Złapać bluesa w WTZ-ach

Katarzyna Matejek Katarzyna Matejek

publikacja 13.02.2018 19:06

25 niepełnosprawnych znalazło w Sycewicach swoją drugą rodzinę. Caritasowskie WTZ-y obchodzą rocznicę powstania.

Złapać bluesa w WTZ-ach Podopieczni zaprezentowali na scenie GCKiP w Kobylnicy program artystyczny Katarzyna Matejek /Foto Gość

Najważniejsza jest radość z tego, że projekt, który jeszcze niedawno był tylko w marzeniach, stał się miejscem rozwoju dla osób, po roku mówiących o nim: "To nasz dom, to nasza rodzina". Spontanicznie dała temu wyraz jedna z podopiecznych WTZ Klaudia Malgrem, która z tymi słowami wskoczyła na scenę Gminnego Centrum Kultury i Promocji w Kobylnicy, gdzie 13 lutego obchodzono uroczyście rocznicę powstania placówki.

Razem z Klaudią i pozostałymi podopiecznymi oraz ich rodzinami rocznicę świętowali przedstawiciele Caritas, samorządu, organizacji społeczno-opiekuńczych, a także kadra placówki.

- Pamiętam, że gdy przejeżdżałem przez Sycewice, przy plebanii stał budynek przeznaczony do wyburzenia. Wtedy powstała myśl, by wykorzystać go i dostosować do osób niepełnosprawnych - przypominał ks. Tomasz Roda, dyrektor Caritas diecezji, podkreślając dobrą współpracę lokalnych władz i organizacji, które przyczyniły się do powstania WTZ.

Jak bogaty w inicjatywy był ten rok dla 25 podopiecznych ośrodka, można było się przekonać podczas prezentacji multimedialnej - nie tylko rozwinęli oni swoje talenty w ramach 5 pracowni tematycznych, ale też z medalami wracali z zawodów sportowych, uczyli się łowić ryby pod okiem profesjonalnych wędkarzy, prezentowali się artystycznie, brali udział w wycieczkach i w pielgrzymce osób niepełnosprawnych.

Najważniejsze jednak, jak mówi terapeuta Stanisław Matusiak, jest to, że niepełnosprawni czują się w caritasowym ośrodku dobrze. - Przede wszystkim zobaczyli, że takich osób jak oni jest więcej. A potem zaczęli rozpoznawać swoją wartość - pasje, co ich interesuje, jakimi możliwościami dysponują - powiedział.

Podstawą pracy terapeutycznej jest, według niego, poznanie każdego i traktowanie go indywidualnie. - Do jednego trzeba podejść i porozmawiać, innego wziąć na spacer, innego przytulić - tłumaczy. - Niekiedy trzeba zmienić program dnia, bo ktoś nie ma ochoty na zaplanowane zajęcia. Chodzi o to, by pomóc im samodzielnie funkcjonować w społeczeństwie.

Że to się udaje, potwierdza Małgorzata Oszmiańska, kierownik WTZ - już dwoje podopiecznych opuściło mury placówki, ponieważ znalazło pracę. - Widzimy, że oni otwierają się na innych, potrafią pokazać piękno, które mają w sobie - powiedziała. Wyjaśnia, że postępy widać także w sprawach bardzo prostych, np. higienie osobistej. To efekt przebywania w grupie, która ma pozytywny wpływ, i to nie tylko na uczestników, ale nawet dalej - na zwyczaje domowe.

Małgorzata Kotlęga, mama niepełnosprawnej Pauliny, przyznaje, że miniony rok zdumiał jej rodzinę: - Nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak wielki potencjał drzemie w córce. Odkryły się jej cechy, o których nie wiedzieliśmy - że jest systematyczna, uporządkowana i zdecydowana - powiedziała. - Tak złapała bluesa z pozostałymi uczestnikami, że teraz już nie wyobraża sobie życia bez tego miejsca.

Obecnie w Sycewicach uczestniczy w WTZ 25 osób. Są plany, by w przyszłym roku dołączyło do nich kolejnych 5 osób.