Poza czubek własnego nosa

Katarzyna Matejek

publikacja 10.04.2016 11:49

Akcją Pola Nadziei Hospicjum Caritas im. bp. Czesława Domina w Darłowie znów chce przypomnieć diecezjanom o swoich podopiecznych.

Poza czubek własnego nosa Mieszkańcy Bonina, choć nie są zbyt bogatą społecznością, chętnie wsparli podopiecznych diecezjalnego hospicjum Katarzyna Matejek /Foto Gość

- Akcja jest nie tylko sposobem zebrania pieniędzy na ich potrzeby, ale także propaguje ideę hospicyjną, tzn. uwrażliwia społeczeństwo na problem godnej śmierci - powiedział ks. Krzysztof Sendecki, dyrektor placówki. - Rozdając żonkile, chcemy przekonywać ludzi, że są wokół nas chorzy w stanach terminalnych i że warto się o nich zatroszczyć.

Ks. Sendecki cieszy się, że setki dzieci i młodzieży poznają tę potrzebę, a także czynnie ją wspierają. Nie tylko kwestując do puszek i rozdając żonkile, ale też przygotowując akcję jesienią - sadząc cebulki kwiatów w ogródkach przy szkołach, na osiedlach, przy hospicjum.

- W tegorocznych Polach Nadziei bierze udział 48 szkolnych kół Caritas z diecezji. W ciągu niedzieli, a także potem, w tygodniu, rozdadzą 16 tys. żonkili.

Jednym z nich jest koło działające przy Szkole Podstawowej w Boninie. W październiku, za zgodą rady osiedla, uczniowie posadzili cebulki kwiatów w centrum miejscowości. Teraz stanęli u drzwi swojej kaplicy pw. św. Izydora. Niemal każdy z wychodzących po porannej Mszy św. wrzucał datek do puszki z logo Caritas. - Tutaj ludzie są bardzo zgrani, zawsze nas wspierają - mówi Sylwia Bukowska, katechetka i opiekunka miejscowego SKC. - Mamy zamiar rozprowadzić dzisiaj 160 żonkili. Ten kwiat symbolizuje nadzieję. I prowokuje do daru serca. Nasi dobroczyńcy wspierają hospicjum nie tylko pieniędzmi, ale też myślą skierowaną w tamtą stronę. I modlitwą.

Choć wielogodzinne zaangażowanie w akcję - z kolejnymi grupami uczniów - jest dla katechetki dużym wysiłkiem, jednak nie waha się go podjąć. Pola Nadziei to bowiem nie tylko godne polecenia uczniom dzieło charytatywne, ale też dobry sposób wychowawczy. - Chciałabym pokazać dzieciom nie tylko, że nie warto myśleć jedynie o sobie, ale też w jaki konkretny sposób można okazywać miłosierdzie - wyjaśnia. Zaświadcza, że jej uczniowie te lekcje miłości bardzo lubią, dopytują o nie, nie mogą się ich doczekać.

Doczekały się Aleksandra Marczak i Wiktoria Łobodziec. Wiktoria przyznaje, że prócz domu, to właśnie szkoła jest miejscem, które uczy ją, że pomagać warto. Ola po raz drugi bierze udział w Polach Nadziei. Bardzo jej się podoba taki sposób bycia pożytecznym. Ale robi to też na co dzień, tyle że już bez rozgłosu i żonkili. - Ostatnio poświęciłam czas koleżance. Pomogłam jej z matematyki.

- Czubek własnego nosa i dalej już nie widzą - opisuje częstą postawę młodzieży Katarzyna Marczak, mama Oli. Tym bardziej podoba jej się, że katecheci wkładają wysiłek, by pokazać młodym coś więcej, dalej. - To na pewno zaprocentuje w ich dorosłym życiu - uważa.