Człowiek od Big Bossa

ks. Wojciech Parfianowicz

publikacja 13.11.2015 11:18

Spotkanie z Timem Guénardem w Koszalinie trwało prawie 3 godziny. - Ta historia potrafi zmienić życie - mówią uczestnicy.

Człowiek od Big Bossa Koszalin, 12 listopada: spotkanie z Timem w kościele oo. franciszkanów ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość

Już sam początek autobiograficznej książki Tima Guénarda: "Silniejszy od nienawiści", wiele mówi o jego życiu.

"Moje życie jest równie pokiereszowane jak moja twarz. Choćby mój nos. Złamany 27 razy. 23 złamania to sprawa boksu; 4 - to dzieło mojego ojca. Najbardziej brutalne razy dostałem od tego, który powinien wziąć mnie za rękę i powiedzieć: »Kocham cię«" - pisze Guénard.

- Czytałem tę książkę, dlatego chciałem na własne oczy zobaczyć tego człowieka i posłuchać, co ma do powiedzenia. To, co usłyszałem na żywo, jest jeszcze bardziej wzruszające niż książka. Co za niesamowity facet. Dla mnie, jako dla ojca, a mam sześcioro dzieci, to ważna lekcja. Już wiem, że za rzadko mówię im, że je kocham i że jestem z nich dumny - dzieli się Leszek, uczestnik spotkania z Timem, które odbyło się 12 listopada w kościele oo. franciszkanów w Koszalinie.

Tim, jako dziecko został porzucony przez matkę, która przywiązała go do słupa przy drodze i odeszła. Znalazła go policja, wyziębionego prawie na śmierć. "Wychowywał" go ojciec alkoholik, który katował go do tego stopnia, że pewnego dnia trafił do szpitala, gdzie spędził przykuty do łóżka prawie 3 lata.

W przejmujący sposób zaproszony gość ukazywał, jak bardzo tęsknił za prawdziwą miłością do rodziców, za ciepłem domowego ogniska, którego nigdy nie zaznał.

- W szpitalu nikt mnie nie odwiedził. Przyglądałem się dzieciom, które były odwiedzane. Zauważyłem, że rodzice do takich dzieci mówią dobrze wyregulowanymi dźwiękami, że dorośli ładnie na nie patrzą i ładnie je dotykają. Stałem się zazdrosny o normalne dzieci i pewnego dnia ukradłem mały kawałek ozdobnego papieru, w który zawinięty był prezent, który dostało od rodziców jedno z tych dzieci. W nocy chodziłem do toalety, żeby oglądać ten papier. Był na nim mały niedźwiadek, który machał łapką. Miałem wrażenie, że on mówi do mnie: "Dzień dobry". Przed snem poruszałem sobie tym papierem i miałem wrażenie, że niedźwiadek mówi mi dobranoc. Wymyśliłem sobie gości. Big Bossie! (tak Tim nazywa Boga) Dziękuję Ci za tych, którzy wyrzucili te papiery.

W końcu w życiu małego chłopa nastąpiło przełamanie. Brak miłości zaczął owocować rodzeniem się nienawiści.

- Lekarze pytali mnie, skąd mam tyle siły, żeby walczyć o zdrowie. Marzyłem, żeby mama i tata weszli do pralki i byli już czyści. Miałem ochotę wyprać rodziców. Ale pewnego dnia straciłem na to ochotę. Pojawiło się inne marzenie. Z całych sił chciałem zacząć znów chodzić, żeby pójść i zabić ojca. To dawało mi siłę - mówił Tim w Koszalinie.

Tim przez prawie 3 godziny opowiadał, jak stoczył się na dno życia społecznego, trafiał do poprawczaków, uciekał z nich, mieszkał na ulicy.

Patrząc z perspektywy lat, wie, że Big Boss, ciągle nad nim czuwał. Jeden z policjantów, który go zatrzymał oraz sędzia, która zajmowała się w pewnym momencie jego sprawą, stali się ojcem i matką, których sam sobie wybrał.

To dzięki tym ludziom, a także kloszardowi Leonowi nie stracił zupełnie wiary w ludzi. Nauczył się czytać i pisać, zdobył zawód. Później na swojej drodze spotkał ludzi ze wspólnoty "Arka" Jeana Vaniera, zajmującej się niepełnosprawnymi. To całkowicie zmieniło jego życie.

Tim nawrócił się, odkrył miłość, zmienił swoje życie. Dzisiaj mieszka niedaleko Lourdes, ma żonę, czwórkę dzieci, jeździ po całym świecie i opowiada swoją historię. Pokazuje w niej, że życie nigdy nie jest do końca przegrane. Próbuje także przekazać prawdę, że miłość w rodzinie jest czymś fundamentalnym, a jej brak może zdeterminować życie człowieka na wiele lat, a nieraz nawet zupełnie je zmarnować. Podkreśla także, że o losie człowieka mogą nieraz zdecydować drobne gesty życzliwości. Zwykły uśmiech, chwila uwagi, dobre spojrzenie, podarowana szansa, mogą w kimś ocalić resztki człowieczeństwa, a nawet samo życie.

Na spotkaniu w Koszalinie obecny był także bp Edward Dajczak, który w swoich homiliach niejednokrotnie przywołuje historię Tima.

- Szukałem sposobu, w który można by wygrać życie, gdy człowiek, nie z własnej winy, ma życiowy falstart. Obserwowałem życie Tima w tej książce i zauważyłem to, co jest ważne, aby wygrać. Trzeba spotkać po drodze kogoś, kto cię pokocha. Nie dostaniesz miłości w domu, musisz ją dostać od kogoś innego. Myślę, że to jest też jedno z najpiękniejszych działań ludzi Kościoła. Jeślibyśmy nic więcej nie zrobili, a chociaż podarowali miłość tym, którym nikt jej wcześniej nie podarował, bylibyśmy podobni do Jezusa - zauważa biskup.

- Można się przeciwstawić opiniom i statystykom. Bardzo ważne jest to, żeby pozwolić komuś, żeby o sobie opowiedział, zanim go ocenimy. Taką szansę Tim dostał od sędzi i od policjanta. Nie będziemy mogli komuś pomóc, dopóki nie usłyszymy od niego choćby jednego zdania - mówi Barbara.

Spotkania z Timem Guénardem zaplanowano także w Szczecinku (13 listopada o godz. 19.30 - kościół Mariacki) oraz w Słupsku (14 listopada o godz. 12 - kościół Mariacki).

Transmisję ze spotkania w Koszalinie przeprowadziła telewizja Dobre Media. Na stronie www.dobremedia.org można obejrzeć nagrany materiał.

TAGI: