Pikieta pod Urzędem Gminy w Darłowie

Karolina Pawłowska

publikacja 24.04.2013 23:19

„Ręce precz od szkoły w Dąbkach!” ponad 100 osób skandowało to hasło w środę pod darłowskim Urzędem Gminy. W ten sposób manifestowali swoje poparcie dla głodujących od 20 dni kobiet i dezaprobatę dla planów władz gminy.

Pikieta pod Urzędem Gminy w Darłowie Swoje poparcie wyrażali nie tylko związkowcy i członkowie ZNP ale również mieszkańcy Dąbek i uczniowie ZS nr 3 Karolina Pawłowska/GN

Było głośno, ale bez przełomu. Zjawili się nie tylko przedstawiciele Związku Nauczycielstwa Polskiego i związkowcy NSZZ „Solidarność”. Przyszli także nauczyciele, uczniowie i rodzice, którzy chcieli wyrazić swój sprzeciw dla decyzji władz gminy. Każdy apelował do wójta i radnych o zmianę podjętej 5 kwietnia decyzji o likwidacji Zespołu Szkół nr 3 w Dąbkach, w celu przekształcenia jej w placówkę społeczną.

– Panie wójcie, szkoły to nie fabryka, która zarabia na siebie. Każda złotówka zainwestowana w oświatę jest najlepszą lokatą pieniędzy. Najwyżej oprocentowaną, bo postawioną na wykształcenie przyszłego pokolenia – mówiła organizatorka pikiety Małgorzata Chyła, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego z Koszalina, radna sejmiku województwa zachodniopomorskiego.

Edyta Kaczkowska, przedstawicielka komitetu protestacyjnego mówiła o rekordach niekompetencji i braku poszanowania praw i godności drugiego człowieka oraz o łamaniu zasad demokracji. – Radni gminy Darłowo, gdzie jesteście? Pytamy was jako wasi sąsiedzi, znajomi, rodzice, a przede wszystkim jako wyborcy. Kto dał wam prawo do ignorowania nas? Kto pozwolił Wam biernie przyglądać się głodującym na Waszych oczach kobietom? - pytała.
Dodała również, że wójt wielokrotnie dopuścił się naruszenia dóbr osobistych osób biorących udział w proteście. – Upubliczniając ich dane osobowe, dane wrażliwe, tym samym depcząc godność, upadlając ich jako człowieka, a wreszcie narażając na ośmieszenie – mówiła Edyta Kaczkowska. W tej sprawie protestujące kobiety rozważają zgłoszenie sprawy do prokuratury.

Obawy dotyczące przekształcenia szkoły wyrażał w imieniu protestujących także Bartosz Olczykowski. – Nie rozumiemy argumentacji władz gminy, która chce zlikwidować dobrą szkołę. Obawiamy się, że szkoła za jakiś czas zniknie. Najpierw zrobi się z niej społeczną, a później narzuci tak wysokie koszty jej utrzymania, że ona sobie nie poradzi – tłumaczył.

Wójt Franciszek Kupracz wyszedł z Urzędu, aby wysłuchać pikietujących. Na bieżąco wystąpień komentować jednak nie chciał. Zapraszał jedynie do uzdrowiska Dąbki i czasami bił brawo przemawiającym. Po pikiecie spotkał się z delegacją protestujących, a następnie z dziennikarzami. – Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – skomentował wydarzenia na konferencji prasowej.

Wójt zapowiedział, że podczas piątkowej sesji nadzwyczajnej Rady Gminy Darłowo w dwóch punktach będą rozpatrywane skargi na naruszenia prawa przy głosowaniu w sprawie likwidacji Zespołu Szkół w Dąbkach. – Jeśli radni ocenią, że do tego doszło to kolejnym krokiem będzie zwołanie następnej nadzwyczajnej sesji Rady i wprowadzenie uchwał anulujących tamte z 5 kwietnia – wyjaśnił. Zaznaczył, że w porządku obrad jest także rozpatrzenie intencyjne utworzenia szkoły społecznej w Dąbkach i przekazanie majątku szkoły dla stowarzyszenia. – Nie będą one brane pod uwagę, jeśli radni uznają, że 5 kwietnia głosując nad likwidacją naruszyli prawo. 

Członkowie komitetu protestacyjnego uważają jednak, że jest to kolejna gra na zwłokę. – Nic  nie wskazuje, aby uchylono uchwały likwidacyjne – mówiła po spotkaniu rozgoryczona Justyna Bindas. Dla głodujących kobiet oznacza to kolejne dni protestu. Oczekują także na odpowiedź wojewody, który analizuje zatwierdzone uchwały pod kątem prawnym i jeśli dopatrzy się uchybień, może je uchylić. Skarżący uważają m.in, że nie wszyscy rodzice zostali skutecznie powiadomieni o likwidacji zespołu szkół. Wojewoda ma czas na wypowiedzenie się w tej sprawie do 9 maja.

Podczas piątkowych obrad Rady Gminy także się rozstrzygnie, czy gmina będzie chciała obciążyć głodujące kobiety wyliczonymi kosztami protestu głodowego. Wg ostatnich wyliczeń wójta wynoszą one 17 tys. zł.

Obecnie w Urzędzie Gminy protestują trzy kobiety. Nie zamierzają przerywać głodówki. – Będziemy tu do skutku, czyli do uchylenia uchwał likwidacyjnych. Za daleko zabrnęłyśmy, żeby teraz się wycofać – zapowiadają.