Kierunek Rzym!

ks. Wojciech Parfianowicz

publikacja 30.01.2014 15:15

Bp Edward Dajczak przed wyjazdem do Rzymu na wizytę ad limina Apostolorum udzielił krótkiego wywiadu redakcji Gościa Koszalińsko-Kołobrzeskiego.

Kierunek Rzym! Pałac Apostolski w Watykanie. To tutaj odbywają się spotkania z papieżem w ramach wizyt "ad limina" ks. Wojciech Parfianowicz /GN

Ks. Wojciech Parfianowicz: To będzie dla ks. biskupa już druga wizyta "ad limina". Pierwsza miała miejsce wiele lat temu, kiedy był ks. biskup w Rzymie jeszcze jako sufragan zielonogórsko - gorzowski. Teraz jedzie ks. biskup na "ad limina" już jako ordynariusz z Koszalina. Czym dla biskupa jest taka wizyta?

Bp Edward Dajczak: - To jest na pewno najpierw doświadczenie wiary. Ma się świadomość, że się pielgrzymuje do miejsca, gdzie jest biskup Rzymu, że się staje przed człowiekiem, któremu Pan powierzył prowadzenie całego Kościoła. Również doświadczenie Bazylik Większych i celebracji Eucharystii z całym episkopatem, to jest coś pięknego, ważne doświadczenie jedności. Spotykamy się wielokrotnie jako biskupi, ale tam jest to niepowtarzalne, bo w takim miejscu mamy większą świadomość, że jesteśmy cząstką całego Kościoła.

Poza tym, mimo że będziemy tam tylko z bp. Krzysztofem, to tak naprawdę, razem z tym sprawozdaniem, zabieram ze sobą wszystkich, całą diecezję. Ile razy jestem w Rzymie, czuję wewnętrzny imperatyw, żeby się gorliwiej modlić za diecezję.

Jeśli chodzi o sprawozdanie z życia diecezji, nie wchodząc w szczegóły, co jest naszą największą zaletą, a co bolączką, sprawą, w której jest jeszcze wiele do zrobienia?

Wielkim bólem jest ciągle spora liczba ludzi ochrzczonych, która nie spotyka się z Jezusem Eucharystycznym. Codziennie modlę się tekstem modlitwy za diecezję. Kiedy dochodzę do słów: "zjednocz nas na modlitwie i przy Eucharystycznym stole", to jest dla mnie każdego poranka ta sama tęsknota, to samo wołanie i krzyk do Pana Boga: jest nas przy tym stole za mało. Tu nie chodzi o statystyki, ale o ludzi, którzy głodują z powodu nieobecności Boga w ich życiu. To są ludzie głodni Chrystusa, nieraz wręcz anorektycy duchowi, którzy już nawet nie czują, że są głodni.

Natomiast przy tym wszystkim, jesteśmy bardzo odważni w wyruszaniu na nowe drogi ewangelizacji. Nie mamy się czego wstydzić. Dlatego tak bardzo papież Franciszek jest mi bliski. Jest u nas sporo księży i świeckich, którzy czują, że trzeba wyjść, że trzeba szukać nowych sposobów głoszenia. Myślę, że wśród diecezji w Polsce jesteśmy tutaj w pierwszym szeregu. Czyli mamy w naszej diecezji taki kontrast: radość w bólu. Może dlatego, że tam, gdzie wzmaga się grzech, tam i łaski jest więcej.

Na rozmowę osobistą z papieżem będzie miał ks. biskup pewnie kilkanaście minut. To niewiele. Co mu ks. biskup powie?

Już samo uściśnięcie jego ręki jest dla mnie ważne. Ale kiedy tam będę, to najpierw powiem mu serdeczne "dziękuję" - za jego odwagę i przesłanie, które głosi. Potem poproszę go o błogosławieństwo w dwóch sprawach: dla księży, sióstr i wiernych diecezji oraz dla tego tak ważnego dla nas miejsca, jakim jest Skrzatusz. Chcę, żeby ta nazwa na chwilę tam zabrzmiała, zagościła w sercu papieża. Jestem na to przygotowany.

Rzym to szczególne miasto dla ks. biskupa. To właśnie tam, w bazylice św. Piotra, rozpoczął się dla ks. biskupa nowy rozdział w życiu. Stamtąd 6 stycznia 1990 roku ks. Edward Dajczak wyszedł jako bp Edward Dajczak. Czy potrafi ks. biskup rozpoznać to miejsce, w którym leżał krzyżem w czasie Litanii do Wszystkich Świętych?

Pamiętam dokładnie, gdzie to było. Człowiek jest wtedy w takim dziwnym stanie ducha, który mógłbym określić jako stan pokornej bliskości z Bogiem. Doświadcza się własnych braków i małości oraz woli oddania się Bogu, jest się gotowym oddać Bogu wszystko.

Kiedy przychodzę do Bazyliki, to zawsze staję w tym miejscu, gdzie to się działo. Było nas dwunastu, wiem dokładnie, gdzie stało moje krzesło i gdzie leżałem krzyżem. Teraz też uklęknę i w modlitwie wypowiem znowu Bogu słowa oddania. Od tamtego czasu jestem w tej Bazylice obecny już jakoś inaczej.

Jak ks. biskup spędzi te kilka dni, poza oficjalnymi, koniecznymi spotkaniami przewidzianymi przez protokół? Czy w ogóle jest przewidziany jakiś wolny czas?

Wolnego czasu nie ma za wiele. Chciałbym go jednak trochę znaleźć właśnie na modlitwę w Bazylice w miejscu moich święceń i przy grobie Jana Pawła II. Mam nadzieję na chwilę osobistej zadumy, bo rozpocząłem 25. rok posługi biskupiej. Chcę sobie zadać parę pytań właśnie tam, także przy grobie tego świętego człowieka. Bo tak jak papież powiedział kiedyś przy chrzcielnicy w Wadowicach, że tam się wszystko zaczęło, tak i ja mogę to samo powiedzieć o Bazylice św. Piotra, w sensie posługi biskupiej, że tam się wszystko dla mnie zaczęło.

Chciałbym też mieć czas dla naszych księży studentów. Chcę z nimi spokojnie porozmawiać, spotkać się... przy dobrej włoskiej pizzy (śmiech). Oni już pewnie wiedzą, gdzie trzeba iść.

Liczę też na to, że wieczorami będzie czas na wymianę doświadczeń, na rozmowy z innymi biskupami. Będziemy się dzielić tym, co przeżyliśmy na spotkaniu z papieżem. My idziemy w ostatniej grupie, więc wcześniej posłuchamy innych.

Niebawem zapraszamy również na rozmowę z bp. Krzysztofem Zadarką, który również jedzie do Rzymu na wizytę "ad limina". Nasi biskupi będą przebywać w Rzymie w dniach od 1 do 8 lutego.