Godnie do samego końca

Justyna Liptak

publikacja 26.08.2013 13:08

Już od 20 lat pomagają terminalnie chorym pacjentom. Bo przecież każdy ma prawo do godnej śmierci.

W czasie gali jubileuszowej wręczono podziękowania długoletnim pracowniom koszalińskiego hospicjum W czasie gali jubileuszowej wręczono podziękowania długoletnim pracowniom koszalińskiego hospicjum
Justyna Liptak/GN

Obecnie w koszalińskie hospicjum przyjmuje około 500 pacjentów rocznie. Są to głównie osoby ze schorzeniami onkologicznymi. Pielęgniarki, lekarze i wolontariusze dbają, żeby każdy pacjent czuł się dobrze w ostatnich chwilach swojego życia. – Jest to bardzo ważne, bo osoba, która odchodzi naturalnie i po ludzku odczuwa strach. Jest w swoim umieraniu sama. I to, co oprócz pomocy w codziennych czynnościach możemy ofiarować to nasz czas i serce – mówi Jadwiga Ostrowska, jedna z założycielek koszalińskiego hospicjum.

Początki działania placówki to rok 1993, kiedy zarejestrowano Stowarzyszenie Hospicjum im. św. Maksymiliana Kolbego. Opieką domową mogło zostać objętych zaledwie kilkanaście osób rocznie. Stowarzyszanie nie posiadało środków finansowych na zakup sprzętu medycznego, leków czy opatrunków. Nie było także możliwości etatowego zatrudnienia personelu.  – Wszyscy pomagaliśmy w ramach wolontariatu. Poświęcając swój czas i energię, ale to się nie liczyło, bo najważniejsi byli chorzy – dodaje pani Jadwiga.

Wolontariusze nadal czynnie wspierają hospicyjny personel. - Są to osoby, które chcą ofiarować siebie innym. Jedni pracują w terenie pomagając nam przy zbiórkach funduszy, inni opiekują się chorymi - wyjaśnia Dorota Badurak, wiceprezes koszalińskiej placówki. Jednym z wolontariuszy medycznych jest Krystyna Tousty, która od ośmiu lat godzi pracę zawodową z pomocą w placówce. - Hospicjum stało się moim drugim domem. Bo stąd nie można wyjść, zamknąć za sobą drzwi i nie myśleć - mówi.

Wolontariat to nie tylko pielęgnacja pacjenta. To przede wszystkim rozmowa i obecność, wymagająca ogromnej cierpliwości i miłości. – Czasami ta druga osoba nie potrzebuje niczego więcej, jak tylko świadomości, że ktoś siedzi przy łóżku i trzyma za rękę, ale są też momenty, że chory odrzuca wszelką pomoc. To uczy pokory – mówi pani Tousty. Wolontariuszka przyznaję, że to, czego doświadcza w pracy w hospicjum buduje i umacnia ją duchowo. – Wiem, że nasze życie nie kończy się tu i teraz i to pozwala mi trwać przy pacjentach z ogromnym optymizmem i nadzieją – dodaje.