25 lat temu

ks. Wojciech Parfianowicz

publikacja 30.08.2013 16:57

Kilkadziesiąt tysięcy ludzi, ważni goście, lekka mżawka. Tak było w Skrzatuszu podczas pamiętnej koronacji. Przed świętowaniem jubileuszu warto przypomnieć sobie tamte chwile.

25 lat temu Bp Ignacy Jeż i kard. Józef Glemp, prymas Polski, w momencie koronacji. Archiwum diecezji koszalińsko - kołobrzeskiej

Trudno powiedzieć, kiedy dokładnie zrodziła się idea koronacji. Po raz pierwszy publicznie wspomniał o niej bp Ignacy Jeż w roku 1985. Napisał wtedy w liście pasterskim: "Mamy poważny zamiar 15-lecie istnienia diecezji uczcić koronacją figurki Matki Boskiej Bolesnej ze Skrzatusza, przyozdobić skronie Chrystusa Pana i Jego Matki bardziej wartościowymi koronami, które na pewno jej się należą, jako wyraz naszej pobożności".

Czyniono więc starania, aby koronacji dokonał sam Jan Paweł II podczas pielgrzymki do Polski w roku 1987. Byłoby to dokładnie w 15. rocznicę powstania diecezji. Niestety, nie udało się. Koronacja odbyła się w roku 1988 w imieniu papieża, a on sam zobaczył cudowną Pietę dopiero trzy lata później, kiedy przyjechał do Koszalina. 1 czerwca 1991 roku figura ze Skrzatusza stanęła na ołtarzu polowym przed kościołem pw. Ducha Świętego.

Przygotowania do koronacji trwały kilka lat. Skoro miała być to koronacja papieska, potrzebna była oficjalna zgoda Stolicy Apostolskiej. Zostały więc wysłane odpowiednie pisma. Pozytywna odpowiedź z Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów nadeszła 2 czerwca 1986 roku. 11 czerwca sam ojciec święty wydał specjalne Breve.

W ramach przygotowań do uroczystości, wykonano pewne prace w świątyni, konserwacji została poddana cudowna Pieta, w wielu parafiach odbyły się specjalne rekolekcje.

- To były zupełnie inne czasy i o materiały nie było wtedy łatwo. Trzeba było jeździć i wszystko "załatwiać". Trudne było też samo wykonywanie prac, bo nie było np. rusztowań. Robiło się je z wysokich świerków. Jakoś sobie radziliśmy - wspomina Jan Łaptosz ze Skrzatusza.

- Najciężej było już w samym roku 1988. Rozpoczęliśmy prace, jak tylko puścił śnieg. Zaczęliśmy zwozić drzewo, takie żerdzie, żeby powyznaczać dla ludzi sektory. Trzeba było te żerdzie okorować, poobcinać. Przewidywane tłumy, to był największy problem. Trzeba było przygotować place wokół sanktuarium, wszystko wyczyścić. Obawialiśmy się, że będą trudności. Ale potem okazało się, że ludzie byli tak zdeterminowani, żeby przyjechać tutaj i spotkać się z Matką Bożą, że pewne niedogodności w ogóle im nie przeszkadzały, np. to że stoją po prostu na ściernisku - opowiada p. Jan.

Przygotowania materialne były rzeczywiście ogromnym wysiłkiem. Jednak ks. Leszek Kasperowicz SDB, ówczesny kustosz, zwraca uwagę na jeszcze jeden ważny problem. - Najtrudniejsze w tym wszystkim było jednak to, żeby przekonać ludzi, aby pokochali tą Matkę Bożą, którą mają tu w diecezji; żeby ludzie przyjęli Ją, jako swoją wielką patronkę i wspomożycielkę, która także tu w Skrzatuszu czyni cuda - przyznaje.

Uroczystości związane z koronacją zaplanowano na 17 i 18 września. Wszystko rozpoczęło się Nieszporami Maryjnymi w sobotę 17 września o godz. 16.00. Bp Ignacy Jeż przewodniczył następnie Mszy św. dla księży z diecezji. Odprawiono Drogę Krzyżową oraz Apel Jasnogórski. Później trwało czuwanie prowadzone przez Oazę, a Pasterkę Maryjną, którą sprawowano o północy, przygotowała Wspólnota z Lipia. Po krótkiej przerwie odmówiono Różaniec Fatimski, a następnie różne grupy prowadziły kolejne czuwanie.

- W sanktuarium siedziałem po prawej stronie przy konfesjonale. W pewnym momencie zacząłem trochę przysypiać. Byłem wtedy maturzystą i intencją mojego przyjazdu było rozeznanie powołania. Już troszeczkę gdzieś czułem, że będzie to kapłaństwo. Ale nie mogłem przypuszczać, że za 25 lat wrócę tu w takim charakterze - opowiada ks. Tomasz Jaskółka, obecny kustosz skrzatuskiego sanktuarium.

Modlitwy trwały nieprzerwanie aż do głównej Mszy św. koronacyjnej, odprawionej 18 września o godz. 11.00. Eucharystii przewodniczył abp Jerzy Stroba, metropolita poznański, a homilię wygłosił główny koronator - kard. Józef Glemp, Prymas Polski. Do koncelebry stanęło ponad 20 biskupów z Polski oraz goście z Francji i z Niemiec.

Na uroczystości do Skrzatusza przyjechało kilkadziesiąt tysięcy ludzi. - Pamiętam ten widok. Ludzie szli tak, jakby płynęła rzeka, na całej długości drogi ze stacji do kościoła. A będzie tam ze 3 km. Skąd tylu tych ludzi naszło? Przecież wtedy niewielu miało samochód. Jak oni szli? - zastanawia się Jan Łaptosz, mieszkaniec Skrzatusza.

- Matka Boża stała obok ołtarza w sanktuarium, a my jej pilnowaliśmy. Przyjechał kard. Glemp. Przywitał się z nami i potem długo się modlił. Zaczęło się przygotowanie do Mszy św. Naszym zadaniem było wyprowadzić Pietę z kościoła i pilnować Jej bezpieczeństwa w czasie uroczystości. Było nas czterech, elegancko ubranych, w białych rękawiczkach - wspomina p. Jan.

Pani Mariola Grygiel niosła wtedy na poduszce jedną z koron. Warto przypomnieć, że korony wykonano ze złota, które pozyskano m.in. z biżuterii ofiarowanej przez wielu wiernych z diecezji. - Nie wiem, dlaczego wybrano akurat mnie - zastanawia się p. Mariola. - Prawdę mówiąc, jeśli chodzi o te tłumy ludzi, ja w ogóle ich nie widziałam. Moje myśli były skupione na tym, co miało się za moment wydarzyć. Kiedy podano mi do ręki koronę, cała drżałam. Wszyscy mówią, że na zdjęciach jestem jakaś taka zamyślona. Ja się naprawdę bardzo modliłam - wspomina.

Sam moment koronacji był bardzo uroczysty. - Aż ciarki mi przechodziły, kiedy widziałem, jak Prymas nakłada te korony. Odczułem wielką radość i ulgę - wspomina ks. Kasperowicz.

- Po koronacji zaczęło się dziać coś, co było dla mnie wielkim przeżyciem. Ludzie padali na kolana, wszyscy: mężczyźni i kobiety. Wchodząc na podwyższenie, gdzie była Figurka, płakali i chcieli choć na chwilę położyć tam swój różaniec - wspomina p. Jan Łaptosz. - Naszym zadaniem było ochranianie Piety, żeby nikt jej nie uszkodził i muszę powiedzieć, że nie było to łatwe. Ludzie na nas trochę przez to narzekali - opowiada z uśmiechem.

Pan Jan nie dziwi się zachowaniu ludzi. - To wynika z tego, że oni chcą poczuć więź z Matką Bożą i pomimo, że jest to tylko figurka, to jednak ona wskazuje na prawdziwą Matkę Bożą. Każdy kto logicznie myśli, będzie to rozumiał - tłumaczy.

Aby sanktuarium skrzatuskie uczynić bardziej znanym w diecezji, po koronacji przeprowadzono peregrynację kopii cudownej Piety po parafiach 12 dekanatów najdalej wysuniętych na północ. Były to dekanaty: Lębork, Łeba, Główczyce, Łupawa, Bytów, Miastko, Słupsk, Sławno, Darłowo, Białogard, Kołobrzeg i Koszalin.

Specjalne podziękowania dla ks. dr. Tadeusza Ceynowy za udostępnienie materiałów historycznych z wydawanego z okazji jubileuszu pierwszego numeru "Roczników Skrzatuskich".