Ratujemy siebie, nie zabytki

Karolina Pawłowska

|

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 49/2016

publikacja 01.12.2016 00:00

Z ciekawością, ale i ze zdumieniem mieszkańcy Parsowa tego wieczoru wchodzili do swojego kościoła. To, co zobaczyli, przerosło ich oczekiwania i dało nadzieję.

Patrząc na wyremontowane prezbiterium, z niecierpliwością czekają na dalszy ciąg pracy. – Różnica jest kolosalna!! Jakie kolory! – cieszy się Natalia Jarząbek z pobliskiego Warnina

Wspólnymi siłami

Razem z grupką dzieci stoją z lampionami przed niewielkim kościołem, ukrytym wśród starych parkowych drzew, wskazując drogę przybywającym gościom. – To bardzo ważne, żeby zachowywać takie ślady przeszłości, a najważniejsze, że udaje się uratować kościół, który służy mieszkańcom dwóch wsi – dodaje pani Natalia. Ks. Piotr Neumann też zajrzał już do dawnej przypałacowej kaplicy rodu von Gerlach, którą doskonale pamięta z dzieciństwa. Z sąsiedniego Świemina przychodził tu na katechezę. – Tu miałem też swoją I Komunię Świętą – przyznaje z uśmiechem kapelan białogardzkiego szpitala. Opowiada o remontach, które wykonywali kolejni pracujący tu księża, i o trosce mieszkańców. – Każdy robił, co mógł i jak potrafił, korzystając z dostępnych materiałów. Pamiętam z dzieciństwa to prezbiterium nieco inaczej. Teraz jest naprawdę piękne. Wiele rzeczy, które zostały ukryte pod warstwami farby, wyciągnięto na światło dzienne – dodaje. Podczas pracy konserwatorzy odkryli nie tylko oryginalną kolorystykę i kwiatowe ornamenty na ścianach. Niespodzianką był fresk na kamiennej podstawie ołtarza, przez lata zakryty drewnianą obudową. – Wiedziałem, że Baranek Paschalny tam jest. Nie pamiętam jednak, kiedy został zasłonięty. Ale może dobrze się stało, bo uchroniło to malowidło przed próbami amatorskiej konserwacji – dodaje ks. Neumann. Parsowska kaplica to dzisiaj kościół pomocniczy parafii w Mierzynie. Powoli odzyskuje blask z 1880 r. Od sierpnia ratowaniem ściennej polichromii zajmują się toruńscy konserwatorzy zabytków z firmy Fausek Art. – Nie byłoby to możliwe, gdyby nie wspólny wysiłek. Dla tak małej społeczności kwota 100 tys. zł jest niewyobrażalna. Ale wspólnymi siłami samych parafian, gminy Biesiekierz, powiatu koszalińskiego, marszałka województwa zachodniopomorskiego i diecezji udało się ją uzbierać, a efekty mówią same za siebie – cieszy się ks. Grzegorz Jagodziński, mierzyński proboszcz.

Trzęsienie ziemi

Dziękczynieniu za zakończenie pierwszego etapu remontu przewodniczył bp Krzysztof Zadarko. – Nie jesteśmy od ratowania zabytków. Jesteśmy od tego, by kościoły, które zostały nam podarowane, które otrzymaliśmy od poprzednich pokoleń mieszkających na tych ziemiach, tętniły życiem. Żeby nie tylko podziwiać kunszt i artyzm, ale żeby oddawać Bogu chwałę. Po to został ten kościół zbudowany – przypominał w homilii. Przywoływał obrazy niedawnego trzęsienia ziemi we Włoszech, w wyniku którego zawaliła się bazylika św. Benedykta w Nursji. Biskup Krzysztof był wówczas w Rzymie, w którym także odczuwalne były wstrząsy. – Benedykt jest patronem Europy. Bazylika, która w jednym momencie rozsypała się w proch, stała się w jakimś sensie symbolem rozpadającej się w proch Europy, odrzucającej wartości moralne, religijne, duchowe, jakby żegnała się z tym, co przez wieki było tak istotne – zauważył. – W Europie zamyka się, burzy lub zamienia na obiekty niesakralne tysiące kościołów. To jest także trzęsienie ziemi, kiedy widzimy, że kościół przestaje być potrzebny – dodawał bp Zadarko i dziękował wszystkim, dzięki którym w Parsowie nie doszło do takiego kataklizmu. – Chciałoby się zrobić jeszcze więcej. Czasami jest pod górkę, ale dzisiaj jest z górki i trudno nawet wyrazić radość – przyznaje ze wzruszeniem Bernadetta Tomczak, sołtys Parsowa. – Ten remont nas scala, każdy chce coś dać, jeden daje wdowi grosz, inny piecze ciasta, a jeszcze inny ofiaruje modlitwę. To ważne miejsce dla tej społeczności. Niektórzy mówią, że jak nasze pokolenie wymrze, to i tak nie będzie nikogo, komu ten kościół byłby potrzebny. To nieprawda – pokazuje na grupkę najmłodszych parafian, którzy chwilę wcześniej gromko śpiewali w świątyni. – Ratowanie tego kościoła to nawet nie kwestia obowiązku. Możemy być z siebie dumni, że budujemy kościół nie tylko z cegieł, ale też duchowo – dodaje pani sołtys.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.