Najmłodszy pielgrzym ma 4 lata i wędruje na Jasną Górę z tatą i bratem, żeby dziękować za cudownie ocalone życie. Ze swoimi intencjami razem z nimi wyruszyło na dwutygodniową wędrówkę ponad 170 pątników z diecezji.
Norbertowi grupowa koszulka sięga niemal do kostek, ale zupełnie nie przeszkadza mu to w pielgrzymowaniu. Tym bardziej, że najczęściej to tata pcha specjalnie przystosowany do pokonywania kilometrów wózek.
– Idziemy i dziękujemy. Jesteśmy wdzięczni Matce Bożej za cud – przyznaje bardzo wzruszony Jan Kóska z Czarnego. Idzie po raz szósty, trzeci raz z najmłodszym synem. Norbert jest nie tylko najmłodszym pielgrzymem. Jego rodzice nie mają wątpliwości, że tylko cudownej interwencji Matki Bożej zawdzięczają życie i zdrowie chłopca.
– O tym, że ciąża jest zagrożona dowiedziałem się właśnie w drodze na Jasną Górę. Modliliśmy się wszyscy i… wydawało się, że najgorsze minęło. Jednak Norbert przyszedł na świat z niedotlenieniem mózgu, z niedomykającym się serduszkiem. Lekarze najpierw nie dawali mu żadnych szans, potem mówili, że jeśli przeżyje, będzie rośliną. Cały czas się modliliśmy i prosiliśmy. Kiedy Norbert miał pół roku, okazało się, że nawet w jego serduszku nie ma żadnych zmian – opowiada.
Swoje prośby i dziękczynienia niesie każdy z ponad 170 pielgrzymów, którzy wyruszyli ze Skrzatusza na Jasną Górę. Zabrali ze sobą również sprawy diecezji: powołań i synodu.
– Pamiętajcie o diecezji w każdym kroku. A my będziemy się za was nieustannie modlić – zapewniał bp Edward Dajczak, który błogosławił pielgrzymom na dobrą drogę, a wcześniej przewodniczył Mszy św. w ich intencji sprawowanej na ołtarzu polowym przy sanktuarium Matki Bożej Bolesnej.
Choć pielgrzymi wrócili na szlak po spowodowanej pandemią przerwie, ich wędrówka nieco się różni od tych w poprzednich latach. Wiele kolorowych grup zastąpiły dwie: północna i południowa. Pielgrzymi nie będą nocować w gościnnych domach, ale wspólnie w szkołach i obiektach sportowych. Wiesław Brzeziński przyznaje, że nowa forma wiąże się z wyzwaniami logistycznymi.
– Od noclegów, przez sanitariaty, po wyżywienie. Obiady przygotowywać będą tak, jak w poprzednich latach mieszkańcy miejscowości, przez które przechodzimy. Jednak o śniadania i kolacje musimy zadbać sami, stąd obecność w składzie dwóch kucharzy – wyjaśnia kwatermistrz pielgrzymki.
Większość tych, którzy wybrali się w drogę, nie obawia się jednak dodatkowych niedogodności.
– Wiem, że to też trudność dla tych, którzy do tej pory nas gościli. Wielu z nich, którzy przyjmowali nas od lat, już nie mogło doczekać się pątników. Przygotowując dla nas noclegi, włączają się w nasze pielgrzymowanie – zauważa Joanna, pątniczka ze Słupska, która wybrała się w drogę po raz 17.
Dwutygodniowej wędrówce przyświeca hasło: „Wracamy do Pana”.
– Wracamy z naszych osobistych bezdroży, wołając o Jego łaskę, ale też wracamy sponiewierani przez pandemię, ograniczenia do wspólnoty Kościoła gromadzącej się na Eucharystii – wyjaśnia ks. Marcin Kościński. Dyrektor pielgrzymki zachęca też do włączenia się w duchowe towarzyszenie pątnikom, w czym pomocą jest strona internetowa.
Skorzysta z niej na pewno Janina Jędrzejczyk z Jaraczewa, która dopóki zdrowie pozwalało, sama wielokrotnie pielgrzymowała na Jasną Górę. Teraz ze wzruszeniem żegnała wyruszających w drogę.
– Nie idę nogami, ale duchem będę codziennie im towarzyszyć. A 13 sierpnia powitam ich na Jasnej Górze – zapewnia.