Głosy płyną z Koszalina

Karolina Pawłowska

|

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 17/2016

publikacja 21.04.2016 00:00

Są znani w całej Polsce, choć z zachowaniem anonimowości nie mają problemów. Oczywiście dopóki nie zaczną…mówić. Ich głosy każdego dnia zachęcają, instruują lub dostarczają rozrywki.

Zjechali się do Dźwirzyna, żeby świętować 15-lecie pierwszego w Polsce internetowego banku lektorów. 


Przezroczyści


„Nie tak sobie pana wyobrażałem!” to najczęściej słyszane przez Tomasza Knapika zdanie. – Ale już nie wyjaśniają, jak powinienem wyglądać. Przypuszczam, że wyobrażają sobie pięknego, przystojnego blondyna. Blondynem jestem, chociaż już w stanie spoczynku – śmieje się jeden z kultowych głosów kraju. Od dziesięcioleci rozbrzmiewa w uszach Polaków. – Gdybym napadł na bank i zażądał pieniędzy, to kasjerka mimo kominiarki powiedziałaby: „Knapik, nie wygłupiaj się, stań pan w kolejce!” – przyznaje z humorem. Czytał wszystko: filmy fabularne, seriale, reklamy, programy telewizyjne. Nie przepada za adiobookami (bo za dużo roboty) i stanowczo odmawia nagrywania spotów politycznych. – Nie chcę być utożsamiany z jakąkolwiek opcją. Jak przeczytam coś np. dla lewicy, to będę szczery komunista, strzelający z Aurory. Bo ludziom się wydaje, że jak lektor coś czyta, to w to wierzy. Aktorzy mają jeszcze gorzej. Słynna jest historia aktora serialowego, spranego na ulicy parasolką przez babcię, której nie spodobało się, że porzucił dziewczynę w ciąży – kiwa głową pan Tomasz. Z humorem opowiada też o wpadkach przed mikrofonem. – Teraz słyszą je tylko realizatorzy nagrania. Ale jak się czytało na żywo, to bywały wpadki, o których do dziś legendy chodzą. Na samym początku mojej kariery czytałem taki „Magazyn nie tylko dla pań” i raz oświadczyłem słuchaczkom, że „talerz po śledziu spółkujemy zimną wodą” – śmieje się. Zdarzają mu się też zupełnie nieprofesjonalne zachowania. – Czytałem stary film z Flipem i Flapem. Bohaterowie stoją na przyjęciu, trzymają szklanki i jeden drugiego pyta, która godzina. Pytany patrzy na zegarek i wylewa sobie whisky na buty. Żart nie najwyższych lotów, a ja parsknąłem w mikrofon – przyznaje. Na osiągnięcie sukcesu w swojej branży przepisu nie ma. – Dobry lektor powinien być przezroczysty. Właściwie po wyłączeniu telewizora widz nie powinien w ogóle zaprzątać sobie głowy tym, kto i jak czytał – mówi Tomasz Knapik. 


Pendolino z głosem koszalinianki 


Julity Lachowskiej słuchają m.in. turyści zwiedzający województwo dolnośląskie, jej poradami kierują się młode mamy i klienci aptek, a od roku także pasażerowie najszybszego pociągu w Polsce. Najczęściej jednak mówi do swoich uczniów ze Szkoły Podstawowej Integracyjnej nr 21 w Koszalinie. Jest również znanym w regionie konferansjerem, sama pisze scenariusze spotkań, które prowadzi. – Ze sceną jestem obyta od dzieciństwa, ale wolę być raczej prowadzącym narrację głosem zza kulis niż stać w świetle jupiterów – opowiada. Chwali sobie ponad 12-letnią współpracę z fachowcami z Mikrofoniki. – Wyłapują wszelkie nieczystości, wszystko, co może sprawić, że głos będzie nieprzyjemny dla odbiorcy. Najbardziej krytyczny jest szef, ale ja tylko na tym zyskuję – śmieje się Julka. Bycie głosem Pednolino to dla niej miła nobilitacja. – Cieszę się, bo moje nagrania zostały wybrane spośród kilkunastu innych. Mam też sympatyczną informację zwrotną od pasażerów. Zdarza się, że dzwonią z pociągu znajomi i przekazują słuchawkę współpasażerowi, który nie może uwierzyć, z kim rozmawia – opowiada. Uśmiecha się, gdy pytam o wzór lektorski. – Moją gwiazdą i wzorem od zawsze jest Anna Romantowska. Jako dziecko oglądałam „Pogodę dla bogaczy” i zakochałam się w jej głosie. Tak pięknie prowadziła narrację, że pomyślałam sobie, że ja też tak chcę mówić – przyznaje miłym dla ucha głosem. 


Pomysł na bank


Niby nic prostszego niż gadanie. – Podstawa to doskonała technika. Ale i wielu aktorów sobie nie radzi, bo wkłada za duży ładunek emocjonalny w czytany tekst: ma być o margarynie, a oni jakby „być albo nie być” deklamowali – przyznaje Tomasz Bartos, założyciel Mikrofoniki. Zanim został szefem banku lektorów, był realizatorem dźwięku w nieistniejącym już Radiu Północ. Nagrywając spoty reklamowe, zderzył się z problemem… braku głosów. – W Krakowie czy Warszawie jest mnóstwo aktorów, ale w Koszalinie czytał, kogo się złapało. Wtedy stacje radiowe nie były zsieciowane, pomyślałem więc, że jeśli my mamy z tym problem, to inni też – opowiada o początkach firmy. W 2001 r. pomysł na stronę internetową, na której można odsłuchać głosy i zamówić lektora, to była rewolucja. O tym, że w Koszalinie działa bank głosów, wie niewielu mieszkańców miasta. Za to w branży Faktoria Lektorska Mikrofonika jest doskonale znana. Nawet ze zleceniem w języku chińskim nie będzie problemu. Przygotowują spoty reklamowe, prezentacje, szkolenia, obsługują duże kampanie reklamowe. Nie brakuje też klientów z samego Koszalina, choć często wykonują dla nich nagrania jako… podwykonawcy firm z drugiego końca Polski. Zaczynali z 11 głosami. Dzisiaj firma tworzona przez czterech koszalinian współpracuje z 300 lektorami. W skrzynce czeka 50 nieprzeczytanych wiadomości od chętnych do dodania swojego głosu do banku. – Raz na pół roku organizujemy przesłuchania i – mimo że zgłaszający się to ludzie pracujący już głosem – wybieramy może ze dwa nowe głosy. Te najlepsze – dodaje Tomasz Bartos. 


Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.