Zostawiam, ale nie porzucam

ks. Wojciech Parfianowicz

|

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 50/2013

publikacja 12.12.2013 00:00

Życie rodzinne. – Mamo, tato, idę do seminarium, wstępuję do zakonu! – taka deklaracja wiele zmienia nie tylko w życiu osoby, która słyszy Boże wezwanie. Powołanie w jakimś sensie dotyka całej jej rodziny.

Na początku grudnia w koszalińskim seminarium odbył się specjalny dzień skupienia dla rodziców alumnów. Wielu z nich przyznaje, że bardzo tego potrzebowali Na początku grudnia w koszalińskim seminarium odbył się specjalny dzień skupienia dla rodziców alumnów. Wielu z nich przyznaje, że bardzo tego potrzebowali
ks. Wojciech Parfianowicz /gn

Reakcje bywają różne i mieszczą się między dwiema skrajnościami. Czasami osoba powołana napotyka wyraźny sprzeciw. – Jest w naszym zgromadzeniu taka siostra, której początki były bardzo trudne. Właściwie wyjechała z domu wbrew woli rodziców, zabierając tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Na szczęście z czasem wszystko się ułożyło – mówi s. Paulina Kopacz, przełożona z Góry Chełmskiej. Bywają sytuacje przeciwne, kiedy to najbliżsi siłą wypychają dziecko na drogę powołania, realizując swoje marzenia. W wydanej już jakiś czas temu książce „Porzucone sutanny” opisany jest przypadek księdza, który na odejście z kapłaństwa czekał do śmierci matki, która bardzo pragnęła, aby on został kapłanem. Był nim, bo nie chciał sprawić jej przykrości.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.