Bp Krzysztof Zadarko przewodniczył w koszalińskiej katedrze Mszy św. w 37. rocznicę wprowadzenia Stanu Wojennego.
W katedrze obecni byli przedstawiciele "Solidarności", którzy zamówili Mszę św. w rocznicę wydarzeń z grudnia 1981 roku. Nie zabrakło także osób, które były w tamtym czasie represjonowane.
Oprócz pocztów sztandarowych, w świątyni pojawili się także harcerze, którzy przygotowali brzozowe krzyże z tabliczkami, na których widniały imiona i nazwiska ofiar pacyfikacji w kopalni "Wujek". Wśród zamordowanych był także Janek Stawisiński, mieszkaniec Koszalina.
Biskup w kazaniu wzywał do pamięci o ofiarach Stanu Wojennego, którymi są nie tylko ci, którzy zginęli, ale także osoby internowane oraz ci, którzy musieli opuścić Polskę.
- Ofiary wołają o pamięć modlitewną. Mamy wobec nich obowiązek historyczny i moralny, aby nie ustawać w tej modlitwie. Mamy też obowiązek, aby modlić się o to, żeby takie zło nigdy więcej się nie powtórzyło - wzywał biskup.
Bp Krzysztof Zadarko głosi kazanie podczas Mszy św. w 37. rocznice wprowadzenia Stanu Wojennego. ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość Hierarcha zwrócił uwagę na widoczne w dzisiejszej Polsce trudności z interpretacją wydarzeń sprzed 37 lat oraz późniejszych: - Do dzisiaj nie umiemy zmierzyć się do końca z historią. Ciągle wraca motyw Okrągłego Stołu, rozliczenia, Grubej Kreski. Mnożą się różne teorie, które coraz bardziej zaciemniają znajomość tego, czym był Stan Wojenny i czym była rzeczywistość od 1981 i po 1989 roku.
Biskup zauważył, że w czasie, kiedy trwały represje, ludzie chętnie odwoływali się do mądrości słowa Bożego i do nauczania Kościoła: - Szukaliśmy natchnienia w słowie Bożym, aby tam znaleźć nadzieję, która w takich sytuacjach jest najbardziej potrzebna. Gromadząc się przy ołtarzach podczas wizyt Jana Pawła II doświadczaliśmy jakiejś niesamowitej euforii, która była jeziorem szczęścia i radości.
Harcerze z krzyżami, na których umieszczono tabliczki z nazwiskami ofiar pacyfikacji kopalni "Wujek". ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość Biskup podkreślił, że podobnie powinno być także w obecnym czasie, kiedy wokół wydarzeń sprzed 37 lat wciąż jest wiele niejasności, a wobec wielu osób dzieje się jawna niesprawiedliwość.
- Umarli sprawcy Stanu Wojennego, ale wielu kompanów tamtej zbrodni wciąż żyje. Dopiero niedawno doczekaliśmy się jakiejś formy sprawiedliwości, kiedy zabrano im niesłusznie przyznane uprawnienia emerytalne. Ale przecież nie chodzi tu o pieniądze. Ciągle jest mnóstwo ludzi, którzy do dzisiaj nie doczekali się sprawiedliwości za prześladowania, represje, utratę zdrowia, zmarnowane lata życia. Nie doczekali się, żeby ktoś im powiedział: "To wy mieliście rację". Czy jednak mamy dzisiaj szukać rewanżu i zemsty? - pytał biskup.
- Gruba kreska okazała się nie najlepszym pomysłem, a nawet nieszczęściem dla środowiska władzy, mediów, sądów, uczelni, a nawet Kościoła. Nie oczyściły się one do końca z odium zdrady i kłamstwa. Ci, którym się powiodło, nie ruszają tematu. A ci, których gryzie zgorzknienie i poczucie krzywdy, inspirują coraz częściej do bardzo prostego, wręcz populistycznego opisu rzeczywistości, domagając się sprawiedliwości dla siebie. Stają się sędziami i propagatorami uproszczonej wersji sprawiedliwości, graniczącej z samosądem i z perspektywą nowej wojny - stwierdził biskup.
- Czasami oczekują od Kościoła, że on włączy się w taką naprawę krzywdy. Ale Kościół odczytuje tę sytuację w kluczu wiary, że nawet w narodzie dotkniętym takim nieszczęściem, ciągle pozostaje Bóg, który nie zmieni Ewangelii tylko dlatego, że ktoś w sercu przeżywa ogromny ból i nie ma nadziei na sprawiedliwość. Wtedy i dzisiaj jedyną odpowiedzią Kościoła może być słowo Boga, słowo Jezusa, który przygnieciony niesprawiedliwością całej ludzkości, okropieństwem grzechu, nie odwołał ważności przykazania miłości, w tym miłości do nieprzyjaciół - podkreślił biskup.
Koszalin, 13 grudnia: Msza św. w 37. rocznicę wprowadzenia Stanu Wojennego. ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość Wzywając do konieczności podjęcia niezrealizowanego rachunku krzywd, biskup zaznaczył: - Nierozliczone zbrodnie Stanu Wojennego są rzeczywiście źródłem napięcia i niechęci, czy wręcz nienawiści. Jednak gwałt charakteryzujący wielu ludzi służy do wzajemnego zwalczania się, aby postawić na swoim. Św. Jan Chrzciciel jest prorokiem, który każe nam być "gwałtownikami", ale nie o taki gwałt mu chodzi. Chodzi mu o to, żebyśmy ze wszystkich sił, osobistych i społecznych, zdecydowali się na głębokie nawrócenie. Ludzie gwałtowni, o których mówi Ewangelia, to ludzie sumienia, umiejący przyznać się do własnych błędów. Rewolucja, czyli naprawianie zła siłą to narzędzie diabła, przeciwnika Boga. Zanim sformułujemy programy naprawcze państwa, społeczeństwa, polityki, potrzebujemy ludzi radykalnych w odrodzeniu moralnym, z pogłębioną wiarą i sumieniem.