Czuwajcie, bracia!

Karolina Pawłowska Karolina Pawłowska

publikacja 03.12.2017 09:33

- To wołanie nie tylko o poranną Eucharystię na początek Adwentu. To wołanie Boga o pewien sposób życia - mówił bp Edward Dajczak do mężczyzn, którzy całonocną wędrówką weszli w Adwent. Niektórzy pokonali nawet 140 km.

Czuwajcie, bracia! Razem z biskupem panowie weszli w Adwent jeszcze przed świtem. Karolina Pawłowska /Foto Gość

Kiedy większość diecezjan smacznie spała, oni spędzili grudniową noc w drodze. Na piechotę i na rowerach promieniście schodzili się do serca diecezji. W koszalińskiej katedrze, na długo przed świtem, razem z biskupem rozpoczynali nowy rok liturgiczny.

- W takiej diecezji, jak nasza, wielu ludzi stało się letnimi i już na nic nie czekają. I dlatego też ten męski początek Adwentu jest niezwykle potrzebny. Jest jak symbol. Witam was z nadzieją, że będziecie jak ziarno, które się zasiewa i które powoli wyrasta, niezależnie od tego, jaka jest gleba – witał utrudzonych nocnym maszerowaniem bp Edward Dajczak, sprawując Eucharystię w intencji mężczyzn diecezji.

- Prośmy o czekanie i czujność, która będzie nas otwierała na przychodzenie Pana. Ale prośmy też, by kolejni mężczyźni naszej diecezji odnajdywali Go i stawali się męscy Jego mocą – mówił pasterz diecezji.

- Ciężko, wszystko boli, pęcherze na stopach, odbierające powietrze kolki… Było wspaniale! - śmieje się Jan Rewkowski, który przyprowadził 14 panów z Bobolic. To więcej niż w poprzednich latach. - Coraz więcej nas chodzi, pojawiają się nowe osoby. Jest w nas taka potrzeba podjęcia wyzwania. Stąd też nie brakuje chętnych ani na adwentowe wędrowanie, ani na długie Drogi Krzyżowe - przyznaje po pokonaniu 42 km.

- Nie szliśmy dla przygody. Każdy niósł swoją intencję. To też sprawa tego, że świat nas rozleniwia, więc musimy sobie sami stawiać ambitne cele - dodaje.

Dla Tomka Piekarzewicza taka trasa to małe wyzwanie. Zanim na nią wyruszył przebiegł 10 km. – To, co dla cesarza zrobiłem rano, w Jarosławcu. Teraz jest czas dla Boga – śmieje się. Jest dobrze przygotowany, więc puszcza do kolegów oko, że po Mszy wrócą do domu na piechotę. – Świat dzisiaj tak pędzi, że żeby zaciągnąć hamulec, trzeba takiej właśnie nocy – spędzonej w drodze na modlitwie. Co roku idziemy bardziej w głąb niż licząc kilometry – zauważa.

Dla jednych trudnością są kilometry, dla innych wstanie na Mszę na 5 rano. Ważne, żeby odważnie stawić im czoła. Panowie przyszli do katedry także z koszalińskich i okolicznych parafii.

- Płynie się z nurtem, gubi się wartości, coraz mniej miejsca Panu Bogu się zostawia. A trzeba rozpalać w sobie ducha. Adwent jest dobrym czasem do tego – kiwa głową Tomek Kurek z podkoszalińskiego Kretomina. Wybrał się na męskie adwentowe maszerowanie po raz pierwszy. Razem z nim szedł trzynastoletni syn Paweł i sąsiad.

- Żaden wyczyn te kilka kilometrów, ale trzeba było się zmobilizować. Chcieliśmy, żeby ten Adwent był inny – dodaje Krzysztof Lewandowski.

11 godzin w grudniu na rowerze już nie jest takie proste. - W sanktuarium przed wyjazdem prosiliśmy o moc. I dodatkowych Aniołów stróżów – śmieje się Bartek Szewczyk, jeden z trójki rowerzystów, którzy zapuścili się na drugi koniec diecezji, do Skrzatusza i stamtąd przyjechali na rowerach. – Chcieliśmy poruszyć południe diecezji. Pokazać, że te 140 km też jest możliwe do pokonania – wyjaśnia. Było nawet łatwiej niż się spodziewali. - Oprócz zimna nic nie doskwierało. Dwa lata temu było tak ślisko, że zaliczyliśmy kilka wywrotek – śmieje się i dodaje, że potrzeba takich męskich prób charakteru.

- Ja załatwiam po drodze kilka spraw z Panem Bogiem. To przeżycie duchowe. Podczas takiego wysiłku człowiek się łamie, kruszy. Robi miejsce Panu Bogu i zaczyna słuchać, co On ma do powiedzenia – mówi Bartek.

Piotrek przyznaje, że dla niego bodźcem do ruszenia się z domu było wyzwanie fizyczne.

– Ale to pierwszy Adwent, który w ogóle zauważyłem. Czyli już jest postęp. Więc może właśnie po to tu jestem? – zastanawia się.

Podczas Eucharystii bp Edward Dajczak wzywał przybyłych do katedry panów, aby czuwali.

- Czuwanie to słowo, które spina czas do Bożego Narodzenia, ale też słowo, które określa sposób życia. Bo czuwający jest otwarty na Słowo Boże, które do niego dociera. Bogu nie chodzi o religijna ideologię czy obrzędowość, ale o sztukę życia. Kiedy dzisiaj mówi się o nowym czasie, o nowej ewangelizacji, to dlatego, że Chrystusowa sztuka życia jest mało znana – mówił i przypominał panom:

- Jeżeli Adwent ma być czasem trwania przed Bogiem, jeżeli coś ma się zacząć od nowa, jeżeli ma się coś we mnie wydarzyć, to musi być to Adwent, w którym czasu dla Boga jest więcej. Po męsku, zdecydowanie trzeba wpisać Go w swój plan.

- Prostujemy ścieżki. Po to szliśmy. Zimno, ciemno. Ale księżyc świecił. Za tym światłem szliśmy przez mrok, jak przez Adwent do jasności - mówi ks. Jerzy Bąk, duszpasterz męskiego środowiska w diecezji. Poprowadził grupę panów ze Świętej Góry Polanowskiej.

- Nie wiem, na co to się przełoży. Czy ten Adwent będzie inny? Lepszy? My na razie chcemy w niego wejść, być w gotowości. To przyjście to otwarcie się na przychodzącego Boga. Robimy Mu miejsce, żeby zrobił porządek w sercu, zburzył co tam się zebierało i zaczął budować od nowa - dodaje.