Żeby wrócili do domu

Karolina Pawłowska

|

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 17/2024

publikacja 25.04.2024 00:00

Przesuwające się na ekranie twarze sprawiają, że znika lista ofiar, a pojawiają się… sąsiedzi. Ludzie, którzy byli częścią tego miasta i o których warto pamiętać.

Wałeckie Centrum Kultury stoi w miejscu, w którym znajdowała się synagoga i cmentarz. Wałeckie Centrum Kultury stoi w miejscu, w którym znajdowała się synagoga i cmentarz.
Karolina Pawłowska /Foto Gość

Taki cel miały Dni Kultury Żydowskiej, które po raz drugi odbyły się w Wałczu. Trzydniowe wydarzenie dostarczyło sporo wiedzy o przeszłości, najmłodszych zaprosiło do zabawy, a nieco starszych do tańca i wsłuchania się w pieśni żydowskiego Podlasia.

Spotkać człowieka

Cykl spotkań i koncertów zainicjował wykład opowiadający o społeczności żydowskiej mieszkającej w mieście przed wojną. – Chodzi o to, żeby w tej historii zobaczyć ludzi, a nie statystyki, liczby mówiące o tym, ilu z nich zginęło. Żeby pozwolić im wyjść z anonimowości, bo przecież żyli tutaj, mieszkali, pracowali, tworzyli to miasto, budowali domy. Chciałbym, żebyśmy spotkali człowieka – przyznaje Piotr Wojtanek, który od lat bada dzieje wałeckiej społeczności żydowskiej. Większość historyków datuje pojawienie się społeczności żydowskiej w mieście na przełom XV i XVI w. Asumptem stała się… kłótnia pomiędzy burmistrzem miasta Wałcz a starostą wałeckim. – W jej wyniku starosta zakłada nowe miasto i ściąga do niego osadników żydowskich. To miejsce, w którym teraz siedzimy, i okoliczne ulice, choćby Królowej Jadwigi i Robotnicza, były właśnie terenem, gdzie się osiedlili – tłumaczy Piotr Wojtanek młodszej części słuchaczy, prezentując mapę dzielnicy żydowskiej. Był czas, gdy co czwarty mieszkaniec Wałcza wyznawał judaizm. Rozwijająca się społeczność potrzebowała swojego miejsca modlitwy. – Pierwotnie był to budynek drewniany, który spłonął mniej więcej w czasie pierwszego rozbioru Polski. Na jego miejscu został wzniesiony budynek ryglowy w piękną kratę, ale już pod koniec XIX w. uległ zniszczeniu, więc wzniesiono na jego miejscu ten oto piękny gmach – mówi, pokazując zdjęcia, także jedyną zachowaną fotografię przedstawiającą wnętrze spalonej podczas „nocy kryształowej” synagogi. Na ekranie pojawiają się też twarze. Większość z nich rozwieje się wkrótce w krematoryjnych kominach rozstawionych po podbitej przez nazistów Europie. – W trakcie swoich badań stworzyłem przeszło 900 biogramów osób urodzonych na ziemi wałeckiej. Niewielu z nich przeżyło Holocaust. Przywracając im nazwiska, pokazując twarze, opowiadając o zajęciach, chciałbym, żeby symbolicznie wrócili do domu urodzenia – mówi historyk.

Stop dla hejtu

Inspiracją do jego poszukiwań była luka, na którą trafił jako młody nauczyciel. Oprócz ogólnikowej informacji o tym, że Żydzi byli, żyli i w pewnym momencie stanowili nawet 30 procent mieszkańców, a potem zniknęli, nie ma nic. Nie podjęli tego tematu historycy polscy, bo to nie ich przeszłość, ani – z oczywistych względów – historycy niemieccy. Żydów, których mogłoby to interesować, już nie było. – Punktem zwrotnym była jedna lekcja, kiedy omawialiśmy XVII-wieczną różnorodność narodowościową i religijną Polski. Chcąc posłużyć się lokalnym przykładem, wrzuciłem zdjęcie synagogi wałeckiej. Paru uczniów ze zdumieniem powiedziało, że mieszka w pobliżu tego miejsca, a nigdy o synagodze nie słyszało. Dlaczego? Zaczęła się dyskusja i poszukiwania. Utworzyliśmy projekt edukacyjny, a w pewnym momencie temat mnie tak pochłonął, że teraz piszę pracę doktorską – opowiada.

Wałeckie Centrum Kultury w taki sposób przygotowało program Dni Kultury Żydowskiej, by połączyć przeszłość z teraźniejszością, inspirując mieszkańców do odkrywania i doceniania kultury żydowskiej oraz jej wkładu w historię miasta. Hasłem, które przyświecało wydarzeniu, był apel: „Ocalić od zapomnienia”. W ramach wydarzenia można było obejrzeć wystawę przygotowaną przez Instytut Pamięci Narodowej, odbyły się również debata, warsztaty tańca izraelskiego i koncert Karoliny Cichej „Jidyszland. Pieśni żydowskie z Podlasia”. – Dla mnie to istotne dlatego, że w miejscu, gdzie dziś stoi Centrum Kultury, znajdowała się synagoga i cmentarz żydowski. Zostały zniszczone i zrównane z ziemią, a historia Żydów wałeckich wymazana z pamięci. Dlatego zależy mi na tym, żeby mieszkańcy, młodsi i starsi, dowiedzieli się o tej społeczności, która także tworzyła to miasto, i otworzyła się na nią – wyjaśnia powody organizowania wydarzenia Ewa Janicka-Olejnik. Dyrektor WCK podkreśla, że szczególnie leży jej na sercu, żeby młode pokolenie nie dawało się pociągnąć mowie nienawiści i dzieleniu ludzi. Tym bardziej że wydarzenie spotkało się z falą hejtu w mediach społecznościowych. – Jest jeszcze dużo do zrobienia. Pod naszymi postami pojawiły się komentarze, które postanowiliśmy usuwać, by nie rozszerzać mowy nienawiści. Być może aktualna sytuacja, konflikt izraelsko-palestyński i związane z tym emocje miały na to wpływ, ale uważam, że nie powinniśmy przenosić ich na historię, na to, co spotkało społeczność żydowską przed II wojną światową i po niej – dodaje.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.