Pierwszy klęczy biskup

Karolina Pawłowska


|

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 39/2013

publikacja 26.09.2013 00:00

Po diecezjalnym świętowaniu. Od 1 do 15 września wiele się u nas działo. Były spotkania ewangelizacyjne w Koszalinie, Pile, Słupsku, a na koniec dwudniowe uroczystości w Skrzatuszu. O duchowych dopalaczach, zakochaniu w diecezji i podarowanym czasie łaski z bp. Edwardem Dajczakiem


– Finał Roku Skrzatuskiego to nie koniec, ale początek. Zapatrzmy się w patronów naszej diecezji i idźmy dalej po ich śladach – apeluje bp Edward Dajczak – Finał Roku Skrzatuskiego to nie koniec, ale początek. Zapatrzmy się w patronów naszej diecezji i idźmy dalej po ich śladach – apeluje bp Edward Dajczak
Karolina Pawłowska /GN

Karolina Pawłowska: Wrześniowe uroczystości były dla Księdza Biskupa wyczerpującym fizycznie i duchowo maratonem. Skąd u Księdza 
Biskupa tyle siły? Były jakieś dopalacze?


Bp Edward Dajczak: Podczas pierwszego wieczoru ewangelizacyjnego w Pile bardzo mocno przeżyłem modlitwę i doświadczyłem spoczynku w Duchu Świętym. Naprawdę poczułem, że jestem w rękach Boga. Wiedziałem też, że nic nie jest ze mnie, wszystko jest od Niego: siły, myśli, kierunek, ludzie. Zupełnie się przed tym nie broniłem i od tego momentu jestem w jakiejś niezwykłej modlitewnej przestrzeni. O. Antonello powiedział, że może nie dosypiać, ale dopiero bez modlitwy czuje się bardzo zmęczony. Niesamowite słowa. To właśnie jest ten „dopalacz”. 
Dotychczas starałem się otoczyć dzień modlitwą różańcową, rozkładając sobie kolejne tajemnice na cały dzień. Teraz różaniec mam cały czas w kieszeni. Przechodząc z miejsca na miejsce, odmawiam choćby trzy „Zdrowaś, Mario”, ale nieustannie. To jeden element.
Do drugiego cały czas dorastam. Ja po prostu coraz bardziej kocham tę diecezję, a miłość nie męczy. Być dla ludzi i coś z nimi robić – to daje powera. W miłości człowiek ma wręcz niespożyte siły. 


Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.