Gdy mama pachnie alkoholem

ks. Wojciech Parfianowicz

publikacja 18.06.2016 19:25

Czy można mieć 118 dzieci? Można, a nieraz nawet trzeba. Niestety, zdarza sie, że nie zawsze miłość rodzicielska wiąże się z pokrewieństwem.

Gdy mama pachnie alkoholem Jedną z atrakcji podczas festynu było malowanie twarzy ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość

11-letni Michaś jest roześmianym chłopcem, którego wszędzie pełno. Jednak nosi w sobie ranę, która niełatwo się goi.

- Moja mama biła się z tatą. Tata przeklinał, a mama go szarpała za włosy. Nie chcę wracać do domu - mówi. Na pytanie, czy kocha swoich rodziców, po chwili namysłu odpowiada: - Nie.

- Położyłam na talerzu kotleta z kurczaka w panierce, a dziecko na jego widok rozpłakało się. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie jadło - opowiada Barbara Grewe z Rekowa k. Koszalina, która od kilku lat jest mamą zastępczą.

- Najbardziej pamiętam pierwsze dzieci, które do nas trafiły. To było w lutym. U siebie w domu biegały boso po betonowej posadzce. Miały poodmrażane nogi - wspomina Iwona Kłudkowska, która wraz z mężem Janem prowadzi w Polanowie rodzinny dom dziecka. Państwo Kutkowscy przez 20 lat stali się rodzicami zastępczymi już dla 118 dzieci.

W sobotę 18 czerwca, w ogrodach Domu Pomocy Społecznej w Nowych Bielicach k. Koszalina, już po raz 10. odbyły się "Rodzinalia", czyli festyn dla rodzin zastępczych, organizowany przez koszalińskie Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie.

Impreza była okazją do spotkania się osób sprawujących pieczę zastępczą, wymiany doświadczeń, wzajemnego wsparcia. Dzieciom organizatorzy zapewnili mnóstwo atrakcji: dmuchany zamek, konkursy, rozgrywki sportowe i wiele innych.

Gdy mama pachnie alkoholem   Państwo Kłudkowscy z dwójką "swoich" dzieci ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość Mirosława Zielony, szefowa koszalińskiego PCPR podaje, że w powiecie działa prawie 100 rodzin zastępczych, w których wychowuje się ponad 250 dzieci. Wśród najczęstszych powodów, dla których dzieci czasowo odbierane są biologicznym rodzicom, wymienia alkoholizm, przemoc i molestowanie.

- Oczywiście rodzina zastępcza ze swojej natury ma służyć dziecku tylko na jakiś czas. Naszym celem jest powrót dzieci do swoich domów. Bardzo cieszy mnie to, że w tym roku mieliśmy 15 takich powrotów. Pracujemy z rodzinami i to nieraz przynosi efekty. Możemy mówić o sukcesie, kiedy widzę kobietę, która po 20 latach picia w końcu decyduje się na leczenie i trwa w trzeźwości, a jej dziecko, dla którego zapach mamy dotychczas kojarzył się wyłącznie z alkoholem, nie może się nadziwić - mówi Mirosława Zielony.

Iwona i Jan Kłudkowscy przyznają, że nieraz zadziwia ich to, jak dzieci, mimo tego, że we własnym domu przeszły gehennę, inaczej niż 11-letni Michaś, twierdzą, że nadal kochają swoich rodziców i nie są w stanie zrozumieć, dlaczego ci nie okazują im takiej samej miłości.

Doświadczeni rodzice zastępczy nie oceniają biologicznych rodziców swoich pociech. Jak mówią: - Komuś w życiu nie wyszło, a my staramy się pomóc. Dobrze znają swoją rolę i nie pozwalają nazywać się mamą i tatą. Dla swoich podopiecznych pozostają ciocią i wujkiem. Cieszą się, kiedy ich praca przynosi efekty.

- Mamy kontakt z niektórymi "naszymi" dziećmi. Są takie, które założyły już swoje rodziny i wszystko jest w porządku. Już po raz 14. zostaliśmy "dziadkami" - śmieje się Iwona Kłudkowska.

22 czerwca podczas 4. Kongresu Rodzicielstwa Zastępczego organizowanego w Warszawie przez Koalicję na Rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej, koszalińskie PCPR wraz z 12 innymi z całej Polski, otrzyma specjalne wyróżnienie.