Kto za życiem, na ulice!

ks. Wojciech Parfianowicz

publikacja 14.06.2015 18:28

Marsz dla Życia i Rodziny w Koszalinie odbył się zaledwie 3 dni po kolejnej sejmowej batalii w sprawie in vitro. Pojawili się także parlamentarzyści PiS i PO.

Kto za życiem, na ulice! Uczestnicy Marszu w Koszalinie niosą "Materiał na życie" ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość

W marszu wzięło udział około tysiąca osób. Kolumna pod eskortą policji wyruszyła sprzed koszalińskiej katedry i przeszła ul. Zwycięstwa do kościoła pw. św. Wojciecha, gdzie odbył się festyn rodzinny. W czasie drogi uczestnicy skandowali hasła promujące wartości rodzinne i szacunek do życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci.

Radosnego charakteru marszowi dodawała oprawa muzyczna, na którą złożyły się przeboje dziecięce. Nie zabrakło m.in. takich nieśmiertelnych hitów, jak "Pszczółka maja" czy "Co powie tata".

Wśród uczestników koszalińskiego marszu obecny był m.in. głośny krytyk rządowego projektu ustawy o in vitro - poseł Czesław Hoc z PiS, mieszkający w Kołobrzegu lekarz endokrynolog, mąż i ojciec. Jako wiceprzewodniczący Sejmowej Komisji Zdrowia zgłosił on najwięcej uwag do rządowego projektu ustawy o in vitro. Wszystkie zostały odrzucone.

- Ustawa o in vitro, którą obecnie proceduje się w Sejmie, jest antycywilizacyjna. Sam fakt zdefiniowania zarodka jako grupy komórek, a nie jako organizmu ludzkiego na wczesnym etapie rozwoju, praktycznie podważa godność istoty ludzkiej - mówi parlamentarzysta PiS.

- Niestety, wiemy, dlaczego pojawia się akurat taka definicja. Zakłada się bowiem zgodę na przeprowadzanie testów na zarodkach, a także na eugenikę. Dyrektywa Rady Europy zakazuje testowania na zarodkach, ale już nie na tkankach ludzkich. Rząd przygotowuje więc grunt m.in. pod instytucję "dzieci na zamówienie". Innymi słowy rząd próbuje zaprosić nas do "zabawy w Boga" - alarmuje C. Hoc.

- Poza tym ustawa promuje rozwiązłość. O in vitro będą się bowiem mogły starać nie tylko pary małżeńskie. Wystarczy oświadczenie o wspólnym pożyciu. Tutaj jest już wiele różnych możliwości, choćby dla par homoseksualnych - twierdzi poseł.

C. Hoc wskazuje także na niską skuteczność procedury in vitro. - Dane brytyjskie, podawane przez Human Fertilisation and Embryology Authority z ostatnich 13 lat, wskazują, że aby urodziło się tam 122 tys. dzieci, prawie 4 mln zarodków trzeba było zniszczyć albo zamrozić w ciekłym azocie. To jest przerażające. Rzeczywista efektywność tej procedury w ostatnich 13 latach wyniosła tam nieco ponad 3 proc. Myślenie, że zarodek to nie człowiek, tylko grupa komórek, jest zgniłe od samego początku i prowadzi do cywilizacyjnej hekatomby. O tym trzeba mówić, to trzeba manifestować - podkreśla parlamentarzysta.

Na marszu obecny był także Piotr Zientarski, senator z ramienia Platformy Obywatelskiej. Na pytanie, czy proponowany przez rząd projekt ustawy o in vitro jest przeciwko życiu, koszaliński senator odpowiada, że dopóki ustawa nie trafi do Senatu, nie chciałby wypowiadać się o szczegółach. - Bardzo często, gdy ustawa trafia już do nas, jest mocno zmieniona w stosunku do tego, o czym dyskutuje się w Sejmie.

Mówiąc ogólnie o projekcie, senator PO podkreśla: - Powiedziałbym, że jest to sprawa dyskusyjna, która dotyczy sumienia. Jest to dla mnie oczywiste, że nie może być w tym względzie wolnej amerykanki, że muszą być jakieś regulacje. Jednak dla człowieka najważniejsze nie są uregulowania prawne, tylko sumienie. Prawnie odpowiada ten, któremu udowodni się przestępstwo, natomiast sumienie działa zawsze. Jako prawnik uważam jednak, że regulacja in vitro powinna funkcjonować.

Senator podkreśla też swoje osobiste przywiązanie do wartości rodzinnych: - Jestem zawsze na marszu, bo rodzina to dla mnie podstawa. Są tu ze mną moje dzieci i wnuki.

Tegoroczne marsze w całej Polsce odbywały się pod hasłem: "Rodzina - wspólnota - Polska". Chodziło o zwrócenie uwagi na to, że za wychowanie dzieci odpowiedzialni są przede wszystkim rodzice, a wszelkie instytucje, także szkoły czy przedszkola, pełnią jedynie rolę pomocniczą. Organizatorzy marszów zwracają na to uwagę ze względu na pojawiające się próby wprowadzania demoralizującej "edukacji seksualnej" do szkół i przedszkoli.

"Pragniemy przypomnieć, że w rodzinie wykuwa się kapitał społeczny osób, które w dorosłym życiu będą funkcjonowały we wspólnocie narodowej" - czytamy w materiałach promocyjnych tegorocznych marszów.

W tym kontekście wypowiada się jedna z uczestniczek koszalińskiego marszu Justyna Śmidecka, matka 7-letnich trojaczków: - Wiele razy miałam sytuacje, kiedy moje dzieci przychodziły z przedszkola i zadawały mi pytania, które były naprawdę bardzo trudne. Martwi mnie to, że dzieci już w przedszkolu rozmawiają o takich sprawach i że takie rzeczy przynoszą do domu. Czasami zaczyna to być wręcz niebezpieczne. To nie jest wychowanie do życia w rodzinie. Zastanawiam się, czy w ogóle panie w przedszkolu są odpowiednio przygotowane do tego, żeby mówić naszym dzieciom o takich sprawach.

Uczestnicy marszu nieśli biały materiał z wypisanymi cytatami z nauczania Jana Pawła II, dotyczącymi życia i rodziny. Była to kontynuacja zeszłorocznej akcji "Materiał na życie", która miała zachęcać do zainteresowania się spuścizną papieża Polaka.

Podczas marszu zbierane były także podpisy pod obywatelskim projektem ustawy całkowicie zakazującej aborcji. Jest to inicjatywa promowana przez Fundację "Pro - Prawo do życia".