Zjechać z obwodnicy

ks. Wojciech Parfianowicz

|

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 18/2017

publikacja 04.05.2017 00:00

Jerzy Głuszak z Ustki wie o drogach niemal wszystko. Z dumą jeździ po słupskiej obwodnicy, której budową kierował. Trzymając w ręku magisterkę z teologii, którą obronił w wieku 74 lat, wie też, że czasami z objazdu warto zrezygnować.

Zjechać z obwodnicy Jerzy Głuszak obronił swoją pracę magisterską z teologii 31 marca 2017 r. Sportowy strój to kolejny element, który świadczy o młodości ducha – mimo prawie 74 lat życia ustczanin niedługo po raz 11. weźmie udział w rowerowym rajdzie dla amatorów Le Tap de Tour we Francji. Do przejechania będzie miał prawie 200 km po górach. ks. Wojciech Parfianowicz

Był rok 2010. – Przygotowałem świadectwo maturalne i z duszą na ramieniu pojechałem do Koszalina. Z daleka widziałem górujący nad okolicą krzyż na budynku Wyższego Seminarium Duchowego. Zostałem przyjęty na studia teologiczne dla świeckich – wspomina Jerzy Głuszak. Wręczając mu podczas immatrykulacji indeks, bp Edward Dajczak powiedział: „Gratuluję odwagi!”. – Wiadomo, przecież byłem już starszym, siwym panem – uśmiecha się mieszkaniec Ustki. Po dwóch tygodniach zdziwienie biskupa było jeszcze większe, kiedy podczas uroczystego otwarcia długo oczekiwanej obwodnicy Słupska, zobaczył tego samego studenta jako kierownika budowy z ramienia inwestora. To było ostatnie zadanie usteckiego inżyniera w jego prawie 50-letniej karierze w budownictwie drogowym. W tym samym roku w jego życiu rozpoczęła się budowa zupełnie innej, nowej drogi.

Tysiące kilometrów i 99 stron

– Czuję ogromną satysfakcję – mówi Jerzy Głuszak, trzymając w ręku swoją pracę magisterską z zakresu teologii dogmatycznej. Tym bardziej, że minęło już 48 lat od ukończenia przez niego pierwszych studiów na Politechnice Gdańskiej. Pracę z teologii mieszkaniec Ustki napisał pod kierunkiem ks. prof. Edwarda Sienkiewicza. Wypełnienie 99 stron na temat: „Matka Miłosierdzia Bożego w świetle encykliki Redemptoris Mater” zajęło mu ponad rok.

– To była najtrudniejsza część całych studiów, ponieważ jako inżynier nie miałem odpowiedniego warsztatu literackiego – przyznaje. Same studia trwały pięć lat. – Muszę przyznać, że byłem jednym z bardziej gorliwych studentów, ponieważ nie opuściłem prawie żadnych zajęć. Gdyby zsumować te wszystkie wyjazdy z Ustki do Koszalina, to przejechałem pewnie kilkadziesiąt tysięcy kilometrów – dodaje. To oczywiście nieprawda, że studia teologiczne są dla każdego. Nie polegają one bowiem na pobożnym czytaniu żywotów świętych ani na odprawianiu rekolekcji. Żeby je ukończyć, pobożność i chęci nie wystarczą. Czasami trzeba porządnie przysiąść i sporo czytać. Również pan Jerzy przekonał się, że studia z teologii nie są jak obwodnica, dzięki której można ominąć zatłoczone skrzyżowania i trafić szybko do celu, jakim jest... zrozumienie treści wiary. Wprost przeciwnie, studia wymagają decyzji wjazdu w samo centrum z wieloma, nieraz bardzo wąskimi, uliczkami. – Dopiero na studiach zrozumiałem, że teologia to potężna dziedzina wiedzy – mówi świeżo upieczony magister. Jednak, jak przyznaje, warto było zwolnić, a nawet stanąć w niejednym korku. Przygoda z dogmatyką, biblistyką czy patrologią, jest bowiem czymś więcej niż zgłębianiem nauki. – Teologii nie studiuje się tylko po to, żeby szare komórki wypełnić dodatkową wiedzą – potwierdza ustczanin.

Na drodze do... poznania

Pan Jerzy przyznaje, że po studiach teologicznych jego obraz Boga uległ zasadniczej zmianie. – Był On zawsze dla mnie kimś wielkim, sprawiedliwym, ale i gniewnym, a zatem kimś, kogo należy się bać. Zrozumiałem, że tutaj jednak nie chodzi o lęk w sensie czysto ludzkiej obawy, strachu. Chodzi o bojaźń, która wynika z poznania. Dzięki studiom lepiej poznałem Boga i zrozumiałem, że Jego wielkość przejawia się w Jego miłości i miłosierdziu. Moja bojaźń wobec Boga wynika teraz z miłości. Tak to już jest, że gdy się Boga pozna, to rodzi się wobec Niego miłość większa, która nie wynika już z przerażenia, ale właśnie z poznania. Także dzięki studiom widzi się Jego prawdziwą wielkość i rozumie się, dlaczego trzeba Go uwielbiać, składać Mu dziękczynienie, zmieniać swoje życie – wyjaśnia Jerzy Głuszak. Najstarszy w momencie obrony pracy student teologii w diecezji zachęca tych, którzy mają intelektualne i czasowe możliwości, aby weszli na drogę studiów. Jest to bowiem droga poznawania Boga, która prowadzi do większej i bardziej świadomej miłości wobec Niego.

Zaskoczenie i trudności

Mieszkaniec Ustki przyznaje: – Właściwie każdy z przedmiotów, który studiowaliśmy, wprowadzał w moje życie jakiś przełom. Zaskoczyła mnie bardzo mądrość Pisma Świętego. Czytanie Biblii w odniesieniu do czasów, kiedy powstawała, w kontekście jej całości, przenikania się obu Testamentów, daje niesamowitą głębię. W ogóle przez te wszystkie lata towarzyszyła mi świadomość małości w stosunku do tego, co studiowałem. Nauka teologii wymagała też od studenta seniora pokory w innym sensie. Mąż, ojciec, dziadek, inżynier z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem, musiał praktycznie wrócić do szkolnej ławki: – Najtrudniejsze było opanowanie emocji na egzaminach – przyznaje człowiek, który prawie przez całe swoje zawodowe życie sprawował funkcje kierownicze i to on wobec innych był przełożonym.

Bilet do nieba?

Jerzy Głuszak mówi otwarcie: – Daleki jestem od tego, żeby uważać się za świątobliwego. Zdaje sobie sprawę z niebezpiecznych zakrętów, które pojawiały się na jego życiowej drodze. Studia teologiczne pozwoliły mu krytycznie spojrzeć wstecz i wyciągnąć wnioski. – Dopiero po pewnym czasie zrozumiałem, że moja praca magisterska to nie jest bilet do nieba. To jest tylko wiedza, z którą, owszem, trzeba się intelektualnie zmierzyć, ale którą trzeba przede wszystkim wcielić w życie. Uważa też, że teologia nie jest wiedzą, którą można zachować tylko dla siebie. – Niektórzy wiedzą, że studiowałem teologię, i pytają, kiedy zostanę księdzem – śmieje się Jerzy Głuszak. – Nigdy nie staram się udawać wielkiego teologa, bo mam świadomość, że nim nie jestem. Jeśli ktoś o coś pyta, próbuję spokojnie wyjaśniać. Nie wygłaszam jednak wielkich mądrości. Raczej dzielę się tym, co przeżywam – dodaje.

Wiedza kontra wiara?

Czy świeżo upieczony magister teologii z Ustki znajdzie swoich naśladowców? Nabór na kolejny rok akademicki trwa. Na stronie Instytutu Teologicznego w Koszalinie (www.itkoszalin.pl), którego siedziba mieści się przy Wyższym Seminarium Duchownym, czytamy: „Zapraszamy na studia z teologii katolickiej każdego, kto – korzystając z wiedzy i doświadczenia naszej kadry wykładowczej oraz możliwości naukowych oferowanych przez Instytut – pragnie pogłębiać znajomość prawd wiary”.

Wśród powodów, dla których warto podjąć tego typu studia, wymienia się: zainteresowania osobiste, chęć podjęcia pracy jako katecheta albo pragnienie wykorzystania nabytej wiedzy do głębszego zaangażowania się w życie Kościoła (np. jako nadzwyczajny szafarz Eucharystii, animator katechezy parafialnej, lider ruchu religijnego).

Chętnych z roku na rok jest coraz mniej, dlatego istnienie oferty studiów w Koszalinie stoi pod znakiem zapytania. Dlaczego kandydatów na świeckich teologów brakuje? Być może praca katechety nie jest dla wielu zbyt atrakcyjna. Pewnie też nie każdy, kto chciałby pogłębić swoją wiedzę teologiczną, potrzebuje od razu tytułu magistra teologii. Nie wszyscy bowiem mogą sobie pozwolić na zaangażowanie, jakiego wymagają pełne studia. Jednak chyba najgorszym powodem braku zainteresowania studiami z teologii jest przekonanie, że do poznania Boga są one po prostu niepotrzebne. Wiara bez poznawania jej treści może jednak szybko stać się prymitywnym zabobonem albo sentymentalnym doświadczeniem, które potrafi poruszyć tylko na chwilę, przed czym wielokrotnie przestrzegał m.in. papież Benedykt XVI.

Dostępne jest 17% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.