Pełni Bożego szaleństwa

Justyna Liptak

publikacja 28.07.2013 20:19

To już piąta edycja ewangelizacji, w czasie której o Bogu najwięcej mówi się na... plaży.

Ewangelizatorzy nie boją się pokazać, że w ich życiu najważnieszy jest Jezus Ewangelizatorzy nie boją się pokazać, że w ich życiu najważnieszy jest Jezus
Justyna Liptak /GN

W akcji ewangelizacyjnej, która przez prawie dwa tygodnie trwała w nadmorskich miejscowościach naszej diecezji, wzięło udział prawie 80 osób. Głoszący Dobrą Nowinę szli w dwóch grupach, żeby dzisiaj spotkać się w Sarbinowie i ze zdwojoną siłą mówić o Bożej miłości.

„Żebrak”, bo tak nazywana jest ewangelizacja nadmorska przez uczestników, pozwala przewartościować życie. – Bo idziemy o żebraczym chlebie i bez pieniędzy. Nie mamy także zapewnionych noclegów. Zadajemy się na Boga i wierzymy, że dostaniemy tyle, ile będzie nam potrzebne – wyjaśnia ideę ks. Michał Olszewski SCJ.

Ewangelizatorzy przyjechali z różnych stron Polski. Są w różnym wieku, ale łączy ich doza Bożego szaleństwa, którą chcą się dzielić z innymi. – Kiedy patrzę na tych wszystkich młodych ludzi, którzy niejednokrotnie zostawili swoje rodziny i firmy, specjalnie pobrali urlopy, żeby poświęcić swój czas na chodzenie po plaży, bez zapewnionego jedzenia i noclegów, aby głosić Jezusa, to jest to tak mocne świadectwo, że mnie czasami zwala z nóg – mówi kl. Łukasz Dawidowicz, który także włączył się w akcję ewangelizacyjną na plażach naszej diecezji.

Ewangelizatorzy w czasie swojej wędrówki wzdłuż wybrzeża wzbudzili niemałe zainteresowanie wśród wczasowiczów. Anna Pawłowska, turystka z Niemiec, przyznaje, że bardzo jej się podoba takie ożywienie Kościoła. – Jestem pod ogromnym wrażeniem tych młodych ludzi, którzy – mimo upału – z taką energią głoszą Boga. Docierają do ludzi w każdym wieku i zarażają Bożym szaleństwem – mówi.

Sami ewangelizatorzy uznają czas głoszenia Dobrej Nowiny za najlepsze rekolekcje, w jakich można wziąć udział. – Wątpię, abym w Krakowie zdecydował się przez taki czas, dzień w dzień, uczestniczyć w jakichś spotkaniach – mówi Dominik, 34-letni przedsiębiorca. O wyjeździe dowiedział się dwa tygodnie przed. Zostawił firmę i dał się porwać Bogu. Mile zaskoczyła go reakcja wczasowiczów. – Wielu z zainteresowaniem przyjmowało ulotki, dopytując się o naszą akcję i mówiąc, że to fajnie, że Kościół się ożywia – mówi Dominik.

Ewangelizacja wciąga bez reszty, bo chociaż odbywa się co roku i ma ustalony program, nigdy nie jest tak samo. – Bo to nie są wczasy all inclusive, gdzie wiesz, co cię czeka kolejnego dnia. Bóg nas cały czas zaskakuje – mówi Eliza Borkowska, która swoich akcji ewangelizacyjnych już nie liczy. – Najfajniejszy jest ten spontan – dodaje. W tym roku spotkała wiele osób, które należą do różnych wspólnot i żyją Bogiem na co dzień. – To mnie strasznie buduje, że mimo tego, co się słyszy, że Kościół umiera, jest tak wielu ludzi sercem przy Jezusie – mówi.