Choć o godz. 17 w całym kraju rozległy się syreny, nie wszyscy wiedzieli, co oznacza ten alarm. – Właśnie dla nich organizujemy te przedstawienia. Żebyśmy pamiętali – mówią rekonstruktorzy.
– Inscenizacja to sprawdzony sposób na opowiadanie historii – przekonują rekonstruktorzy z Sianowa i Słupska
Karolina Pawłowska /Foto Gość
Salwy honorowe, apele pamięci, ale i koncerty, przedstawienia, a nawet zabawy terenowe – tak mieszkańcy diecezji uczcili pamięć powstania warszawskiego.
Strzały na ulicach
– Kiedy wjechali Niemcy, prowadząc te dziewczyny na sznurku miałam wrażenie, jakbym oglądała sceny z filmu historycznego. Kiedy padły pierwsze strzały zaczęłam naprawdę się bać – dzieli się wrażeniami mieszkanka Sianowa, która oglądała historyczną inscenizację przygotowaną przez pasjonatów z Grupy Rekonstrukcji Historycznej „Gryf”. Także dla samych rekonstruktorów, zwłaszcza tych najmłodszych, udział w wydarzeniu jest nie lada przeżyciem. Bogusia Budniewska jeszcze w szkole o powstaniu się nie uczyła, ale doskonale zna jego przebieg. – Kiedy padają strzały, ktoś krzyczy, ktoś rzuca się na ziemię, można to prawie poczuć na własnej skórze. Był moment, kiedy sama już nie grałam, nie musiałam niczego udawać, tylko byłam w powstaniu – opowiada młoda rekonstruktorka, wycierając ziemię z twarzy. Wśród tych, którzy oglądali sianowską inscenizację był także Aleksander Kaczorowski, członek powstańczego batalionu „Miłosz”.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.