Głodują, bo bronią szkoły

Karolina Pawłowska

publikacja 06.04.2013 17:18

Od wczoraj trzy kobiety pozostają przykute łańcuchami w darłowskim urzędzie. Po sesji Rady Gminy podjęły strajk głodowy.

Głodują, bo bronią szkoły W Urzędzie spędziły noc. Zamierzają głodować do skutku Karolina Pawłowska/GN

W ten sposób chcą wpłynąć na radnych, by uchylili przegłosowaną wczoraj decyzję o likwidacji Zespołu Szkół nr 3 im. Ratowników Morskich w Dąbkach. – Jesteśmy zdesperowane i pozostaniemy tu tak długo, jak tylko się da – zapowiadają. To dwie mamy i babcia uczniów dąbskiej placówki. Wspierają ich mieszkańcy Dąbek, którzy rano tłumnie zjechali do darłowskiego Urzędu Gminy. – Nie wiemy, jak się to potoczy. Sam strajk głodowy podjęty został spontanicznie. Dziewczyny miały się tylko symbolicznie przykuć podczas rady, ale po głosowaniu podjęły decyzje, że zostają. Na razie mówią, że jeśli się da, będą głodować tak długo, jak długo rada nie odwoła swojej uchwały – mówi Bartosz Olczykowski, jeden z koordynatorów protestu.

Mieszkańcy Dąbek w ten sposób sprzeciwiają się decyzji wójta Franciszka Kupracza, który od stycznia zamierza zamknąć szkołę i utworzyć w jej miejsce szkołę społeczną.

W czwartek, przed sesją, na której miało odbyć się głosowanie o likwidacji szkoły, przez trzy godziny protestowali blokując z transparentami krajową 6-tkę. Stawili się też na piątkowe głosowanie. Mimo ich determinacji i przykucia się do stołu przewodniczącego rady trzech kobiet, radni ustawę przegłosowali, stosunkiem głosów 9 do 4. W geście rozpaczy jeden z mieszkańców rzucił na stół radnym garść monet: - To srebrniki! – powiedział.

W odpowiedzi trzy kobiety podjęły strajk głodowy. – Jesteśmy zdesperowani. Były liczne zebrania, na które pan wójt nie przyjechał. Niczego z nami nie konsultował. Nam chodzi o dzieci, nie o likwidację przystanku czy sklepu. Posłaliśmy je do tej szkoły, bo ufamy nauczycielom, jesteśmy zadowoleni z poziomu nauczania i atmosfery. Nie ma podstaw do likwidacji – mówi Agnieszka Czekajło, jedna z głodujących matek.

Zespół Szkół w Dąbkach to jedyny publiczny ośrodek dydaktyczno-kulturalny w zachodniej części gminy Darłowo. Do placówki uczęszcza 236 uczniów. Liczba dzieci od kilkunastu lat utrzymuje się na stałym poziomie.

Według wójta powodów zajęcia się szkołą w Dąbkach jest kilka, głównie wysokie koszty utrzymania szkoły oraz niż demograficzny. – Mamy argumenty, że jest to najtańsza szkoła w gminie w przeliczeniu na jednego ucznia, więc argument ekonomiczny nas nie przekonuje. Wcześniej też były likwidowane szkoły publiczne w gminie, działają teraz jako społeczne, ale to były dużo mniejsze szkoły od naszej. Poza tym tam mieszkańcy chcieli tej zmiany, a u nas nie zostały przeprowadzone żadne konsultacje społeczne – mówi Józef Szymacha, jeden z radnych, którzy głosowali przeciwko ustawie.

Mieszkańcy mówią o układzie zamkniętym i systemie totalitarnym. Żalą się na nepotyzm i kumoterstwo wszechobecne w gminie. Jak z rękawa sypią przykładami zależności i powiązań. Nie dziwią się sąsiadom, że w obawie o utratę pracy czy korzyści wolą się wójtowi nie sprzeciwiać. Nie chcą zgodzić się na szkołę społeczną także dlatego, że zgodnie z wolą pana wójta na jej czele miałby stanąć… jego syn.

- Uczeń w szkole w Dąbkach kosztował w zeszłym roku ok. 8 tys. zł. Jak się dowiedzieliśmy wczoraj na sesji, uczeń w szkole społecznej kosztuje ok. 15 tys. zł. A rodzice nic tam nie dopłacają. Więc tu nie chodzi o względy finansowe. Mamy podejrzenia, że jak gmina przekaże szkołę stowarzyszeniu, to obniży się jakość nauczania, w związku z czym spadnie liczba dzieci uczęszczających do niej. Stowarzyszenie wtedy sprzeda budynek za symboliczną złotówkę – wyjaśnia Kazimierz Pogorzelski, jeden z protestujących. Dodajmy, że dąbska szkoła położona jest na atrakcyjnej działce w pobliżu morza.

- Od kilkunastu lat liczba uczniów utrzymuje się na tym samym poziomie. Nie ma żadnych przesłanek do tego, by przekształcać ją w szkołę społeczną. Przekształcenie takie widzimy jako koniec szkoły – w bliższym lub dalszym okresie czasu – potwierdza Jan Górski, sołtys wsi Dąbki.

Dzisiaj rano do głodujących kobiet i protestujących mieszkańców Dąbek przyjechał poseł PiS Czesław Hoc. Stawił się w Darłowie jako parlamentarzysta i lekarz.

- 5 kwietnia to data końca demokracji i samorządności w gminie Darłowo. To jest władza absolutna. Wójt, uzależniając większość radnych i ich rodzin od zajmowanych stanowisk, może rządzić absolutnie w majestacie prawa jako organ wykonawczy. Rozumiem desperację i bezsilność tych ludzi. Ich prawa nie są respektowane. Każda władza deprawuje, a władza absolutna deprawuje absolutnie. Na to nie ma zgody – mówił poseł Hoc.

Na razie skierował w tej sprawie pismo do wojewody i złożył interpelację poselską, w których przytacza sporo argumentów przemawiających za utrzymaniem szkoły. 
Dodał, że jeśli nic w tej sprawie się nie zmieni, to będzie dążył do tego, by w gminie zwołać referendum, ale nie w sprawie odwołania wójta, ale w sprawie przyszłości szkoły w Dąbkach.

Protestujący liczą na reakcję Ministerstwa Edukacji. Negatywną opinię o likwidacji szkoły wydał bowiem zarówno Związek Nauczycielstwa Polskiego, jak i Zachodniopomorskie Kuratorium Oświaty.

Wójt Franciszek Kupracz do protestujących nie przyjechał. Jak powiedział nam w rozmowie telefonicznej: jest przecież wolna sobota. – Ja już swoje stanowisko przedstawiłem na radzie wyczerpująco i zdania nie zmienię – zaznaczył. Nie jest także zaniepokojony okupacją Urzędu. – Urząd służy wszystkim mieszkańcom do różnych celów, więc może służyć i do protestowania. To dorośli ludzie, wiedzą, co robią, maja prawo protestować – uciął krótko. Dodał jednak, że gmina z powodu protestu ponosi koszty zużycia energii elektrycznej i wody, więc zamierza wystawić protestującym rachunek.

Głodujące kobiety na razie czują się dobrze. Z przekąsem zauważają, że pan wójt zadbał o ich dobre samopoczucie zamawiając im po ogłoszeniu strajku…pizzę. – Niech wójt nie myśli, że nas weźmie na przeczekanie przez weekend – zapewniają. Dlatego do trójki kobiet zamierzają dzisiaj jeszcze dołączyć kolejne dwie osoby.