– Tego typu rekolekcje nie zapewniają wielu atrakcji – mówi ks. Paweł Haraburda, jeden z prowadzących. Dlaczego więc wciąż tylu młodych ludzi chce brać w nich udział?
W czasie dnia wspólnoty po Mszy św., na znak braterstwa, oazowicze podzielili się chlebem, który wcześniej pobłogosławił biskup
zdjęcia ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość
Po I Komunii św. właściwie przestałam chodzić do kościoła. Przyjechałam tu jako osoba niewierząca – przyznaje kilkunastoletnia Ela z Piły, na oazie po raz pierwszy. – Na samym początku od razu pomyślałam: „Ja chcę do domu” – dodaje dziewczyna, z którą rozmawiamy już pod koniec rekolekcji. Czyli jednak... została. Dlaczego?
Życiowy elementarz
Młodzi ludzie są dzisiaj połączeni ze sobą na wiele różnych sposobów. Dzięki komórkom z dostępem do internetu mają ciągły kontakt z wieloma rówieśnikami. Jednak komunikacja zapośredniczona, czyli odbywająca się za pomocą mediów, nie musi wcale oznaczać prawdziwych, pogłębionych relacji. – Niektórzy na początku mają z tym ogromny problem. Dla nich całe rekolekcje to ciągła próba wchodzenia w relacje.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.