarę, przekonać się, że Bóg naprawdę jest obecny, że to On rządzi światem – wspomina. Niebawem okazało się, że życie przyniosło jej stałą intencję, której nigdy nie opuszcza. – Mój syn, dziś już 36-latek, urodził się niepełnosprawny. Od początku modliłam się w jego intencji na różańcu i do dziś nie przestaję – powiedziała.

Na kolanach matki

Różaniec odmówiony w tak licznej wspólnocie prowadzili reprezentanci różnych miast diecezji. Jedną z intencji była ta przekazana przez biskupa ordynariusza. – Biskup Edward Dajczak prosił, by róże różańcowe przyjęły jako intencję modlitwę za III Kongres Nowej Ewangelizacji, który odbędzie się niebawem tu, w Skrzatuszu, oraz o nawrócenie grzeszników, bo przecież temu właśnie ewangelizacja służy – przekazał prośbę biskupa ks. Wachowicz. Mszy św. przewodniczył bp Tadeusz Werno. O cierpieniu, które należy składać nie tylko u stóp, ale wprost na kolana Maryi, mówił z kolei ks. Wacław Grądalski. – Ja nazywam Maryję „podtrzymująca nadzieję”, bo Ona trzyma na kolanach swojego Syna. Jak ziarnko, które zawiera życie, a wydaje się martwe. Także twoje serce, zranione brakiem poczucia sensu, grzechem, Maryja bierze w ramiona jak to martwe ciało Jezusa. Ona cały ten martwy świat bierze na kolana i modli się za nas wszystkich. Dlatego trzeba do Niej właśnie przynosić nasze cierpienia. Na Jej kolanach bowiem człowiek uczy się być człowiekiem – mówił z czułością ks. Grądalski. Pani Maria z parafii św. Maksymiliana Kolbego w Słupsku przyniosła na kolana Matki Bożej niejedną troskę, z którą sama nie potrafiła sobie poradzić. Jedną z łask, które, jak sądzi, udało jej się u Matki Bożej uprosić, było nawrócenie znajomych. – To na Różańcu wyprosiłam sprawy, które były po ludzku nieosiągalne: powrót do wiary ludzi, którzy przez kilkadziesiąt lat byli agnostykami – mówi, przyznając, że Różaniec wcale nie przychodzi jej łatwo. – Czasem mam trudności ze skupieniem na tej modlitwie. Ale mimo tego nie rezygnuję z niej, bo jest niezwykle skuteczna. Uparcie powtarzane, niemal z uporem maniaka, „Zdrowaś Maryjo, łaski pełna” sprawiają, że te łaski naprawdę przychodzą – zaświadcza p. Maria.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.