"Niemożliwe" czy "nie chce mi się"?

Katarzyna Matejek Katarzyna Matejek

publikacja 20.06.2017 21:33

- pytał w Skrzatuszu Jasiek Mela podczas Diecezjalnej Pielgrzymki Osób Niepełnosprawnych.

"Niemożliwe" czy "nie chce mi się"? Jan Mela podczas rozmowy z Klaudią, podopieczną WTZ w Sycewicach. Katarzyna Matejek /Foto Gość

Do Skrzatusza przybyła Diecezjalna Pielgrzymka Osób Niepełnosprawnych i Ich Rodzin. Po raz pierwszy nie było to spotkanie weekendowe, lecz odbyło się w środku tygodnia, we wtorek 20 czerwca. To ukłon Caritas - organizatora pielgrzymki - w stronę ośrodków pomocy osobom niepełnosprawnym, które zazwyczaj funkcjonują od poniedziałku do piątku. Dzięki tej koordynacji do sanktuarium skrzatuskiego przybyło blisko 500 osób z 20 placówek z terenu diecezji. Nie zabrakło wśród nich także osób niepełnosprawnych, które na spotkanie dotarły w gronie rodzinnym.

Gościem pielgrzymki był niepełnosprawny Jasiek Mela - podróżnik, zdobywca biegunów, założyciel fundacji Poza Horyzonty. Choć w jego świadectwie nie zabrakło wątków dotyczących osobistych osiągnięć sportowych czy zawodowych, to jednak zaprezentował on zebranym opowieść - ja sam ją nazwał - "o upadaniu". Jej celem była inspiracja do nowego spojrzenia na swoją niepełnosprawność.

Zasadniczym pytaniem, jakie Mela postawił przed słuchaczami, było pytanie o pragnienie życia. I o to, jakie to życie ma być. Gość spotkania przekonywał, że ograniczenia ciała nie powinny stać się życiową blokadą.

- Niepełnosprawność to tylko pewien stan naszego ciała, ale kalectwo to przekonanie, że jestem beznadziejny. Że coś, co chciałem robić, na pewno mi nie wyjdzie, bo są lepsi ode mnie. Że marzenia się nie spełniają, że życie jest do bani, że Pana Boga nie ma - to jest kalectwo. Ono siedzi w naszej głowie i nie ma nic wspólnego z wózkiem, protezą - mówił Mela.

Następnie przywoływał marzenia, jakie on, osoba bez ręki i nogi, w pełnym momencie życia zapragnęła zrealizować. Zaczął od podstawowych - jak chodzenie na protezie i wiązanie butów, potem przyszły trudniejsze: jazda rowerem, samochodem, wspinaczka, fotografia. - Słowo "niemożliwe" czy "nie da się" znaczy tyle samo co "nie chce mi się" , "jestem leniem" - obnażał pozory Mela.

Nie zawahał się zburzyć przy okazji stereotypu człowieka z marginesu. Ponieważ z wieloma bezdomnymi i alkoholikami przeprowadził głębokie rozmowy, zrozumiał nie tylko powody ich życia na marginesie, ale też dostrzegł to, co łączy ich z każdym człowiekiem: noszony w sercu obraz Boga. Co więcej, przekonywał, by prócz Boga, zobaczyć w tych ludziach także cząstkę samego siebie. - W każdym z nas jest część nas samych, ale i część pijaka, złodzieja, bezdomnego, więźnia. I część Boga. I to wszystko trzeba w sobie ułożyć - powiedział.

Następnie przywołał eksperyment myślowy, jaki próbował wykonać na samym sobie na widok pewnego bezdomnego. - Gdzie we mnie taki zarzygany bezdomny? - dzielił się w Skrzatuszu dawnymi wątpliwościami. - Ale od kiedy nauczyłem się widzieć w takich ludziach kawałek siebie, to jest mi dużo łatwiej.

Sposobem na współpracę z własną niepełnosprawnością jest według Meli dziękczynienie za nią Bogu ze świadomością, że jest ona drogą przez życie nie tylko do Boga, ale być może do kilkorga osób, które Bóg na tej drodze zechciał postawić. Jest też coś jeszcze - zrozumienie, dlaczego jest się niepełnosprawnym. - Dlaczego ty masz taką niepełnosprawność, a nie ktoś inny? Bo on by sobie z tym nie poradził. Pan Bóg wierzy w to, że ty to uniesiesz, że dobrze to wykorzystasz - mówił.

- Nie bądźmy kalekami. Niepełnosprawność to nie jest problem. Jasne, to jest jakieś ograniczenie, ale czasem to ludzie sprawni są kalecy. Ograniczenia, które ludzie mają w głowie, są dużo większą kulą u nogi niż wózek, proteza - zakończył.

Po konferencji pielgrzymi zanieśli do Boga modlitwę o uzdrowienie adorując Najświętszy Sakrament, z którym kapłan wędrował po świątyni i jej dziedzińcu. Spotkanie zwieńczyła Msza św., której przewodniczył bp Krzysztof Włodarczyk.

Biskup rozpoczął homilię od ukazania zebranym daru miłości Bożej i ludzkiej. Zachęcał, by odpowiedzią na ten dar było dziękczynienie. Następnie skierował uwagę słuchaczy na obecną w ołtarzu figurę Matki Bożej, eksponując jej przymiot "słuchająca". - To Maryja zasłuchana, która słucha i jest posłuszna Słowu Bożemu - powiedział bp Włodarczyk nawiązując do sceny Zwiastowania.

Posługując się współczesnymi przykładami biskup pokazywał, jak ważna jest umiejętność dobrego słuchania. - Znaleźć człowieka, który będzie mnie słuchał… Jak bardzo potrzebujemy kogoś, kto rzeczywiście usłyszy, co powiemy, a nie tylko zachowa się grzecznościowo. W tym miejscu Maryja nie tylko jest zasłuchana w nas, ale uczy nas także tego, abyśmy umieli słuchać się nawzajem - zapewniał bp Włodarczyk. - Porozmawiajmy z Nią z takim przekonaniem, że Ona nas wysłuchuje i zanosi nasze wołanie przed tron Boży.

Po Mszy św. pielgrzymi udali się na wspólny posiłek.