Nie zostałem maminsynkiem

ks. Wojciech Parfianowicz

publikacja 17.04.2016 18:01

Kurs dla instruktorów ZHR z Chorągwi Zachodniopomorskiej. Byli harcerze z Koszalina, Połczyna-Zdroju, Karlina, Szczecinka, Gorzowa Wlkp. i Szczecina.

Nie zostałem maminsynkiem Podczas wykładów w CEF ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość

Zajęcia odbywały się od 15 do 17 kwietnia w Centrum Edukacyjno- Formacyjnym. - Chodzi o zwiększenie kompetencji tych młodych ludzi, którzy w przyszłości mają prowadzić drużyny, mają stać się wychowawcami - wyjaśnia phm. Jakub Buras z 1. Koszalińskiej Drużyny Harcerzy "Zielona" im. J. Piłsudskiego, współprowadzący.

W ramach kursu odbyły się zajęcia teoretyczne i praktyczne z różnych dziedzin. Omawiano m.in. regulamin ZHR, przyszli instruktorzy uczyli się metod prowadzenia zbiórek, sposobów komunikacji z dziećmi i młodzieżą w różnym przedziale wiekowym, odbyło się tzw. świeczkowisko, czyli wieczorne spotkanie z gawędą.

Uczestnicy kursu byli też na pokładzie torpedowca w Kołobrzegu, odwiedzili izbę pamięci w jednostce wojskowej w Koszalinie, pod okiem żołnierzy uczyli się strzelać na profesjonalnej strzelnicy, spotkali się także z bp. Edwardem Dajczakiem, który mówił im o wychowaniu religijnym.

Nie zostałem maminsynkiem   Nauka strzelania pod okiem fachowców Archiwum kursu Jak przyznają młodzi ludzie zaangażowani w ZHR, przygoda z mundurem jest dla nich poważną lekcją życia. - W harcerstwie jestem 12 lat, czyli większość mojego życia. Uważam, że nauczyło mnie ono samodzielności. Nie boję się nowych wyzwań, jestem kreatywny. Nie zostałem maminsynkiem, który ciągle siedzi w domu i jest niesamodzielny - mówi Piotr Brykner, przyboczny w 23. Gorzowskiej Drużynie Harcerzy "Tobruk" im. Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich.

ZHR uczy także młodych ludzi patriotyzmu. - Chodzi o wychowanie człowieka odpowiedzialnego, który ma być gotowy do pracy i życia dla Polski - wyjaśnia Filip Gonciarek z Koszalina.

Nie zostałem maminsynkiem   Wizyta w izbie pamięci Wojska Polskiego w Koszalinie Archiwum kursu Michał Mazur ze Szczecina na prawym ramieniu nosi naszywkę z napisem "Florian". - W naszej drużynie mamy sprawność, która polega na zdobywaniu patrona, którego pseudonim nosi się potem na mundurze. Idea jest taka, żeby pamiętać o różnych żołnierzach AK, nie tylko o tych znanych z książek czy filmów. "Florian" to był Jerzy Jagiełło, zastępca dowódcy Andrzeja Moro. Zginął 14 sierpnia podczas powstania warszawskiego. Jest dla mnie przykładem miłości do ojczyzny, za którą oddał życie - wyjaśnia młody człowiek.

- Patriotyzm jest dla nas wartością nadrzędną. Całe nasze wychowanie opiera się na metodzie stworzonej przez instruktorów przedwojennych. Odwołujemy się do etosu Szarych Szeregów, do ich metod wychowawczych. Patriotyzm to przede wszystkim niepowstrzymana i wielka miłość do ojczyzny, do kraju, w którym się urodziliśmy, do narodu, w którym żyjemy. Naród to nie tylko my, ale także nasi ojcowie i dziadkowie oraz nasze dzieci i nasze wnuki - czyli przeszłość i przyszłość. Ludzie, którzy nie znają historii, nie mogą tworzyć przyszłości. Patriotyzm to coś więcej niż płacenie podatków. Nam chodzi też o szacunek do takich wartości, jak na przykład rodzina. Ona jest podstawową jednostką społeczną. Kto niszczy rodzinę, nie jest patriotą - mówi Krzysztof Janiszewski, instruktor ZHR z Gorzowa.

Nie zostałem maminsynkiem   Podczas wykładów w CEF ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość Jednym ze współprowadzących zajęcia w Koszalinie był ks. Łukasz Gąsiorowski, który od lat współpracuje z ZHR.

- Ja też jestem harcerzem. Te zajęcia to wzajemne oddziaływanie na siebie. Ja uczę młodych, ale także uczę się czegoś od nich - przyznaje kapłan.

- Obecność księdza w ZHR jest ważna. Potrzebny jest taki towarzysz, który poprowadzi nie tylko do umiłowania ojczyzny, ale też i Boga, bo w Nim jest źródło naszego męstwa i patriotyzmu - wyjaśnia ks. Gąsiorowski, który podkreśla, że w metodzie wychowawczej ZHR wartości chrześcijańskie zajmują ważne miejsce.

W kilkunastu chorągwiach ZHR w Polsce działa ok. 15 tys. harcerzy i harcerek.