O wyklętych w Kołobrzegu

Karolina Pawłowska

publikacja 19.11.2015 12:52

Sala plafonowa kołobrzeskiego muzeum pękała w szwach, dla wszystkich chętnych zabrało miejsc siedzących. Tak wiele osób przyszło posłuchać o działalności jednego z bohaterów podziemia niepodległościowego.

O wyklętych w Kołobrzegu Po spotkaniu była możliwość kupienia książki Józefa Bandzo Karolina Pawłowska /Foto Gość

Józef Bandzo ps. „Jastrząb”, jeden  z najdzielniejszych żołnierzy majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” miał być bohaterem tego spotkania. Okazję stworzył pobyt pana Józefa w kołobrzeskim sanatorium. Niestety, 94-letni kombatant źle się poczuł i trafił do szpitala.

O jego życiu w Muzeum Oręża Polskiego opowiadał w zastępstwie dr hab. Piotr Niwiński z Uniwersytetu Gdańskiego, konsultant historyczny spisanych przez Józefa Bandzo wspomnień, które ukazały się drukiem w postaci książki pt. „Tak było”.

Historia Józefa Bandzo to opowieść o losach elity elit, czyli tych, którzy ani po klęsce września 1939 r. , ani po 1945 r. nie złożyli broni walcząc w obronie niepodległej Polski.

Do Armii Krajowej trafił jako dziewiętnastolatek w 1942 r., prosto z szeregów 11. Wileńskiej Drużyny Harcerskiej. Od października 1943 r. walczył w 3. Wileńskiej Brygadzie AK dowodzonej przez por./kpt. Gracjana Fryga „Szczerbca”. Miesiąc później awansowano go na kaprala. Był ciężko ranny w bitwie pod Murowaną Oszmianką, przedstawiony do odznaczenia Krzyżem Walecznych, wziął także udział w operacji „Ostra Brama”, w której – mimo zwycięstwa – 3. brygada poniosła olbrzymie straty.

W listopadzie 1944 r. został aresztowany przez NKWD, a po ucieczce zgłosił się do dalszej walki. Po rozwiązaniu 5. Wileńskiej Brygady AK przeszedł do Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, ale na początku 1946 r. ponownie wrócił pod rozkazy „Łupaszki”, zostając dowódcą patrolu dywersyjnego.

Ujawnił się w lutym 1947 r. na mocy amnestii, co pociągnęło za sobą lata inwigilacji i prześladowań. W latach 60. skazany na dożywocie, spędził wiele lat w więzieniu.

Zainteresowanie spotkaniem przerosło oczekiwania organizatorów. Dla wielu nie starczyło nie tylko miejsc siedzących, ale nawet nie zmieścili się w sali plafonowej, stojąc na korytarzu.

Jak zauważa Piotr Niwiński, jest ogromna potrzeba organizowania takich spotkań, aby bohaterom walczącym o niepodległą Polskę przywracać cześć i pamięć.

- Indoktrynacja komunistyczna zapuściła swoje korzenie naprawdę głęboko, a i w wolnej Polsce wcale nie było wielkiej chęci odkłamywania tej historii, ona funkcjonowała na marginesie. Nie ma ani jednego filmu fabularnego na temat żołnierzy wyklętych ani Polskiego Państwa Podziemnego, nie ma powieści, poezji, zajęć edukacyjnych. Tymczasem chociażby serial „Czas honoru”, który cieszył się olbrzymią popularnością pokazał, że to ważny i potrzebny temat - mówi historyk.

Szczególnie cieszy się z licznie obecnej na spotkaniu młodzieży.

- To świadczy o wartości tematu. A młodzież jest czuła na wartości, na to, o co walczyli tamci ludzie: wolność i prawdę - dodaje.  

Choć sam bohater nie mógł być obecny na spotkaniu, kołobrzeski starosta Tomasz Tamborski zapewnia, że okazja ku temu powinna się jeszcze nadarzyć, gdyż pan Józef przebywa w Kołobrzegu do 5 grudnia i - jeśli tylko poczuje się lepiej - z pewnością chętnie spotka się z mieszkańcami miasta.

Organizatorem spotkania była kołobrzeska Katolicka Inicjatywa Kulturalna.