Rodzina nadaje kierunek

Justyna Tylman

|

Gość Koszaliński 33/2012

publikacja 16.08.2012 00:00

Diecezjalna Pielgrzymka Trzeźwości. – Czasami wyłączamy myślenie, bo przecież jedno piwo do meczu albo wino ze znajomymi to nic złego... Ale zagłuszamy czasami prawdziwą radość zwykłą wesołkowatością – mówi pani Małgorzata, pielgrzymująca w intencji pijących.

Z krzyżem spod kościoła Ducha Św., tak pątnicy rozpoczęli swoją wędrówkę na Górę Chełmską Z krzyżem spod kościoła Ducha Św., tak pątnicy rozpoczęli swoją wędrówkę na Górę Chełmską
Justyna Tylman

Na placu przed sanktuarium Matki Bożej Trzykroć Przedziwnej zbiera się grupa mężczyzn. Witają się serdecznie. – W tym roku mija 29 lat, od kiedy nie piję – mówi jeden. Pozostali gratulują mu. Mężczyzna patrzy na sanktuarium. – Wiecie, zawsze uważałem się za dobrego katolika, bo chodziłem do kościoła na niedzielne Msze św., ale zwykle nie czekałem nawet na błogosławieństwo – wychodziłem w czasie ogłoszeń i gnałem na wódkę – przyznaje bezpardonowo. Inni mężczyźni kiwają ze zrozumieniem głowami. – Ja to nawet z połówką w kieszeni na Pasterkę szedłem – w czasie kazania wychodziłem i pociągałem, bo nie mogłem wytrzymać – dodaje jego kompan. Dzisiaj są trzeźwi.

Dwie pomocne ręce

Takich historii w czasie Diecezjalnej Pielgrzymki Trzeźwości można usłyszeć wiele. Jednak ci, którzy spotykają się na Górze Chełmskiej, nie przychodzą rozpamiętywać przeszłości. Z nadzieją patrzą w przyszłość. Sławek, elegancki, zadbany, 30 lat po ślubie. Nigdy nie uważał się za człowieka z problemem alkoholowym. Miał przecież dom i rodzinę, a alkoholicy to według niego ludzie śpiący pod mostem na kartonach. Z nałogu pomogła mu wyjść żona. – Nie zostawiła mnie i podała mi nie jedną, a dwie ręce, żebym się podniósł – mówi. Zaczął leczenie, mitingi AA i pielgrzymowanie na Górę Chełmską, chociaż do ostatniej metody nie był przekonany. – Nie wierzyłem, że modlitwa może mi pomóc w zachowaniu trzeźwości – wspomina. Pomogła. To jego 13. pielgrzymka, po każdej wizycie w sanktuarium chodzi naładowany pozytywną energią. Ma nadzieję, że Matka Boża będzie go wspierać w abstynencji przez kolejny rok. Podobną historię opowiada Józek. Sięgnął dna, ale nie poddał się. Zawierzył swoje życie Maryi i czuje, jak Ona wspiera go w codziennych zmaganiach. – Otrzymałem wolność od przymusu picia. Oczywiście, muszę się pilnować, ale wiem, że tu, w sanktuarium, dostaję tę siłę, która pomaga mi każdego dnia przez okrągły rok, mam nadzieję, że nigdy już nie zbłądzę – mówi.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.