Nie odpuszczaj odpustu!

Ks. Wojciech Parfianowicz

publikacja 29.10.2012 19:51

Już niedługo ruszymy na cmentarze. Największe tłumy będą oczywiście 1 listopada. Ale warto nieco przedłużyć nasze wędrówki między grobami.

Wieczny odpoczynek racz im dać, Panie Wieczny odpoczynek racz im dać, Panie
Życie twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy
ks. Wojciech Parfianowicz/GN

Kościół daje nam możliwość zyskiwania odpustów w czasie tzw. oktawy Wszystkich Świętych, czyli od 1 do 8 listopada. Każdego dnia oktawy można uzyskać jeden odpust dla jednej osoby zmarłej.

Czym jest ów odpust? Dlaczego warto sobie tego nie odpuścić?

Nie łatwo to zrozumieć. Mam jednak nadzieję, że poniższy wywód choć trochę sprawę wyjaśni. Jeśli nie, to i tak zachęcam do przeczytania go, aby przynajmniej wiedzieć, jak uzyskać odpust i... brać się po prostu do roboty.

Kodeks Prawa Kanonicznego (kan. 992) podaje taką definicję: Odpust jest darowaniem wobec Boga kary doczesnej za grzechy odpuszczone już co do winy. Może go uzyskać wierny, odpowiednio przygotowany - po wypełnieniu pewnych określonych warunków – przez działanie Kościoła, który jako służebnica odkupienia autorytatywnie rozporządza i dysponuje skarbcem zadośćuczynienia Chrystusa i Świętych.

Jest kilka spraw do wyjaśnienia.

– Najpierw złowrogo brzmiące słowo „kara”.

W Ewangelii wg św. Jana czytamy: „Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3,17). Potępienie zatem to nie czynność Boga, ale człowieka. Człowiek sam skazuje się na potępienie. Innymi słowy, karą za grzechy są konsekwencje wynikające z grzechu, które ponosimy niejako na własne życzenie. Te konsekwencje mogą być wieczne (Biblia mówi wyraźnie o istnieniu piekła), albo doczesne, czyli mające swój kres. Czasami człowiek ponosi konsekwencje swych grzechów już tu na ziemi. Kościół wyznaje też prawdę o istnieniu czyśćca, czyli ostatecznego oczyszczenia już po śmierci, a przed dostąpieniem chwały nieba. To właśnie jest owa kara doczesna, o której mówi definicja odpustu.

- Dlaczego jednak istnieje jeszcze jakaś kara, nawet doczesna, skoro grzech jest już „odpuszczony co do winy”, czyli w sakramencie spowiedzi?

Może wyjaśni to ten prosty przykład. Wyobraźmy sobie, że ze zwykłej ludzkiej złośliwości niszczymy piękną kryształową wazę naszego przyjaciela. Potem jednak żałujemy popełnionego czynu i idziemy prosić o wybaczenie. Nasz przyjaciel przyjmuje nas z radością i wybacza wszystko. Jesteśmy pojednani. Jednak... waza wciąż pozostaje zbita na drobne kawałki. Wina odpuszczona, ale pewne konsekwencje pozostały. Tak też dzieje się z grzechem, który nawet odpuszczony w sakramencie pokuty, co jest konieczne do zbawienia, pozostawia w duszy pewne konsekwencje. Te konsekwencje nie pozwalają człowiekowi w pełni przylgnąć do miłości Boga i dlatego potrzebny jest jeszcze proces oczyszczenia. Wiąże się on z pewnym cierpieniem, które wynika także z ogromnej tęsknoty za Bogiem. Dlatego mówimy o czyśćcu.

– Odpust jest „darowaniem kary doczesnej”.

Innymi słowy osoba, która go otrzymuje, zostaje uwolniona z czyśćca. Grubo... powiedzieliby niektórzy młodzi :) Oczywiście nie ma sensu rozważać, w jaki sposób się to odbywa. Nie jesteśmy w stanie dokładnie tego wyjaśnić. Pokutuje w nas pewne „czasowe” rozumienie rzeczywistości po śmierci, a więc i czyśćca. Zbyt łatwo można by więc zastosować w tej sprawie kategorie „krócej” czy „dłużej”. Niech nam wystarczy to może lakoniczne, ale prawdziwe stwierdzenie o „uwolnieniu” z czyśćca.

– Pozostaje sprawa Kościoła. Dlaczego dusza otrzymuje odpust „przez działanie Kościoła”, czyli nas. Bo to przecież my zyskujemy odpust dla osoby zmarłej? Jak to się dzieje?

Autorytet Kościoła w „ustalaniu” pewnych spraw wynika z mandatu danego przez samego Chrystusa. Pan Jezus mówi do Piotra: „I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 16,19). Ale wejdźmy trochę głębiej w istotę sprawy.

W swojej opatrzności Bóg postanowił włączyć ludzi w dzieło zbawienia. Tak było już od początku. Bóg postanowił dać ludziom największą swoją łaskę, swego Jednorodzonego Syna, przez człowieka: Maryję. Przecież nie musiało to tak wyglądać. Jednak to pośrednictwo ludzkie Bóg uznał za właściwe. Każdy z nas może mieć udział w rozdzielaniu łask. Może to banalne porównanie, ale jako Kościół jesteśmy swego rodzaju strzykawką, której Pan Bóg używa, aby zaaplikować zbawcze lekarstwo duszom. Używając bardziej teologicznego sformułowania, można powiedzieć, że Kościół jest skarbnicą łask, na które składają się przede wszystkim owoce Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Zbawiciela, ale także zasługi świętych... i nasze (choćby ten niewielki czyn odpustowy). Wszelkie dobro czynione przez nas jest udziałem w łaskach wysłużonych przez Chrystusa. Bóg chce, abyśmy współdziałali z Nim w zbawianiu świata. Św. Paweł powiedział: „ze swej strony, w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa” (Kol 1,24). Nie chodzi o to, że dzieło zbawcze Chrystusa jest niewystarczające. Bóg jednak zechciał włączyć nas w to dzieło i także nasze zasługi, mocą tych wysłużonych przez Chrystusa, też mają znaczenie.

Dlatego odpust to takie „zaczerpnięcie” ze skarbca łask Kościoła, czy też „załadowanie” strzykawki, i... darowanie tego duszom w czyśćcu.

Jest to więc z naszej strony konkretny akt miłości wobec drugiego człowieka. Jest to bardzo ważne. Czasami bowiem, za życia osoby zmarłej, mogliśmy wobec niej czegoś nie dopełnić. Mówimy: mogłem to, czy tamto; tego nie powinienem był zrobić, czy powiedzieć itp. Wielu ludzi męczą z tego powodu poważne wyrzuty sumienia. Zresztą nieraz słusznie. Ale nasza możliwość okazania miłości tej osobie wraz z jej śmiercią wcale się nie kończy. Na miłość nigdy nie jest za późno. Modlitwa za zmarłych, w tym także i odpust to właśnie taki akt miłości. Paradoksalnie, po śmierci można zrobić dla człowieka nawet więcej niż za życia. Bezpośrednio bowiem troszczymy się o jego zbawienie.

Ale uwaga! To nie takie proste. To znaczy, nie jest tak prosto uzyskać odpust. Trzeba spełnić pewne warunki, które wymagają od nas przede wszystkim postawy nawrócenia. Odpust dla kogoś, jest też wezwaniem dla mnie... do szczerego nawrócenia. Odpust to nie „załatwienie” komuś czegoś po znajomości. To nie pójście do szefa i wybłaganie łaski dla kolegi, bo szef jest moim dobrym znajomym. Odpust wymaga radykalnego pójścia za Ewangelią. Inaczej mówiąc: pójścia na całość.

Oto jego warunki:

  1. Czyn odpustowy. Jest to warunek zmienny. Kościół podaje wiele możliwości, okazji do zdobycia odpustu. Teraz mówimy o odpuście związanym z oktawą Wszystkich Świętych. Czynem odpustowym jest tutaj nawiedzenie cmentarza i modlitwa za zmarłych (obojętnie jaka).
  2. Stan łaski uświęcającej (jeśli jest potrzeba: spowiedź sakramentalna)
  3. Przyjęcie Komunii świętej.
  4. Modlitwa w intencjach Ojca Świętego (nie w jego intencji, ale w intencjach, które on ma w swoim sercu).
  5. Brak przywiązania do jakiegokolwiek grzechu, nawet lekkiego. Ten warunek jest chyba jednym z najtrudniejszych. Tu właśnie chodzi o tę postawę nawrócenia, o pragnienie zerwania z każdym grzechem obecnym w moim życiu.