Akcja dla Majdanu

Karolina Pawłowska

publikacja 23.02.2014 04:22

W koszalińskiej Galerii Emka w sobotę zbierano podpisy pod apelem do władz Unii Europejskiej i Polski, by podjęły konkretne działania wobec władz Ukrainy odpowiedzialnych za śmierć ludzi.

Akcja dla Majdanu Prawie 500 osób podpisało się pod apelem Karolina Pawłowska /GN

Jak podkreśla Roman Biłas, przewodniczący zarządu koszalińskiego oddziału Związku Ukraińców w Polsce, sankcje powinny zostać wprowadzone bezzwłocznie, nie zaś być pustą zapowiedzią. - Od razu trzeba było zamknąć granicę i nie pozwolić wyjechać oligarchom, pozbawić wiz, żeby uniemożliwić im wyjazd na Zachód, a także zablokować aktywa i konta bankowe, żeby uniemożliwić dalsze finansowanie reżimu Janukowycza - zauważa.

Osobiste sankcje dla przedstawicieli władz Ukrainy oraz oligarchów wspierających reżim prezydenta Janukowycza to - jego zdaniem - jedyny argument. - Cały system władzy na Ukrainie oparty jest na oligarchach, którzy dorobili się ogromnych majątków na korupcji i finansują władzę. Choćby ostatnie wybory do Werchownej Rady pokazały, jak robi się wybory. Dzisiaj na Ukrainie się nie manipuluje, ale zwyczajnie kupuje głosy od ludzi, którzy nie mają co do garnka włożyć. A trzeba jasno powiedzieć, że oligarchowie ograbili Ukrainę, ich majątek jest w zachodnich bankach. Dzień po tragicznych zdarzeniach na Majdanie 60 prywatnych odrzutowców wyruszyło na Zachód i do Moskwy - mówi R. Biłas.

Przez kilka godzin udało się zebrać ok. pół tysiąca podpisów. - Jestem pewna, że to nie jest pusty gest, że te podpisy mogą coś zmienić. To też sygnał dla Ukraińców, że nie jesteśmy obojętni na to, co dzieje się w ich kraju - mówi jedna z koszalinianek, która podpisała się pod apelem.

Magda Berezka do Emki przyjechała prosto z Kijowa. Przez tydzień uczestniczyła w misji obserwacyjnej Fundacji „Otwarty Dialog”, zajmującej się łamaniem praw człowieka. - To, co działo się na Majdanie, było jak wojna. Ci ludzie bronili swojego życia, wielu z nich się nie udało. Do nas też strzelano, chociaż byliśmy w kamizelkach z oznaczeniami misji obserwacyjnej. Gumowy pocisk przeleciał tuż obok kolegi, z którym stałam - relacjonuje. - Mieliśmy biuro w centrum miasta, tuż obok Majdanu. Nie zdążyliśmy go opuścić i musieliśmy tam nocować. Tuż obok nas była barykada, wychodziliśmy do tych chłopców, niosąc im ciepłą herbatę, żeby chociaż tak pomóc.

Jak dodaje, wszelkie gesty solidarności płynące z Polski na Majdan są niezwykle ważne. - Oni wiedzą, że Polacy są z nimi. Kiedy we wtorek wyszliśmy na Majdan, mieliśmy też biało-czerwone szaliki. Z jednej strony miało być to takie umowne zabezpieczenie przed ewentualnym trafieniem, sygnał, że mamy polskie paszporty, a z drugiej chcieliśmy też pokazać Ukraińcom, że nie są nam, Polakom, obojętni. Reakcje obrońców Majdanu były niesamowite. Zatrzymywali się przy nas, śpiewali nasz hymn, byli bardzo wdzięczni, że ich najbliżsi sąsiedzi nie zamykają oczu. Oni bardzo na nas liczą - mówi.