Wiatraki tak, ale nie pod domem

Karolina Pawłowska

publikacja 20.11.2013 16:15

Pod takim hasłem manifestowali dzisiaj w Koszalinie mieszkańcy gmin, w których planuje się zlokalizowanie siłowni wiatrowych.

Wiatraki tak, ale nie pod domem Niezadowoleni z przepisów dotyczących wiatraków mówią o własnym bezpieczeństwie oraz ochronie środowiska Karolina Pawłowska /GN

Być może pogoda zniechęciła obawiających się wiatraków w bliskim sąsiedztwie do liczniejszego przybycia, nie mniej jednak przedstawiciele kilku gmin zameldowali się pod pomnikiem Marszałka Piłsudskiego, by głośno wyrazić swój sprzeciw wobec planów rozlokowania elektrowni wiatrowych w ich okolicy.

Tłumaczą, że chodzi im o ich własne zdrowie, ale też o fakt, że nie chcą mieć wiatraków pod nosem. Mówią również o dewastacji krajobrazu.

– Ja też myślałem, że wiatraki to samo dobro. Kiedy mieszkańcy gminy Biesiekierz przyjechali do mnie trzy lata temu i powiedzieli, że w naszej gminie ma być 140 wiatraków, bardzo się ucieszyłem. Przecież to ekologiczne i bezpieczne. Ale nawet opinia ministra zdrowia jednoznacznie mówi, że wiatraki są szkodliwe, bo wytwarzają hałas i infradźwięki, które są niezmiernie dokuczliwe. Warto pamiętać także o tym, że w zimie wiatraki rzucają lodem w kierunku naszych domów na 200–300 metrów – mówi Leszek Matusik, prezes Stowarzyszenia „Nasz dom” z Biesiekierza.

Jak wskazuje, plany dotyczące rozmieszczenia elektrowni wiatrowych w jego gminie przewidują, że staną one zaledwie 500 m od domów. – Nie mam pretensji do inwestorów, tylko do urzędników, którzy wydają takie pozwolenia. Ja się godzę na wiatraki, ale co najmniej 3 kilometry od domu. Nie zgadzam się na okradanie nas z bezpiecznej przestrzeni i dewastację krajobrazu – podkreśla.

– Kilka lat temu miało być kilkadziesiąt wiatraków, teraz mówi się o pięciu, ale nadal uważamy, że projekty są źle przygotowane. Pomija się wiele rzeczy: od bezpiecznej dla człowieka odległości po chronienie ptaków, na przykład orła bielika – uważa Andrzej Skrzypiec ze Stowarzyszenia Nieobojętnych „Lobelia” z Czaplinka, który również przyjechał do Koszalina, żeby zamanifestować swoje niezadowolenie.